Są książki, które oswajają dzieciom temat wizyty u dentysty czy logopedy, są tytuły o pierwszym dniu w przedszkolu, ale temat odczarowania, oswojenia pierwszej wizyty u psychologa jest przez cały czas dość niszowy. Książka Eweliny Supińskiej „Psijaciele i wielka burza uczuć. Pierwsza pomoc w trudnych chwilach” może to zmienić.
Traktujemy proszenie o pomoc jako oznakę słabości, czasem ulegamy pod naporem komentarzy sceptycznie zapatrujących się dziadków, lub czekamy „aż samo przejdzie”. Oto książka, która tłumaczy emocje i edukuje, krok po kroku przeprowadzając nas od rozpoznania kryzysu psychicznego poprzez pierwszą pomoc i udzielenie wsparcia emocjonalnego aż po wizytę u specjalisty. Niech nie zwiedzie was psi bohater, „Psijaciele i wielka burza uczuć. Pierwsza pomoc w trudnych chwilach” to historia dla nas i o nas!
Mamy dla was specjalną promocję. Kod rabatowy PSIJACIELE obniża cenę katalogową wszystkich książek papierowych WN PWN dostępnych na https://ksiegarnia.pwn.pl/ o 25%! Nie łączy się z innymi promocjami. Kod jest istotny do 30.11.
Katarzyna Karaim: Wielu rodziców powie „uff, nareszcie, to książka dla nas”. Skąd w ogóle pomysł na taką książkę? Jako rodzice chyba nie zawsze wiemy jak z dzieckiem rozmawiać o smutku, depresji…
Ewelina Supińska: Dziękuję bardzo. Tak, nie wiemy jak rozmawiać z bliskimi o uczuciach i trudnościach – i to dotyczy również relacji rodzic / opiekun – dziecko.
Historia tej książki to naturalna kontynuacja mojej „przygody” z szerzeniem idei pierwszej pomocy psychologicznej. Na co dzień pracuje jako psycholog z osobami dorosłymi, zarówno warsztatowo jak i w ramach konsultacji indywidualnych. Zauważyłam, iż w naszym społeczeństwie brakuje wiedzy o tym, jak wspierać osoby w kryzysie, jak rozmawiać o zdrowiu psychicznym, emocjach, trudnościach, a korzystanie z pomocy profesjonalnej wciąż jest dla wielu osób tematem tabu.
Dlatego w zeszłym roku napisałam i wydałam przewodnik dla dorosłych „Pierwsza pomoc psychologiczna. Jak wspierać osoby w kryzysie psychicznym”. Spotkałam się z bardzo pozytywnym odbiorem tej książki czytelników, wiele osób mówiło mi, iż to bardzo potrzebna i przydatna wiedza.

Teraz poszła pani krok dalej..
Tak, postanowiłam pójść krok dalej. Pomyślałam sobie, iż warto i można oswajać temat zdrowia psychicznego i uczyć pierwszej pomocy psychologicznej od najmłodszych lat. Nie czekając na to, co przyniesie edukacja zdrowotna w szkołach, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. W tym miejscu bardzo dziękuję Aleksandrze Małek z PWN–u za otwartość na wydanie bajki psychoedukacyjnej oraz za świetną współpracę na każdym etapie realizacji tego pomysłu.
Dla kogo pisała pani tę książkę?
Choć opowieść jest skierowana do dzieci w wieku szkolnym, by uczyć je jak w trudnych chwilach wspierać siebie i rówieśników, wierzę, iż także dorośli czytelnicy znajdą w niej coś dla siebie. Bajki są świetną formą psychoedukacji – rodzice, opiekunowie czy dziadkowie, czytając ją wspólnie z dzieckiem, mogą przy okazji poszerzyć swoją wiedzę, dzięki czemu rozmowy z pociechami o emocjach i trudnościach będą nieco łatwiejsze.

No właśnie, to nie jest zawsze łatwe. przez cały czas pójście do psychologa, czy psychiatry jest w oczach wielu rodziców słabością. Niby coraz więcej świadomych rodziców, ale mamy też wysyp rodziców–ekspertów, którzy wolą zadać pytania na grupie na Facebooku o zdrowie psychiczne swojego dziecka czy szukać porad w sieci. Czy zdarza się pani przekonywać innych ludzi by skorzystali z profesjonalnej pomocy?
Tak, korzystanie z pomocy specjalistów zdrowia psychicznego to temat, który przewija się w moich rozmowach, zarówno tych zawodowych, jak i prywatnych, poza pracą. Staram się normalizować ten temat, zachęcać do sięgania po wsparcie, poznawać obawy i rozwiewać wątpliwości, jakie mogą być związane z korzystaniem z takiej pomocy. Decyzja należy jednak zawsze do danej osoby, w przypadku dzieci– do opiekuna.
Wierzę, iż każdy rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Warto jednak pamiętać, iż unikanie tematu dotyczącego problemów psychicznych czy bazowanie na przypadkowych poradach z internetu może nie tylko nie pomóc, ale wręcz pogłębić trudności dziecka. Wielu rodziców zastanawia się, czy naprawdę „trzeba iść do psychologa” i ma wątpliwości przy podejmowaniu takiej decyzji. To zrozumiałe i ludzkie, ale przecież to naturalne, iż kiedy coś nam dolega, idziemy do specjalisty. Gdy boli nas ząb – udajemy się do dentysty, gdy mamy problem z nogą – do ortopedy itp. Analogicznie, kiedy czujemy ból emocjonalny i mamy trudności psychiczne – idźmy więc do psychologa czy lekarza psychiatry.
Chciałabym też podkreślić w tym miejscu bardzo istotną rzecz – to, iż nasze dziecko chodzi na terapię czy leczy się psychiatrycznie nie definiuje naszej wartości jako rodziców. Nie oznacza, iż zawiedliśmy. Szukanie profesjonalnej pomocy jest wyrazem odpowiedzialności i troski. Pokazuje, iż chcemy zapewnić dziecku najlepszą możliwą opiekę i wsparcie.

Przejdźmy do bohatera, a adekwatnie wielu czworonożnych bohaterów: psów. Skąd tak sprytny pomysł by o niełatwych tematach poruszanych w książce opowiadaly właśnie psy? W książce pomocną dłoń (tudzież łapę) zrozpaczonemu koledze podaje psia przyjaciółka, a potem psicholożka. Pies ma specjalne miejsce w pani życiu?
Zdecydowanie psy zajmują szczególne miejsce w moim życiu i sercu – kocham psy. Są prawdziwymi przyjaciółmi ludzi i jak pokazuje nie tylko moje doświadczenie, ale i wyniki wielu badań – pozytywnie wpływają na zdrowie psychiczne i dobrostan człowieka. Tak więc od razu wiedziałam, iż bohaterami bajki będą właśnie psiaki. Zresztą słownictwo samo się ułożyło: przyjaciel – psijaciel, psycholog – psicholog. To było zbyt kuszące, żeby tego nie wykorzystać!
Ale historia związana z bohaterami tej książeczki ma jeszcze inny, bardzo osobisty wymiar. W tym samym czasie, gdy w mojej głowie pojawił się pomysł napisania bajki, mój pies – beagielka Coco (vel Koko) zachorowała na raka. Choroba i perspektywa rozstania z moją psią przyjaciółką bardzo mnie poruszyły. Chciałam, by Coco w jakiś sposób została ze mną na zawsze. I tak narodził się pomysł, by była jedną z głównych bohaterek mojej opowieści. I tak się stało. A ja mam to szczęście, iż moja psina mimo choroby, wciąż jest ze mną. Dwójka pozostałych psich bohaterów – Fado i Bibi, to psiaki również z mojej rodziny, należące do moich sióstr. Cała trójka została pięknie zilustrowana na kartach książki przez Huberta Grajczaka, za co jestem mu ogromnie wdzięczna.

Książka w bardzo prosty przeprowadza nas przez to co czuje osoba w kryzysie, ale także konkretnie pokazuje jak możemy jej pomóc. Koko wie, iż czasem wystarczy być obok – usiąść i pomilczeć, czy przytulić bez słów. Bardzo podobał mi sie ten moment, bo mam wrażenie, iż jako rodzice często zasypujemy dziecko słowami, od razu chcemy wyjaśniać, naprawiać, dociekać… a czasem nie tego oczekuje dziecko. Co powinno być 1 krokiem?
Tak, to bardzo trafne spostrzeżenie. Jako rodzice często mamy zadaniowe podejście – chcemy natychmiast rozwiązać problem i naprawić sytuacje. Tymczasem gdy ktoś przeżywa silne emocje, to nie problem jest najważniejszy, ale osoba i jej uczucia – wsparcie emocjonalne to pierwszy i najważniejszy krok w udzielaniu pierwszej pomocy psychologicznej zarówno dzieciom jak i dorosłym.
Na czym to wsparcie polega?
Jest to zauważenie, iż ktoś doświadcza przykrych emocji i bycie z tą osobą w trudnych chwilach. Taka wspierająca obecność może oznaczać wysłuchanie, wspólne milczenie, przytulenie. Dzieci, podobnie jak dorośli, potrzebują doświadczyć, iż ktoś widzi ich uczucia, akceptuje je i próbuje zrozumieć. Ważne jest, by przyjąć wszystkie emocje dziecka jako coś naturalnego i ludzkiego. By to wyrazić, czasem wystarczą naprawdę proste słowa, np. „Mogę sobie wyobrazić, jak jest Ci teraz przykro”, „Widzę, iż jesteś smutny”, „Słyszę, iż jesteś wściekła” itp. Istotne jest, by próbować zrozumieć dziecko i jego perspektywę – bez oceniania, umniejszania problemu czy unieważniania tego, co przeżywa.

A jakie są najgorsze słowa, które możemy powiedzieć?Jakie słowa nie wzmacniają, choć myślimy, iż są pomocne?
Można by stworzyć bardzo obszerny katalog takich niewspierających zwrotów…Często wypowiadane są w dobrej wierze, chcąc pocieszyć, zmotywować albo dodać otuchy, ale tak naprawdę nie są pomocne, a wręcz bywają szkodliwe. Słowa mają ogromną moc i mogą ranić. Niewspierające będą między innymi komunikaty:
– zabraniające przeżywania uczuć, np. „nie płacz”, „nie złość się”, „nie martw się”, „weź się w garść”, „bądź silny”, „chłopaki nie płaczą”, „złość piękności szkodzi”;
– obwiniające i moralizujące, np. „sam sobie jesteś winny”, „mówiłam Ci, żebyś…”, „masz za swoje”, „ja w Twoim wieku…”;
– umniejszające sytuacji i emocjom, np. „nie masz powodu, żeby tak się czuć”, „inni mają gorzej”, „nie dramatyzuj”, „przesadzasz”, „to nie powód, by płakać”;
– oceniające i raniące osobę, np. „jesteś beznadziejny”, „nic nie potrafisz”, „ale z Ciebie mazgaj”;
– puste frazesy, bez pokrycia np. „wszystko będzie dobrze”, „myśl pozytywnie”, „co Cię nie zabije, to Cię wzmocni”.
Te wszystkie zwroty mogą sprawić, iż dziecko poczuje się niewystarczające, niezrozumiane, osamotnione… a to w kryzysie zdecydowanie nie pomaga.

Pisze pani, iż z emocjami jest jak z pogodą, czasem deszcz, czasem słońce i to jest ok, bo to tez składowa tej naszej codziennej pogody. Może ze za mało uświadamiamy dzieciom, iż smutek, złość, niepowodzenie, dyskomfort są w porządku i na nie też musi być miejsce? Często z rozłożonymi parasolami nad dziećmi chcemy ochronić ich przed frustracją.
To jest bardzo ważne – uczyć dzieci akceptacji tego, jakie jest życie: czasem słońce, czasem deszcz. Wiele szkody wyrządziła nam wypaczona, a momentami wręcz toksyczna idea pozytywności, która sugeruje, iż powinniśmy być zawsze uśmiechnięci, radośni, szczęśliwi. Tymczasem ludzkie życie tak nie wygląda i to jest w porządku.
Tak, każda emocja jest potrzebna i pełni swoją funkcję. Również uczucia nieprzyjemne w doświadczaniu, np. złość sygnalizuje przekroczone granice, smutek mówi o stracie, lęk ostrzega przed zagrożeniem. Kiedy uczymy dzieci, iż te emocje są naturalne i iż można je wyrażać w bezpieczny sposób, dajemy im ogromny zasób na przyszłość, do radzenia sobie w trudnych sytuacjach.
Co możemy na przykład powiedzieć?
Ważne jest, byśmy jako dorośli dawali negatywnym emocjom dziecka przestrzeń i normalizowali ich doświadczanie. Można powiedzieć: „To naturalne, iż czasem jest nam smutno.”, „Masz prawo się złościć.”, „To zrozumiałe, iż się boisz”. Wtedy uczymy dziecko, iż wszystkie emocje mają swoje miejsce i znaczenie. Istotne jest też uświadamianie tymczasowej natury emocji: „czasem słońce, czasem deszcz”. Tak jak pogoda się zmienia, tak i nasze stany emocjonalne są nietrwałe, dynamiczne, zmienne. Czasem pojawia się spokój i radość, a innym razem smutek, złość czy niepokój i to wszystko po chwili mija, robiąc miejsce na coś nowego. Przypominanie sobie o tym w trudnych chwilach, może przynieść ulgę i nadzieję.

Bardzo przydatny w książce jest rozdział o samopomocy. Niby proste sposoby, w szkole ich niestety nie uczą! Ćwiczenia oddechowe, uważność – może pani opowiedzieć czym jest pielęgnacja uważności i co daje dziecku?
W moim zamyśle ta część to taka apteczka pierwszej pomocy psychologicznej – proste, ale skuteczne i sprawdzone naukowo sposoby na to, by ukoić nieprzyjemne emocje, uczynić trudną sytuację łatwiejszą do przeżycia, powrócić do stanu równowagi i spokoju.
Praktyka uważności (mindfulness) jest właśnie jedną z takich wspierających dobrostan metod. To praktyka rozwijania świadomej obecności „tu i teraz”. Oznacza to, iż uczymy się zauważać to, co dzieje się w danej chwili w nas – w ciele, myślach, emocjach oraz na zewnątrz, w naszym otoczeniu. I przyjmujemy to bieżące doświadczenie takie jakie jest – bez oceniania. Można rozwijać uważność na wiele sposobów, ja w bajce proponuję uważny spacer – czyli koncentrację uwagi na doświadczeniach zmysłowych – zauważanie smaków, zapachów, widoków, dźwięków wokół.To cenna praktyka, ucząca bardziej świadomie przeżywać życie i doświadczać go pełniej. Pomaga też regulować emocje, radzić sobie ze stresem oraz rozwija koncentrację uwagi.
Dlatego zawsze podkreślam – uważność jest dla wszystkich. Warto ją pielęgnować nie tylko u dzieci, ale i u dorosłych.
Mam wrażenie, iż to książka z misją!
Zdecydowanie! Szerzenie idei pierwszej pomocy psychologicznej jest dla mnie bardzo ważne.Wierzę, iż jeżeli zaczniemy rozmawiać o pierwszej pomocy psychologicznej od najmłodszych lat, to dorastające dzieci będą bardziej świadome, empatyczne wobec siebie i innych oraz odważne w proszeniu o pomoc. A to w dłuższej perspektywie realnie wpłynie na dobrostan całego społeczeństwa.
Dziękuję bardzo za rozmowę i ten tytuł na moim regale.
Również dziękuję za rozmowę i uważność na tę tematykę. Wszystkiego najlepsiego!
***
Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem PWN.













