

Choć prosta w budowie, można na niej odtworzyć niezliczoną ilość dźwięków. Fletnia Pana kojarzy nam się z czasami mitycznych bogów i herosów. w tej chwili to raczej rzadko spotykany w naszym kraju instrument, choć w renesansie był w Polsce dość popularny. Gry na multankach można się nauczyć samemu.
Przykładem tego jest pan Bogdan Szlachta, który opowiedział nam o swojej przygodzie z tym instrumentem. Do ćwiczeń zmotywował go czas zamknięcia w domu podczas pandemii w 2020 roku.
– Pierwszą fletnię zakupiła mi żona, kiedy tylko usłyszała, iż mam zamiar nauczyć się grać – przyznaje pan Bogdan. – Wówczas nie miałem już wyjścia i – choć nigdy wcześniej nie tworzyłem muzyki – zacząłem naukę. Okazało się, iż wydobycie dźwięków idzie mi całkiem nieźle i intuicyjnie coraz bardziej poznawałem ten instrument. Poza tym motywowali mnie inni członkowie rodziny, kiedy okazało się, iż fletnia bardzo uprzyjemnia spotkania towarzyskie. Teraz w mojej kolekcji mam już więcej sztuk, bo każda z nich ma trochę inną barwę czy tonację.
Wzmianki o Fletni Pana można napotkać już w mitologii greckiej. Według podań grywał na niej opiekun pasterzy i trzód – bożek Pan oraz satyrowie. Fletnia Pana jest inaczej nazywana także syringą lub syrinksem. W średniowieczu fletnia była popularna w muzyce kościelnej, w tej chwili wykorzystuje się ją także w muzyce folkowej, klasycznej czy biesiadnej.
Rozmowa z panem Bogdanem Szlachtą:






autor: Anna Dziaczuk