Jesień to czas pierwszych mrozów i uruchamiania ogrzewania. Dla wielu właścicieli domów to także moment, w którym przypominają sobie o zapomnianym obowiązku. Brak aktualnego protokołu może kosztować choćby 500 złotych mandatu. Ale prawdziwy problem zaczyna się, gdy masz pożar – ubezpieczyciel może odmówić wypłaty odszkodowania za spalony dom lub mieszkanie.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce
Mandat to najmniejszy z twoich problemów
Gdy straż pożarna lub inspektor nadzoru budowlanego wykryje, iż nie przeprowadzałeś obowiązkowych przeglądów, może nałożyć mandat do 500 złotych. W skrajnych przypadkach grożą choćby wyższe kary – według Kodeksu wykroczeń możliwa jest grzywna do pięciu tysięcy złotych, a teoretycznie choćby areszt, choć w praktyce stosuje się go rzadko.
Większość ludzi myśli: no dobra, 500 złotych to nieprzyjemne, ale nie koniec świata. Zapłacę i sprawa z głowy. Problem w tym, iż finanse to dopiero wierzchołek góry lodowej. Prawdziwe kłopoty zaczynają się, gdy dzieje się coś poważnego – pożar, zatrucie tlenkiem węgla, wybuch gazu. Wtedy brak protokołu kominiarskiego staje się argumentem, który może zniszczyć twoje życie finansowe.
Polisy ubezpieczeniowe mają zapisane w warunkach, iż właściciel nieruchomości musi dbać o jej stan techniczny zgodnie z przepisami. Regularne przeglądy kominiarskie to jeden z tych obowiązków. Gdy masz pożar i zgłaszasz szkodę, ubezpieczyciel pierwsze co robi to sprawdza czy wszystko było przepisowo. Brak aktualnego protokołu? To podstawa do odmowy wypłaty.
W mieszkaniach za przeglądy kominiarskie najczęściej odpowiada spółdzielnia, ale nie zawsze. Czasami jest tak, iż mieszkanie ma kominek, a choćby i oddzielne ogrzewanie. Wszystko zależy od spółdzielni. Wtedy za ogrzewanie odpowiada właściciel. W domach z kolei najczęściej za przeglądy odpowiada sama właściciel. Nie ważne czy masz kominek czy tylko ogrzewanie – komin jest i przegląd musi być. Masz ubezpieczenie, przez lata płaciłeś składki. Spodziewasz się iż firma wypłaci odszkodowanie i będziesz mógł odbudować życie. A oni mówią: nie przeprowadzałeś przeglądów przez ostatnie dwa lata, więc odmawiamy wypłaty. I mają rację, bo warunki polisy to jasno określały.
Tlenek węgla nie ostrzega przed zabiciem
W Polsce każdego roku kilkaset osób umiera z powodu zatrucia tlenkiem węgla. To gaz bez zapachu, bez koloru, bez smaku. Nie wiesz iż jest, dopóki nie zaczynasz tracić przytomności. Pierwsza pomoc często przychodzi za późno – ludzie zasypiają i już się nie budzą. Całe rodziny giną w nocy, bo nieszczelny komin wypuścił spaliny do domu zamiast na zewnątrz.
Kominiarz podczas przeglądu sprawdza nie tylko czy przewód jest drożny, ale także czy jest szczelny, czy nie ma pęknięć, czy ciąg działa prawidłowo. To rzeczy niewidoczne gołym okiem, ale potencjalnie śmiertelne. Drobna rysa w kominie, którą laikowi trudno zauważyć, może powodować wypuszczanie spalin do pomieszczenia. Wystarczy kilka godzin w zamkniętym pokoju z niewielkim przeciekiem tlenku węgla, żeby zakończyło się tragicznie.
Nie są to przypadki z gazet sprzed lat. To dzieje się regularnie, każdej zimy. W mniejszych miejscowościach, gdzie ludzie ogrzewają domy węglem czy drewnem, statystyki są szczególnie niepokojące. Starsze instalacje, brak konserwacji, oszczędności na przeglądach – to wszystko składa się na śmiertelne połączenie.
Detektory tlenku węgla kosztują kilkadziesiąt złotych i mogą uratować życie. Ale choćby one nie zastąpią regularnego przeglądu przez profesjonalistę, który wykryje problemy zanim staną się śmiertelne.
Biurokratyczny labirynt z protokołami
Od września 2023 roku protokół kominiarski to już nie zwykły papier podpisany przez majstra. To elektroniczny dokument wprowadzany do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków, tej samej bazy gdzie rejestrujesz swoje źródła ogrzewania. Kominiarz po wykonaniu przeglądu ma obowiązek wpisać wyniki do systemu, ty zaś dostajesz potwierdzenie elektroniczne.
Teoretycznie to ma uprościć sprawę – jeden centralny system, wszystko w jednym miejscu, koniec z papierowymi protokołami gdzieś zagubionymi w szufladzie. W praktyce część właścicieli domów choćby nie wie iż taki system istnieje. Starsi ludzie, którzy przez całe życie mieli papierowy protokół od kominiarza, teraz muszą logować się przez profil zaufany i sprawdzać coś w elektronicznej bazie.
Do tego dochodzi obowiązek zgłoszenia źródła ogrzewania do CEEB w ciągu 14 dni od jego uruchomienia. Kupiłeś nowy piec? Masz dwa tygodnie na zgłoszenie. Wymieniłeś stary na nowszy model? Znów zgłoszenie. jeżeli twoje źródło ciepła działało przed lipcem 2021 roku, obowiązek zgłoszenia upłynął w czerwcu 2022 – i jeżeli tego nie zrobiłeś, formalnie łamiesz prawo.
Cała ta ewidencja ma słuszny cel – państwo chce wiedzieć czym ludzie palą, żeby kontrolować emisję zanieczyszczeń i planować politykę ekologiczną. Ale dla przeciętnego Kowalskiego to kolejny formularz, kolejny deadline, kolejna rzecz do pamiętania. I kolejna potencjalna kara gdy o czymś zapomnisz.
Jak często trzeba wzywać kominiarza
Częstotliwość przeglądów zależy od tego, czym ogrzewasz dom. jeżeli palisz węglem lub drewnem, przewody dymowe i spalinowe trzeba czyścić cztery razy w roku. Tak, cztery razy – co mniej więcej trzy miesiące. To wydatki rzędu osiemset złotych rocznie tylko na czyszczenie kominów, nie licząc samego przeglądu instalacji.
W domach ogrzewanych gazem czy olejem opałowym przepisy są łagodniejsze – dwa razy w roku. Ale instalacja gazowa wymaga także corocznego przeglądu technicznego, co daje kolejne koszty. Przewody wentylacyjne natomiast trzeba sprawdzać raz w roku, niezależnie od systemu ogrzewania.
Dla właścicieli lokali gastronomicznych przepisy są jeszcze ostrzejsze – czyszczenie przewodów co najmniej raz w miesiącu. To związane z intensywnym użytkowaniem i ryzykiem nagromadzenia tłuszczu w przewodach, co może prowadzić do pożaru. Restauracja czy bar który nie przestrzega tych zasad ryzykuje nie tylko mandat, ale też rzeczywistą katastrofę.
Wielu ludzi uważa te częstotliwości za przesadne. Argumentują iż kominy działały latami bez problemów, po co tyle przeglądów. Problem w tym, iż kominy właśnie dlatego działały, bo były regularnie czyszczone. Sadza nagromadzona w przewodzie może się zapalić i wywołać pożar od wewnątrz. Zanieczyszczone przewody zmniejszają ciąg, co prowadzi do cofania się dymu do pomieszczeń.
Problem z dostępnością kominiarzy
W teorii wszystko brzmi prosto – zadzwoń do kominiarza, umów przegląd, zapłać, dostaniesz protokół. W praktyce bywa różnie. w okresie grzewczym, szczególnie późną jesienią gdy wszyscy nagle przypominają sobie o obowiązku, kominiarze są rozchwytywani na tygodnie do przodu. Dzwonisz we wrześniu, dostajesz termin na grudzień.
W mniejszych miejscowościach problem jest większy. Uprawnionych kominiarzy jest niewielu, obsługują rozległe obszary, mają kolejki. Gdy twój jedyny lokalny kominiarz zachoruje albo jest zajęty, możesz czekać miesiąc na przegląd. A przepisy nie przewidują okoliczności łagodzących – brak dostępności kominiarza nie zwalnia cię z obowiązku posiadania aktualnego protokołu.
To tworzy dziwną sytuację. Państwo nakłada obowiązek, ale nie zapewnia infrastruktury by ten obowiązek można było łatwo spełnić. Rezultat? Ludzie albo odkładają przegląd na ostatnią chwilę i potem panikują gdy nie mogą znaleźć wolnego terminu, albo w ogóle rezygnują i ryzykują mandat, licząc iż nikt nie sprawdzi.
Jest też problem z jakością usług. Część kominiarzy robi dokładny przegląd, szczegółowo sprawdza każdy przewód, informuje o potencjalnych problemach. Inni przychodzą, robią szybki rzut oka, wpisują dane do systemu i kończą sprawę w piętnaście minut. Jako właściciel często nie wiesz czy dostałeś solidną usługę czy kabaret. Dopóki coś złego się nie stanie, różnica nie jest widoczna.
Koszty które się sumują
Podstawowy przegląd instalacji gazowej plus czyszczenie kominów to koszt około dwustu do trzystu złotych. jeżeli palisz węglem i czyszczenie jest wymagane cztery razy w roku, to już tysiąc złotych lub więcej rocznie. Dla gospodarstwa domowego o średnich dochodach to odczuwalny wydatek, szczególnie gdy dodasz rachunki za samo ogrzewanie.
Ludzie kalkulują: tysiąc złotych rocznie przez dziesięć lat, to dziesięć tysięcy. Za te pieniądze można wyremontować łazienkę albo kupić przyzwoity samochód. I zaczyna się myślenie: może tym razem odpuszczę, przecież komin działał normalnie przez ostatnie pół roku, co może pójść nie tak?
Problem w tym, iż ryzyko jest asymetryczne. Przez dziewięć lat możesz oszczędzać na przeglądach i nic złego się nie stanie. A w dziesiątym roku masz pożar który niszczy dom wart pół miliona. Te dziesięć tysięcy zaoszczędzone na kominiarzach kosztowało cię pięćset tysięcy nie wypłaconych przez ubezpieczyciela. Rachunek ekonomiczny jest prosty, ale ludzka psychologia preferuje oszczędność teraz nad ochroną przed hipotetycznym ryzykiem w przyszłości.
Są też dodatkowe koszty gdy okaże się iż coś trzeba naprawić. Kominiarz znajduje pęknięcie w kominie? Trzeba je zaizolować lub wymienić fragment. Instalacja gazowa ma nieszczelność? Wymiana części, dodatkowe prace. Te naprawy mogą kosztować od kilkuset do kilku tysięcy złotych, w zależności od skali problemu.
Co powinieneś zrobić
Jeśli mieszkasz w domu jednorodzinnym z własnym ogrzewaniem, sprawdź kiedy był ostatni przegląd. jeżeli minęło ponad rok – umów kominiarza jak najszybciej, szczególnie przed sezonem grzewczym gdy są najgorsze kolejki. jeżeli palisz paliwem stałym i dawno nie było czyszczenia kominów – tym bardziej pilne.
Sprawdź czy twoje źródło ogrzewania jest zgłoszone do CEEB. Możesz to zrobić logując się przez login.gov.pl. jeżeli nie ma twojego domu w systemie albo dane są nieaktualne – uzupełnij. To zajmuje kilkanaście minut i chroni przed potencjalnymi problemami w przyszłości.
Zamontuj detektory dymu i tlenku węgla w domu. Kosztują niewiele, mogą uratować życie. To nie zastępuje przeglądu kominiarskiego, ale daje dodatkową warstwę ochrony na wypadek gdyby coś poszło nie tak.
Jeśli szukasz kominiarza, sprawdź jego uprawnienia. Mistrzowie kominiarscy oraz osoby z odpowiednimi uprawnieniami budowlanymi mogą wykonywać przeglądy. Nie każdy kto się reklamuje jako kominiarz ma prawo wpisywać protokoły do systemu.
Zachowaj wszystkie dokumenty związane z przeglądami i naprawami. jeżeli kiedyś będziesz składać wniosek o odszkodowanie z ubezpieczenia, firma zechce zobaczyć historię konserwacji. Im pełniejsza dokumentacja, tym mniejsze ryzyko odmowy wypłaty.
I przede wszystkim – traktuj to poważnie. Nie jako przykry obowiązek narzucony przez państwo, ale jako realną ochronę twojego życia i majątku. Kilkaset złotych rocznie to naprawdę niewielka cena za spokój ducha i bezpieczeństwo rodziny.