Nie bierz życia za pewnik
Kiedy na moim warszawskim osiedlu wyłączony zostaje prąd i zalega głucha cisza, czuję się nieswojo.
Nie ma światła, internetu, a choćby wody (tak połączone są ze sobą systemy w naszych budynkach).
Wszystko się zatrzymuje, a ja siedzę w ciszy i w kompletnym poczuciu bezradności.
I wtedy myślę o tym, jak codziennie biorę za pewnik gorący prysznic, kawę z ekspresu i muzykę sączącą się z głośników.
Kiedy kilka miesięcy temu w naszej rodzinie pojawiła się ciężka choroba, każdego dnia budzę się rano z myślą: jak dobrze, iż nie czuję bólu. Ja i moje dziecko.
Praktyka wdzięczności
Co łączy brak prądu z ciężką chorobą? Niewiele. To, o czym chcę jednak powiedzieć, to o braniu życia za pewnik. Za brak umiejętności odczuwania wdzięczności i mówienia słowa: dziękuję.
Za życie, za zdrowie, za brak bólu, za dziecięcy śmiech, za słońce ogrzewające kark, za posiłek, który karmi nasze ciała i dusze.
Jest nam trudno choćby zauważyć to wszystko, za co możemy czuć wdzięczność, a jeszcze trudniej powiedzieć komuś, iż jesteśmy wdzięczni za ich obecność.
Kiedy ostatnio powiedziałeś temu, kogo kochasz: "Jak dobrze, iż jesteś"?
Może to zabrzmi sztampowo, ale praktyka wdzięczności jest realnym procesem i może być niezwykle uzdrawiającą. Na wielu poziomach wpływa na nasz dobrostan psychiczny i fizyczny. Wymaga od nas zatrzymania, wyciszenia i "zagapienia się" na szczegóły, które są zachwycające, jeżeli tylko je dostrzeżemy.
I to jest właśnie coś, czego możemy nauczyć się od naszych dzieci. Zapatrzenia się w chmury, zasiedzenia się na mokrej od deszczu trawie, zagapienia w kwiaty pod stopami. Bycia, bez żadnych kryteriów, które muszą zostać spełnione. Docenienia prostych rzeczy, dostępnych na wyciągnięcie dłoni.
Umiejętność czucia wdzięczności została nam poniekąd odebrana. Możemy jednak ją sobie zwrócić, codzienną, świadomą pracą. Naprawdę warto.