REKLAMA
Zobacz wideo
"W ciąży przez cały czas chodzę do mojej pani psycholog"
Weronika: W łazience znalazł mnie mąż- Miałam już wcześniej depresję. Nie porodową, ale zwykłą. Dobrze znany był mi ten ciemny cichy pokój, w którym chce zamknąć się mózg. Tak, byłam przemęczona, urodziłam pandemiczne dziecko, a okoliczności mojego - zarówno pierwszego, jak i drugiego - porodu były bardzo stresujące. Z synem, 10 dni po terminie, wylądowałam na patologii ciąży. Dwa dni czekałam na wywołanie porodu, bo wszystkie sale były zajęte.Po porodzie syna moje ciało nie regenerowało się tak gwałtownie jak po córce. Miałam poważnie problemy z kręgosłupem, łapałam każdą infekcję, cały czas byłam chora, nie miałach w sobie żadnej fizycznej siły, byłam bardzo słaba. Miałam wrażenie, iż rozpadam się na kawałki. Mijały tygodnie, a zmęczenie nie mijało.Chciałam jedynie, żeby wszyscy dali mi wreszcie spokój. jeżeli moje słowa czyta teraz młoda mama, która czuje się podobnie, jak ja kilka lat temu, to powiedziałabym jej, żeby nie zwalała wszystkiego na przemęczenie, burzę hormonów. Ja wiem, iż się nie chce, iż nie ma się w sobie żadnej siły, ale trzeba ruszyć po pomoc. jeżeli nie, będzie tylko gorzej. Wiem, co mówię, bo to przeżyłam.Myślałam, iż poradzę sobie sama. Mówiłam sobie, iż to nie jest depresja. Przecież ją wyleczyłam, znałam jej mechanizmy. A mimo to pewnego dnia znalazłam się na podłodze łazienki, z głową wciśniętą w ciemny kąt między wannę a kaloryfer. Leżałam skulona w kłębek, zasłaniając ręcznikiem głowę. Moje dziecko miało kilka miesięcy, płakało w łóżeczku. Nie wiem, czy było głodne, czy zmęczone.
Marzyłam, żeby zniknąć, żeby rozpłynąć się nicość. Chciało mi się wyć, wbijałam paznokcie w ciało, bo wiedziałam, iż nie mogę choćby tego. Że nie mogę dzieciom zrobić tej traumy, matki, która zniknęła.Nie byłam samodzielną matką, nie byłam matką bez wsparcia, bez możliwości finansowych, bez wiedzy. Mimo tego wpadłam w tę okropną dziurę. Wtedy w łazience znalazł mnie mąż. Pozwolił mi spojrzeć na siebie swoimi oczami. Zrozumiałam, iż jest źle. Poszłam do lekarza. Na początku tylko spotkanie online. Na tyle byłam gotowa. Dostałam leki. Bezpieczne podczas karmienia piersią. Poprawiło mi się. Z depresji wychodziłam długo. Nie zaczęła się od razu po porodzie. Do lekarza psychiatry trafiłam, kiedy synek miał pół roku.
Depresja poporodowa. To choroba, którą trzeba leczyć fot: Shuterstock/christinarosepix
"Chce pomóc, rozczesuje potargane włosy mamy""Mama podchodzi do Emmy. Mama ma słońce we włosach. Uśmiech we włosach. Kochane włosy. Szczęśliwe włosy, które trzepoczą i tańczą. [...] Ale mama Emmy bywa też dziwna i smutna, i przestraszona. Wtedy tylko leży na sofie" - czytam w książce "Włosy mamy" norweskiego duetu Gro Dahle i Svein Nyhus, znanego z poruszania tematów tabu z perspektywy dziecka.Emma zastanawia się, dlaczego mama nie odpowiada na jej wezwania, prośby, nie przygotowuje jej jedzenia, mimo iż Emma jest głodna. Dziewczynka nie rozumie, co się dzieje. Staje się coraz bardziej przerażona i zagubiona. W końcu dochodzi do wniosku, iż przyczyna tkwi we włosach mamy, które stały się ciężkie i splątane. Chce pomóc, rozczesuje potargane włosy mamy. Próbuje działać, by móc odzyskać spokój i poczucie bezpieczeństwa.
Ilustracja z książki 'Włosy mamy'. Wydawnictwo: EneDueRabe fot: materiał prasowe
Nie ma zbyt wiele książek dla dzieci o depresji rodzica. Dlatego "Włosy mamy" to pozycja wyjątkowa. Nie tylko dlatego, iż to piękna opowieść, której głównymi bohaterkami są mama i córka i ich emocje, ale także dlatego, iż dzięki książce oswajamy depresję rodzice. Bo to nie jest wstyd, żadne tabu. To choroba, o której trzeba mówić, bo nieleczona sprawia, iż cierpi nie tylko matka, ale też jej dziecko.Prawdopodobnie dwie z dziesięciu kobiet po urodzeniu dziecka zachoruje na depresję poporodową. Ale nie mamy realnych danych, bo wciąż bardzo dużo młodych mam choruje w samotności, w ukryciu.Za Ministerstwem Zdrowia, z artykułu "Młoda matka w depresji": "Od 10 do 22 proc. kobiet po porodzie cierpi na depresję poporodową. Niestety co druga nie zwraca się o pomoc do specjalisty. Kobiety są pod silną presję społeczną, żeby być dobrymi matkami. Często słyszą, iż macierzyństwo to największe szczęście, a ich problemy i wahania nastroju to tylko efekt działania hormonów. Kiedy w mediach promowany jest idealny obraz młodej matki, uśmiechniętej i z nieskazitelną figurą tuż po porodzie, trudno się przyznać, iż z trudem przeżywasz każdy dzień".
Poród w szpitalu Fot. Shutterstock
Agnieszka: Nic nie czułam przez pierwsze lata macierzyństwaJest mamą dziesięcioletniej córeczki. Wyczekanej. O ciążę starali się ponad rok. Udało się. Spełniło się marzenie o macierzyństwie.Agnieszka: - Córkę urodziłam w 2015 r. przez cesarskie cięcie, bo bardzo bałam się, iż poród pójdzie nie tak i coś złego może się stać córeczce. Miałam orzeczenie od psychiatry o tokofobii. Kiedy zaraz po porodzie zobaczyłam córkę, nic nie poczułam. Tak jakbym w tym momencie umarła, a nie narodziła się jako matka.Mąż trzymał córkę na rękach, wpatrywał się w nią jak w obrazek, a ja nic... Gdy powiedział, iż może da mi ją do przytulenia, wykręciłam się dreszczami, iż nie chcę, żeby spadła z łóżka, kiedy mną trzęsie.W domu było tylko gorzej. Działałam jak automat, miłości w tym nie było. Zmęczenie fizyczne nie pomagało.
Gdy próbowałam powiedzieć, iż jest mi źle, iż nie wiem, co się ze mną dzieje, usłyszałam od bliskiej osoby: "Przecież masz zdrową córkę, dlaczego narzekasz?". Więc przestałam. Uznałam, iż moje emocje nie są ważne, iż nie ma na nie miejsca.Przestałam mówić, iż mnie boli, wszystko dusiłam w sobie, na zewnątrz byłam jak każda inna matka dbająca o swoje dziecko. Tylko iż ja przez pierwsze lata macierzyństwa nie miałam w sobie żadnych uczuć.Nie byłam u specjalisty, bo bardzo mocno uwierzyłam w to, iż skoro urodziłam zdrowe dziecko, to nie mam prawa czuć się źle. Czułam ogromny wstyd przed rodziną, iż nie potrafiłam tego docenić. Codziennie byłam na siebie wściekła, iż nie wiem, jak pokochać własne dziecka. A wszyscy dookoła mi powtarzali, iż macierzyństwo to taki cudowny i słodki czas, jak lukier. Słyszałam o tej ogromnej miłości wybuchającej na porodówce, o budowaniu bliskości z dzieckiem podczas karmienia piersią. A dla mnie karmienie było tylko fizycznym bólem.Domyślałam się, iż mam depresję poporodową, czytałam o tym dużo na różnych stronach psychologów. To mi pomagało zrozumieć, iż nie jestem wybrakowana.W tym roku córka skończy 10 lat. Nasze relacje i emocje - mam nadzieję - są już poukładane. Uczę się ją kochać i czuję, iż coraz lepiej mi to wychodzi. Każdego dnia jest we mnie jednak ból i ogromny smutek wspomnień z pierwszych lat mojego macierzyństwa.
Zgodziłam się opowiedzieć o sobie po to, aby inne dziewczyny, które po porodzie poczują to samo co ja, nie bały się o tym komuś opowiedzieć. jeżeli nie rodzinie, to lekarzowi czy lekarce.Nieleczona, w skrajnych przypadkach, prowadzi do samobójstwaPsychiatra lek. Paweł Brudkiewicz na łamach "Medycyny Praktycznej" pisał o tym, iż "kobiety boją się lub wstydzą przyznać do odczuwanych przez siebie niepokojów i kryzysowych stanów" i iż "brak odpowiedniego rozpoznania i leczenia może mieć niekorzystny wpływ na relacje kobiety z dzieckiem, partnerem i rodziną, a przede wszystkim na rozwój emocjonalny dziecka. Depresję poporodową trzeba diagnozować i leczyć, bo nieleczona, w skrajnych przypadkach, prowadzi do samobójstwa, które zdarza się na szczęście rzadko, ale jest - niestety - jedną z przyczyn zgonów wśród młodych matek.Leczenie łagodnych przypadków depresji poporodowej polega na zastosowaniu psychoterapii, psychoedukacji i wsparcia psychologicznego, w przypadkach bardziej nasilonych stanów stosuje się leki przeciwdepresyjne. Większość z tych farmaceutyków można bezpiecznie stosować w okresie karmienia piersią, ale ostateczną decyzję w tym zakresie - co do wyboru leku i kontynuacji laktacji - należy omówić z prowadzącym lekarzem psychiatrą" - czytamy w artykule "Depresja i psychoza poporodowa"."Nikt nie zrozumie cię lepiej niż druga matka"Czułe Plemię to przestrzeń, w której młode mamy mogą oswajać swoje emocje i dzielić się tym, co je porusza. To miejsce bardzo potrzebne, bo w chwilach wątpliwości, kryzysu, smutku, możesz dołączyć do grupy wsparcia. I posłuchać, iż w swoich macierzyńskich zmaganiach i kryzysach nie jesteś sama. Że wokół ciebie są inne kobiety, które też, być może, tak jak ty, potrzebują opowiedzieć o tym, z czym się borykają.
Alicja Szuchnik, psycholożka i terapeutka, założycielka Czułego Plemienia, od lat towarzyszy kobietom w początkach ich macierzyństwa. Pomaga oswajać emocje, których czasem się obawiają lub wstydzą."Pamiętaj, na życiowym zakręcie nie jesteś sama!" - pisze w serwisie społecznościowym założycielka Czułego Plemienia. Dalej czytamy:"Rodzisz dziecko i wszystko się zmienia. Skręcasz w drogę, która wiedzie w nieznane. Czasem skręcasz i po jakimś czasie orientujesz się, iż się zgubiłaś. Albo iż okolica, w którą dotarłaś, wcale ci się nie podoba. W podróży, w którą się udałaś, warto mieć życzliwe osoby na pokładzie. A najlepiej to stworzyć sobie całą sieć wsparcia. Wioskę, bez której trudno wychować dziecko. Własne kobiece plemię może być jej częścią. istotną częścią!".Wiarygodnym badaniem ułatwiającym wykrycie depresji poporodowej jest Edynburska Skala Depresji Poporodowej. Test składa się z dziesięciu pytań, na które kobieta odpowiada samodzielnie. Wypełnienie testu jest proste i zajmuje około pięciu minut. Uzyskanie punktacji granicznej (12-13 pkt na 30 możliwych) lub wyższej wskazuje na prawdopodobieństwo depresji. Wysoki wynik nie świadczy, iż masz depresję, warto jednak, żebyś skonsultowała ten wynik ze specjalistą.
Na stronie Ministerstwa Zdrowia czytamy o tym, jakie sytuacje, emocje i stany powinny skłonić do tego, aby o swojej kondycji psychicznej porozmawiać ze specjalistą. Co powinno zaniepokoić?Zły nastrój trwa powyżej kilkunastu dni.Czujesz smutek przez większość dnia i masz kiepski nastrój, ciągle i łatwo płaczesz, jesteś podenerwowana i rozdrażniona.Nic cię nie cieszy, nie potrafisz choćby się uśmiechnąć.Odczuwasz intensywne lęki, boisz się o zdrowie dziecka, boisz się zostawać z nim/z nią sama w domu, boisz się stale, iż coś mu/jej się stanie, boisz się nieustannie, iż skrzywdzisz dziecko.Masz natrętne, negatywne myśli, uważasz siebie za kiepską matkę, uważasz, iż nigdy sobie nie poradzisz z dzieckiem, winisz siebie o wszystko.Masz poczucie, iż nikt nie jest w stanie ci pomóc, iż nigdy nie będzie dobrze, iż znalazłaś się sytuacji bez wyjścia, w jakiejś pułapce życiowej.Nie masz ochoty zajmować się dzieckiem, jest ci obojętne lub cię denerwuje, obwiniasz siebie o to, iż nie czujesz euforii z macierzyństwa i miłości do dziecka.Trudno jest ci podjąć najprostsze decyzje, np. czy wyjść dziś na spacer, jak ubrać dziecko.Nie masz na nic siły, nawet, by wstać z łóżka, umyć się, ubrać.Nie masz apetytu lub wręcz "zajadasz" swój smutek.Masz trudności ze snem, nie wysypiasz się, nie możesz zasnąć, budzisz się nad ranem, ale nie w tym rytmie dobowym, co dziecko.Czujesz się cały czas zmęczona i osłabiona.Powinno Cię również zainteresować: Karmię, pilnuję, gotuję, sprzątam, pracuję. Można wypalić się jako matka