Jak przystało na szczęściarzy, którym należy się atencja i uwielbienie, mają dwa duże międzynarodowe święta i pewnie kilka pomniejszych.
Są bardzo inteligentne. Na tyle, iż świadomie nie pozwalają się udomowić. Fakt ten w zupełności nie był przeszkodą, aby jeden z nich został honorowym burmistrzem miasta Talkeetna, na Alasce. Ten wyjątkowy futrzak nazywał się Stubbs i „rządził” na Alasce aż do swojej śmierci, jak możemy przeczytać na Twitterze CNN. I to nie jedyny przypadek, gdy zwierzak tego gatunku próbował swych sił w polityce. Prawdopodobnie zachęcony sukcesem Stubbsa, kolejny czworonóg w roku 2013 kandydował na stanowisko burmistrza. Tym razem miasta Xalappa w Meksyku. Wszystko dlatego, iż sprawujący politykę ludzie zawiedli i wyborcy, chcąc im wskazać, jak dalece się pogubili, na godnego ich następcę wytypowali – zwierzę. I to nie byle jakie ale – KOTA.
Koty to fascynujące stworzenia. Gdy witają „ziomali” na dzielnicy – podnoszą ogon. Trudne tematy wyjaśniają i to na odległość, głośnym i zatrważającym zawodzeniem. To, iż nie są psami, manifestują drapaniem i gryzieniem przy próbie pogłaskania ich po brzuszku, gdy, leżąc w pozycji horyzontalnej, oddają się relaksowi i błogiemu „nicnierobieniu”.
Ponoć ludzi postrzegają jak większe wersje siebie więc gdy mruczą i ocierają się o nasze nogi, dają sygnał, iż traktują nas jak większe koty, które w pełni akceptują. I nie warto tu wyobrażać sobie czegoś więcej dodając sobie tym animuszu i podbijając własne ego. Gdy koty nas lubią i akceptują uważają nas za fajne koty. A to ponoć w kocich oczach wielki komplement.
Mają siedem żyć i choć człowiek myśli, iż są oswojone i udomowione – zawsze chodzą swoimi drogami, jeżeli nie fizycznie, to na pewno mentalnie.
Koty, kotki, kocurki, kociątka, kocury. Dziś ich święto – Międzynarodowy Dzień Kota.
Koty to trochę samosiejki. Żyją prawie wszędzie. Nie wymagają specjalnego klimatu i środowiska. Odnajdują się zarówno na dzikich podwórkach jak i na salonach. Potrafią przetrwać praktycznie w każdych warunkach, zarówno przystosowując się do tych cięższych jak i z łatwością adoptując do dobrych, w mgnieniu oka, wykorzystując je do własnych celów.
Według raportu FEDIAF Facts and Figures w roku 2020 to właśnie koty wymienia się jako najczęstszych towarzyszy człowieka. Na początek drugiej dekady XXI wieku to właśnie one były najpopularniejszymi zwierzętami domowymi i trend ten z czasem nie zmalał. Najwięcej kotów w Europie hoduje się w Rosji, Niemczech i Francji. Polska dzierży miejsce tuż za podium. W skali europejskiej, bo w rodzimej, i tak wolimy ponoć psy. Różnica nie jest wielka acz zdecydowanie zauważalna.
Na świecie żyje około 500 milionów kotów a ich wspólna historia, droga i często trudna przyjaźń z człowiekiem liczy sobie już około 10 tysięcy lat, choć o ich wcześniejszych interakcjach z ludźmi wzmiankowano dużo wcześniej. Historia opisuje ich bytność niedaleko siedlisk ludzkich m. in. na Cyprze, w Mezopotamii czy Egipcie.
Przyjmuje się, iż koty pochodzą z Afryki, z Nubii (to wcześniejsza nazwa terenów jakie dziś zajmuje południowy Egipt) a zawędrowały do naszego kraju przez liczne wpływy Cesarstwa Rzymskiego. Praprzodkiem kotów, jakie dziś wylegują się na naszych fotelach był kot nubijski. Czczony w Starożytnym Egipcie, uwielbiany i otaczany prawdziwym kultem. Nie mogło być inaczej, skoro uważany był za wcielenie bogini płodności Bastet. Tajemniczy i zawsze chadzający własnymi ścieżkami gwałtownie stał się ulubieńcami ludzi.
Koty nie mają łatwego charakteru i wiele osób uważa, iż to one wychowują nas, ludzi a nie odwrotnie. Nie przeszkadza nam to jednak kochać je i wiele im wybaczać.
Kochamy je wszystkie. Od półdzikich dachowców po te bardzo prestiżowe z rodowodami. Karmimy zanim sami usiądziemy do stołu i witamy, zanim zdejmiemy buty i płaszcz. Jak tak spojrzeć głębiej, to koty sięgnęły po mistrzostwo w kategorii umilania sobie życia. Ani się spostrzegliśmy, gdy wymruczały sobie liczne przywileje. Mają swoje miejsce na kanapie, własny fotel, ulubioną karmę i pełną uwagę, bez względu na porę dnia lub nocy. Choć w kwestii dopominania się własnych praw nie są tak subtelne jak pies to liczba ich miłośników, czasami wręcz fascynatów – nie maleje, a wręcz przeciwnie.
Mimo całej frustracji , jaką budzą nie chcąc współpracować na naszych – ludzkich zasadach,
koty mają zbawienny wpływ na człowieka. I to, co często się podkreśla, w każdym aspekcie jego życia.
Z tego też powodu „kototerapia”, czyli leczenie kotem doczekała się swojej nazwy. To felinoterapia.
Jak przeczytać można na stronie koty.pl, która cytuje z kolei Medicineinfo oraz Earth-chronicles, felinoterapia ma niepoślednie znaczenie w leczeniu zaburzeń zarówno fizycznych jak i psychicznych. Zwłaszcza dzieci chore na ADHD mają szansę odkryć zbawienną moc „kototerapii”. Głaskanie i zabawa z kotem uspokaja, wycisza i powoli przywraca równowagę emocjonalną. Choć oczywiście nie tylko.
Jako, iż koty mruczą z częstotliwością 25 Hz, co idealnie współgra z ludzkim biorytmem, kocie mruczenie nie tylko nie przeszkadza i nie zakłóca spokoju, ale wręcz działa terapeutycznie. Relaksuje i wprawia w dobry nastrój, a jak wiadomo, wypoczęty, zrelaksowany organizm produkuje mniej hormonu stresu, który jest przyczynkiem do wielu chorób.
Dyskretne kocie mruczenie idealnie wpływa też na ludzi cierpiących na nadciśnienie. Co prawda kota nie można przepisać na receptę ale liczne opracowania mówią, iż nie można go przedawkować Zrelaksowany kotek swym zadowolonym mruczeniem obniża również ciśnienie krwi. I zjawisko to działa, bez względu na to, czy kota głaszczemy czy tylko siedzimy obok, gdy mruczy.
Posiadanie kota (i choć w przypadku kota słowo „posiadanie” nie do końca się sprawdza, zostańmy jednak przy tej nomenklaturze) oraz długotrwałe przebywanie w jego towarzystwie powoduje, iż rzadziej zapadamy na choroby serca. Przyjmuje się, iż około 40% czynnych “kotolubów” rzadziej choruje na serce niż ludzie nie mający w swoim otoczeniu tych pięknych zwierząt.
Kocie mruczenie idealnie synchronizuje się też z ludzkim oddechem. Co ciekawe, pomijając aspekt relaksacyjny, wibrujące, sugestywne mruczenie nastraja organizm człowieka na tyle skutecznie, iż przestaje on się spinać i poddając sugestywnym rytmowi narzuconemu przez kota – oddycha on lżej, swobodniej i spokojniej. Ta część „kototerapii” najlepiej sprawdza się u astmatyków.
Koty to ponoć też najlepsze środki przeciwbólowe. Działają gdy męczy nas migrena, bolą stawy, mięśnie i kości.
I o ile koty często, dosłownie, wchodzą nam na głowy, nie chodzi o to, by robić z nich okład. W przypadku migreny wystarczy ułożyć czoło niedaleko karku czworonoga, by terapeutyczne, wibrujące mruczenie zaczęło działać kojąco na układ nerwowy obniżając intensywność odczuwania bólu.
“Plasterek z kota” nakładać można za to na inne bolące miejsca. Wszystko przez kocią sierść, która najonizowana jest ujemnie, podczas gdy miejsca, w których odczuwamy ból – dodatnio. Kot potrafi wyczuć miejsce, które nas boli i często układa się tak, by do niego przytulić, przez co jony z jego sierści neutralizują te szkodliwe powodujące u nas ból. Taka kuracja w połączeniu z terapeutycznym mruczeniem pozwala wracać do zdrowia w bardzo komfortowy i miły sposób.
Ponoć mruczenie wspomaga również zrastanie się złamanych kości, nie tylko kocich ale także ludzkich. Zatem, nie podgłaśniajmy radia, gdy “nadaje” nasz kot, zwłaszcza, gdy mamy w gipsie rękę lub nogę. Co interesujące kocie mruczenie łagodzi również przykre objawy reumatyczne oraz ogranicza ryzyko rozwoju osteoporozy, która dopada, gdy nasze kości tracą gęstość mineralną.
Koci kompres lub sama kocia obecność w domowym zaciszu wspomaga proces gojenia pooperacyjnego. Pomaga też na stłuczenia, naciągnięcia i nadwyrężenia mięśni. Zalecane są zatem kocią obecność we wspólnym fotelu, zarówno po treningach jak i po dużym wysiłku fizycznym. Gdy obolali potrzebujemy chwili, by się zregenerować. Na taką okoliczność kot na kolanach będzie absolutnym dopełnieniem pojęcia relaksu i domowej odnowy.
Jakby tego było mało, te nieufne i zawsze stawiające na swoim stworzenia w magiczny sposób przedłużają ludzkie życie, udostępniając nam niejako jedno ze swoich licznych istnień.
Przeprowadzony przez amerykańskich i niemieckich badaczy eksperyment, który obejmował obserwację blisko 10 tysiącach osób żyjących pod jednym dachem z futrzanym czworonogiem wykazał, iż ludzie mieszkający z kotami, są spokojniejsi, bardziej opanowani i pogodni. Wibrujące mruczenie, które idealnie synchronizuje się z ludzkim biorytmem oraz ciepło i prozdrowotna moc kociego futerka sprawiają, iż koci entuzjaści żyją lepiej, pełniej i spokojniej.
Cóż zatem znaczą małe kocie fochy, manifestacja siły i próba charakterów, którym poddają nas te tajemnicze i wspaniałe zwierzęta? Absolutnie nic. Terapeutyczna moc kotów połączona z ich zniewalającym urokiem i magnetycznym, sugestywnym przyciąganiem powoduje, iż kochamy je miłością absolutnie nielogiczną i niezrozumiałą instynktownie do nich lgnąc, choć często odpychają nas i manifestują swoją niezależność.
Jak pokazują coraz bardziej szczegółowe obserwacje wpływu kotów na ludzi – ta nasza, ludzka bezwarunkowa miłość ma głęboki sens. Bo choć koty nie zawsze okazują wdzięczność, zawsze ją oddają, wspierając nas, choćby ze swojej bezpiecznej strefy.
W Dniu Kota wszystkim Kotom i ich Przyjaciołom życzymy zdrowia i wszystkiego co najlepsze.
„Kotolubom” – dobrego życia, a Kotom, Kotkom i Kocurkom – dobrych żyć. I to absolutnie wszystkich.
Tekst Janaczek Iza