Michał miał bardzo zły nastrój. Wieści ze szpitala były złe, pieniędzy brakowało, a tu jeszcze przyplątało się do niego małe szczenię. Michał próbował je odgonić, a potem powiedział: – No i co ja z tobą zrobię? Jestem stary. Mam siedemdziesiąt pięć lat. Jestem biednym dziadkiem. Mam niską emeryturę i maleńki pokoik, i to choćby nie swój. Jestem chory. Zostało mi już niewiele. No i gdzie cię wezmę? Ale szczenię nie zamierzało go słuchać

przytulnosc.pl 9 godzin temu

Starszy mężczyzna wracał do domu w bardzo przygnębionym nastroju. W szpitalu usłyszał, iż sprawa jest jasna i niezbyt optymistyczna. Nic nie da się zrobić, „proszę brać witaminy”. A czego adekwatnie pan chciał? Ile pan ma lat, panie Michale?

Siedemdziesiąt pięć. Michał doskonale pamiętał, ile ma lat. Lekarz miał rację, choć był dość oschły. Siedemdziesiąt pięć to przecież dużo. Przeżyłeś, ustąp miejsca innym. I nie oczekuj niemożliwego…

Na dodatek Michał miał problemy finansowe, a musiał jeszcze płacić za wynajmowany pokoik.

Córka sprzedała mieszkanie, bardzo potrzebowała pieniędzy. Obiecała kupić ojcu nowe lokum. Ale na razie się nie udało, wydatków było sporo.

Michał prawie potknął się o szczenię. Siedziało na drodze, całkiem samo. I patrzyło na niego złotymi oczami.

Było zimno, a szare szczenię trzęsło się całe.

Michał chciał ominąć szczeniaka, ale ten niezdarnie pobiegł za nim. Był malutki. I te złote oczy…

Michał powiedział:

– No i co ja z tobą zrobię? Jestem stary. Mam siedemdziesiąt pięć lat. Jestem biednym dziadkiem. Mam niską emeryturę i maleńki pokoik, i to choćby nie swój. Jestem chory. Zostało mi już niewiele. No i gdzie cię wezmę?

Ale wziął… Wziął na ręce i wsunął pod kurtkę. Zrobiło się ciepło i szczenięciu, i Michałowi.

I tak poszli razem do domu. Do małego pokoiku. Do akademika, gdzie nikogo nie obchodziło, kogo przyniosłeś i z kim mieszkasz…

Michał dał szczeniakowi zupę z chlebem. Sam też zjadł. Nagle odzyskał apetyt!

Potem posprzątał po śpiącym szczeniaku. A potem położyli się razem spać na starym tapczanie. Michał zdążył tylko powiedzieć szczeniakowi, iż teraz nazywa się Cezar. Ładne imię! I nie szkodzi, iż biedny, chory staruszek nie może Cezarowi niczego zagwarantować. choćby tego, iż rano się obudzi…

I co?

Cezar wyrósł na małego, zabawnego pieska. I przeżył prawie 20 lat!

Tyle samo przeżył Michał.

Żyli razem dobrze, bo Michał nie martwił się już chorobą ani starością, tylko tym, czym nakarmić psa. Zadzwonił do znajomego, którego znał jeszcze z młodości. Ten zaproponował cichą pracę – naprawę okien. To były niewielkie, ale potrzebne pieniądze. A córka jednak kupiła ojcu pokoik; wykupiła ten, który wynajmował. W końcu dotrzymała obietnicy…

Z psem trzeba było wychodzić na spacery. Na początku Michał zmuszał się do tego wbrew sobie, wychodził z Cezarem do parku, na wybieg dla psów. A potem się przyzwyczaił. Poznał dobrych ludzi, właścicieli innych psów. Zaczął rozmawiać, prowadzić rozmowy…

Nikt nie wie, ile jeszcze będzie żyć. To nikomu nie jest dane wiedzieć…

Ale przeżyli razem prawie dwadzieścia lat.

I choćby jeżeli wydaje się, iż lata i problemy się nawarstwiły, a życia i pieniędzy pozostało niewiele, może się okazać, iż to nieprawda. Życie jest w istocie małe. Ale dobro je przedłuża, napełnia. Zwiększa i nadaje sens. Trzeba zdążyć czynić dobro, choćby jeżeli wydaje się, iż czasu już nie zostało.

Idź do oryginalnego materiału