Do tej sytuacji odniósł się Maciej Malinowski. Dietetyk w mediach społecznościowych obala mity i doradza, jak jeść zdrowo. A wszystko w sposób zgodny z dostępną wiedzą i doniesieniami naukowymi. W jednym z nagrań zwrócił uwagę na przykre zjawisko, którego doświadczać możemy niestety nie tylko w sieci.
REKLAMA
Zobacz wideo Michał Wrzosek zdradza, dlaczego został dietetykiem. "Zmagałem się z otyłością" [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]
"Otyłość to nie wybór, a choroba"
- Jest to typowa forma stygmatyzacji choroby otyłościowej. W tym przypadku kpina i szyderstwo z wyglądu dziecka. Co gorsza, liczba polubień pod zacytowanymi komentarzami pokazuje, jak społecznie akceptowalne jest to zjawisko i jak mało rozumiemy temat choroby otyłościowej - podkreślił dietetyk.
Wśród wielu osób wciąż dominuje przeświadczenie, iż otyłość to tylko kwestia nawyków. Że sami jesteśmy odpowiedzialni za to, co dzieje się z naszym ciałem. I iż sami możemy sobie z tym poradzić - wystarczy mniej jeść i więcej się ruszać. Prawda? Tymczasem, jak od lat donoszą naukowcy, otyłość jest chorobą mocno związaną z czynnikami genetycznymi i środowiskowymi, a nie jedynie z podejmowanymi przez nas decyzjami. Szydercze jej komentowanie wcale nie sprawi, iż poradzimy sobie z chorobą. Wręcz przeciwnie, może mieć naprawdę tragiczne skutki.
Jak czytamy w zacytowanej przez dietetyka publikacji: "W praktyce może to zwiększać ryzyko depresji, zaburzeń odżywiania i niskiej samooceny, dodatkowo przyczyniając się do przejadania się i ograniczenia aktywności fizycznej". - To prowadzi do błędnego koła osób chorujących na otyłość. Ale my możemy to koło przerwać. [...] Otyłość to nie wybór, a choroba i osoby chorujące na nią potrzebują wsparcia, a nie oceny.
"Wieśniackie i przemocowe społeczeństwo mamy"
Niestety nie każdy jest tego świadomy, co doskonale obrazują także komentarze pod nagraniem Macieja Malinowskiego. Ze świecą można szukać poparcia słów dietetyka, za to nagonka na osoby otyłe ma się całkiem dobrze. Wśród nich można jednak wyhaczyć kilka wartościowych wypowiedzi oraz zrozumieć, jak to wygląda z perspektywy osoby, która się z tą chorobą zmaga. "W 2025 roku takie komentarze. Pachnie latami 90. Wieśniackie i przemocowe społeczeństwo mamy" - stwierdził jeden z użytkowników.
Warto zauważyć, iż tego typu krytyka często pojawia się już w szkołach. Wiele osób już od najmłodszych lat dorasta w przeświadczeniu, iż szydzenie z dzieci z nadwagą to nic wielkiego, zwykłe przepychanki słowne, standardowy element krajobrazu dzieciństwa. Do takich osób, zupełnie nieświadomych problemu, należała nasza rozmówczyni.
- U mnie w klasie w podstawówce była dziewczyna, która miała nadwagę. Przeraża mnie to, iż się z nią kumplowaliśmy, a nie mieliśmy problemu z tym, żeby jej to wytykać. Niektórzy śmiali się z jej brzucha, wyzywali ją od grubasów. Mieliśmy po 8-9 lat i byliśmy w tym wręcz bezczelni. Teraz nie mogę w to uwierzyć. Dorośli w ogóle na to nie reagowali. Dla nich chyba też było to normalne wtedy, iż jak ktoś jest grubszy, to można mu docinać. Potem gdy w okresie nastoletnim sama przytyłam, zrozumiałam, jak ta dziewczynka się czuła (mimo iż ja jej aż tak strasznie jak inni nie dokuczałam). Sama wtedy usłyszałam od kolegów, iż "się spasłam i przestałam być fajna" - wspomina nasza rozmówczyni, która na własnym przykładzie przekonała się, iż to rzeczywiście nie prowadzi do niczego dobrego.
"Nie trzeba mi mówić, iż jestem gruba. Ja to wiem. Codziennie"
Byłam tą dziewczynką, która na basenie udawała, iż boli ją brzuch, żeby nie musieć się rozbierać. Tą nastolatką, która jadła w ukryciu, a potem płakała w poduszkę z obrzydzenia do siebie. Tą kobietą, która słyszała: masz taką ładną twarz, szkoda
- wyznała jedna z osób w komentarzach pod nagraniem dietetyka. - "Nie trzeba mi mówić, iż jestem gruba. Ja to wiem. Codziennie. Każde lustro, każde spojrzenie, każdy żart 'dla śmiechu' przypomina mi o tym boleśniej, niż ktokolwiek jest w stanie sobie wyobrazić. Otyłość boli. Ale bardziej boli to, jak świat traktuje ludzi takich jak ja. Jakbyśmy nie zasługiwali na czułość, szacunek, spojrzenie bez oceny. Nie jestem leniwa. Nie jestem bezsilna. Jestem człowiekiem. Z historią, którą noszę w ciele. I sercem, które wciąż próbuje siebie pokochać, mimo iż świat tego nie ułatwia. Dziękuję za ten post. Za to, iż coraz więcej osób wreszcie mówi głośno to, co my od dawna krzyczymy po cichu".
Swoją historią podzieliła się także kolejna nasza rozmówczyni. - Jestem otyła. Cała moja rodzina też. Staram się z tym walczyć, ale z zaburzeniami ze strony tarczycy (i różnymi innymi) to jest jeden kroczek do przodu i dwa do tyłu. Ale się nie poddaję, bo chcę być zdrowa. To, co mnie najbardziej boli, to to, iż ludziom się nie da dogodzić. Mogę cały dzień wybierać zdrowo: schody zamiast windy, spacer do sklepu zamiast podróży samochodem, sałatka zamiast frytek. A i tak się nasłucham: "tocz się, tocz, tłuściochu" albo "ta sałatka już ci nie pomoże" itd. To naprawdę nie motywuje. jeżeli chcecie mieć piękne, szczupłe społeczeństwo, to zacznijcie wspierać, zamiast dorzucać obciążeń. A jeżeli nie macie nic pomocnego do powiedzenia, to zamilczcie i dajcie nam w spokoju walczyć ze swoimi demonami - zaapelowała.
Choroba otyłościowa, jak każda inna dolegliwość wymaga zaopiekowania. Często na własną rękę trudno jest z nią walczyć, dlatego warto sięgnąć po profesjonalną pomoc medyczną, a także psychologiczną. Warto zacząć od konsultacji z lekarzem rodzinnym lub internistą, który pokieruje nas do odpowiednich specjalistów. A o ile mamy w swoim otoczeniu osobę otyłą, zastanówmy się dwa razy, zanim skomentujemy jej wygląd. Czy zdarzyło wam się rzucić przykry komentarz w stronę osoby z nadwagą? Zachęcamy do udziału w anonimowej sondzie oraz do komentowania.