Luksusowe wakacje zamienione w koszmar. Coraz więcej turystów wraca chorych

eswinoujscie.pl 1 godzina temu

Luksusowe wakacje zamienione w koszmar. Coraz więcej turystów wraca chorych z Wysp Zielonego Przylądka. Co naprawdę się dzieje?

Jeszcze do niedawna Wyspy Zielonego Przylądka były reklamowane jako kierunek niemal idealny. Egzotyka bez długiego lotu, całoroczne słońce, luksusowe hotele all inclusive, bezpieczeństwo i spokój. Foldery biur podróży obiecywały raj. Dziś coraz więcej turystów wracających z tego „raju” zadaje jedno pytanie: jak to możliwe, iż po wakacjach za kilkanaście tysięcy złotych trafiamy do lekarza albo szpitala?

Problem przestał być jednostkowy. Skala zjawiska rośnie, a relacje powracających turystów są alarmująco podobne. Silne zatrucia pokarmowe, gorączka, biegunki, odwodnienie, a w części przypadków długotrwałe powikłania. I to wszystko po pobycie w hotelach określanych jako luksusowe.

Raj, który coraz częściej kończy się chorobą

Najczęściej powtarzający się scenariusz wygląda podobnie. Kilka dni błogiego wypoczynku, a następnie nagłe pogorszenie stanu zdrowia. Najpierw osłabienie, potem bóle brzucha, następnie ostra biegunka i wysoka temperatura. Część turystów trafia na hotelową pomoc medyczną, inni próbują „przeczekać” objawy, licząc, iż po powrocie do kraju wszystko minie. Problem w tym, iż często nie mija.

Lekarze coraz częściej słyszą ten sam kierunek podróży. Cabo Verde, szczególnie wyspy Sal i Boa Vista, które są głównymi bazami turystyki masowej. To właśnie tam skoncentrowane są największe resorty i hotele obsługujące tysiące turystów tygodniowo.

Luksus nie gwarantuje bezpieczeństwa

Jednym z największych mitów, który właśnie się rozpada, jest przekonanie, iż wysoka cena i pięć gwiazdek oznaczają pełne bezpieczeństwo sanitarne. W praktyce choćby najbardziej ekskluzywne resorty funkcjonują w lokalnych realiach, gdzie infrastruktura wodno-kanalizacyjna bywa przeciążona, a standardy higieny różnią się od europejskich.

Wielu turystów jest w szoku, gdy dowiaduje się, że:

– woda używana do mycia warzyw i owoców nie zawsze jest wodą zdatną do picia
– lód do drinków bywa produkowany z wody o niepewnym pochodzeniu
– bufety obsługujące setki osób dziennie są ogromnym wyzwaniem sanitarnym
– wysokie temperatury sprzyjają namnażaniu się bakterii

Wystarczy jeden element łańcucha, który zawiedzie, by skutki odczuły setki osób.

Coraz więcej sygnałów z Europy

Problem nie dotyczy jednego kraju. Zgłoszenia napływają z różnych części Europy. Turyści wracają chorzy do Polski, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Skandynawii czy Francji. W mediach pojawiają się informacje o zbiorowych ogniskach zakażeń powiązanych z podróżami do Wysp Zielonego Przylądka.

W wielu przypadkach lekarze diagnozują infekcje bakteryjne przewodu pokarmowego, które wymagają leczenia antybiotykami i długiej rekonwalescencji. Część pacjentów przez tygodnie nie jest w stanie normalnie funkcjonować ani wrócić do pracy.

To już nie są pojedyncze historie opisywane na forach. To zjawisko, które zaczyna mieć charakter systemowy.

Co może być źródłem problemu?

Oficjalnie rzadko pada jednoznaczna odpowiedź. W praktyce eksperci wskazują kilka najbardziej prawdopodobnych przyczyn.

Pierwsza to woda. choćby jeżeli turysta pije wyłącznie wodę butelkowaną, nie ma kontroli nad wodą używaną w kuchni hotelowej, przy myciu naczyń czy przygotowywaniu lodu. Druga to żywność. Bufety all inclusive są logistycznym wyzwaniem choćby w Europie, a w klimacie tropikalnym ryzyko rośnie wykładniczo.

Trzecia przyczyna to ogromna rotacja turystów. Kilka tysięcy gości tygodniowo, personel pracujący pod presją czasu, zmęczenie, braki kadrowe. W takich warunkach choćby drobne zaniedbania mogą mieć poważne skutki.

Dlaczego biura podróży milczą?

To pytanie zadaje sobie coraz więcej osób. Biura podróży i touroperatorzy rzadko komentują sprawę publicznie. Oficjalne komunikaty są oszczędne, a odpowiedzialność często rozmywana. Pojawia się argument, iż „turyści mogli zachorować z innych powodów” albo iż „nie ma oficjalnego zakazu podróży”.

Z punktu widzenia marketingu turystycznego Cabo Verde wciąż jest produktem, który musi się sprzedawać. Przyznanie, iż problem ma charakter poważny, oznaczałoby straty finansowe i falę rezygnacji z wyjazdów.

Tymczasem w sieci przybywa relacji, które brzmią niemal identycznie, niezależnie od hotelu czy biura.

Cena wakacji a cena zdrowia

Wielu turystów podkreśla gorzki paradoks. Zapłacili za wakacje więcej niż za wyjazd do Tajlandii czy Meksyku, licząc na komfort i bezpieczeństwo. Zamiast tego wrócili z kosztami leczenia, zwolnieniami lekarskimi i stresem.

Pojawiają się także pytania o odszkodowania. Część kancelarii prawnych w Europie już analizuje możliwość dochodzenia roszczeń od touroperatorów. To sygnał, iż problem jest traktowany coraz poważniej.

Czy to chwilowy kryzys czy długofalowy problem?

Eksperci są ostrożni. Niektórzy wskazują, iż intensywny rozwój turystyki na Wyspach Zielonego Przylądka mógł wyprzedzić możliwości infrastruktury. Inni mówią wprost o przeciążeniu systemu sanitarnego i braku inwestycji nadążających za liczbą turystów.

Jeśli te obawy się potwierdzą, problem nie zniknie z dnia na dzień. Może wręcz narastać wraz z kolejnymi sezonami.

Co powinni wiedzieć turyści planujący wyjazd?

Osoby planujące podróż do Cabo Verde powinny mieć pełną świadomość ryzyka. To nie oznacza, iż każdy zachoruje, ale ignorowanie sygnałów ostrzegawczych byłoby błędem.

Zaleca się szczególną ostrożność przy jedzeniu, unikanie lodu w napojach, częste mycie rąk, a po powrocie szybkie reagowanie na objawy chorobowe. najważniejsze jest też poinformowanie lekarza o kierunku podróży.

Raj, który wymaga refleksji

Wyspy Zielonego Przylądka wciąż są piękne. Plaże, ocean, słońce nie zniknęły. Ale obraz idealnych, bezpiecznych wakacji coraz częściej zderza się z rzeczywistością.

Dla wielu osób te wakacje miały być spełnieniem marzeń. Dla części stały się bolesną lekcją, iż luksus w folderze nie zawsze oznacza bezpieczeństwo w praktyce.

Jeśli branża turystyczna i lokalne władze nie potraktują problemu poważnie, Cabo Verde może zyskać reputację kierunku ryzykownego. A zaufanie turystów odbudowuje się znacznie trudniej niż sprzedaje kolejne katalogi.

Podsumowanie

Coraz więcej sygnałów wskazuje, iż problem chorób po powrocie z Wysp Zielonego Przylądka nie jest przypadkowy. To temat, który wymaga rzetelnej analizy, transparentności i odpowiedzialności. Bo w turystyce, podobnie jak w życiu, zdrowie zawsze powinno być ważniejsze niż marketing.


https://www.travel-foto.com/mialo-byc-luksusowo-jest-strach-i-lekarze-co-dzieje-sie-z-turystami-po-powrocie-z-raju/

Idź do oryginalnego materiału