Czy można „ogarniać” wszystko? Macierzyństwo, kariera i życie prywatne – jak znaleźć balans i nie dać się presji? W rozmowie z Katarzyną Kopeć, psycholożką i mamą trójki dzieci, poruszamy temat poczucia winy, społecznych oczekiwań wobec matek i mitów, które sprawiają, iż kobiety czują się niewystarczające. Jak radzić sobie z porównywaniem do innych i nauczyć się odpuszczać?
Magdalena Szyjka: Kasiu, chciałabym, żebyś na początek opowiedziała mi trochę o sobie. Jak łączysz macierzyństwo z pracą? Jakie największe wyzwania widzisz w tej roli?
Katarzyna Kopeć: Jestem w obu rolach – matki i terapeutki – nieprzerwanie od lat. Moja praca zawodowa zaczęła się jeszcze na studiach i trwa do teraz. Mam jednak ogromne zasoby, które mi pomagają. Przede wszystkim praca mojego męża w systemie zmianowym – mamy dni, kiedy jest w domu i mogę skupić się na pracy. Druga rzecz to wsparcie rodziców. Mieszkają obok i dzięki temu mogę spokojnie rozmawiać z Tobą, podczas gdy moja mama zajmuje się dziećmi. Bez tej elastyczności i pomocy trudno by było wszystko pogodzić.
M.Sz.: Jak teraz wygląda Twoja ścieżka zawodowa?
K.K.: Pracuję terapeutycznie w Projekcie The Presja, a niedługo rozpoczynam współpracę z gabinetem stacjonarnym w moim mieście, gdzie będę pracować z dziećmi i nastolatkami. Jednocześnie jestem na urlopie macierzyńskim. Wcześniej pracowałam w szkole, ale teraz skupiłam się na psychoterapii.
Poczucie winy i pułapka porównań
M.Sz.: Jakie największe trudności dostrzegasz w łączeniu tych ról?
K.K.: Najtrudniejsze jest poczucie winy. Będąc w pracy, mam wrażenie, iż zaniedbuję dzieci. Będąc z dziećmi, czuję, iż nie nadążam zawodowo. Kiedy moja córka była w szpitalu, w styczniu niemal całkowicie zawiesiłam pracę, skupiając się na niej. I miałam wrażenie, iż zostaję w tyle. Widzę te wszystkie certyfikaty, szkolenia u innych i zastanawiam się, czy nadążam. To duża presja.
M.Sz.: Myślę, iż wiele kobiet się z tym utożsamia. Łatwo porównywać się z innymi. Usłyszałam kiedyś zdanie: „Porównujemy swoje zaplecze do czyjejś wystawy” i myślę, iż jest w tym dużo prawdy.
K.K.: Tak, szczególnie w social mediach. Przeglądam Instagram podczas karmienia dziecka i widzę, jak inni „idą do przodu”. I myślę: „A ja co? Siedzę i nic nie robię?” Chociaż wiem, iż karmienie dziecka to ważna rzecz, to wciąż nie wydaje się tak „rozwojowe” jak kolejne certyfikaty.
M.Sz.: Czyli to wrażenie, iż macierzyństwo powinno być kolejnym elementem układanki, który wpasuje się idealnie w życie, a nie czymś, co je całkowicie zmienia?
K.K.: Dokładnie. Czasem wydaje się, iż niektórym to przychodzi naturalnie – ich życie po prostu płynie dalej, a dziecko „dopasowuje się” do tego, co już było. A u innych to prawdziwa rewolucja, która wywraca wszystko do góry nogami. I tu pojawia się porównywanie: „Skoro ona daje radę, to dlaczego ja nie?”
Oczekiwania wobec matek – presja „ogarnięcia” wszystkiego
M.Sz.: Jakie oczekiwania stawia się dziś przed matkami?
K.K.: Przede wszystkim to, iż „będą ogarniać”. Że będą ekspertkami od bycia matkami. Skoro mamy dostęp do wiedzy o wychowaniu, to powinnyśmy wszystko wiedzieć. W miejscach publicznych powinnyśmy „panować” nad dzieckiem. A jako psycholog-matka mogę usłyszeć: „Tyle wiesz o emocjach, a nie panujesz nad swoim dzieckiem?” To bywa trudne.
M.Sz.: A jeżeli mama nie daje rady?
K.K.: To pojawiają się rady w stylu: „Najważniejsze, iż dziecko jest zdrowe” albo „Inni mają gorzej”. To unieważnia emocje matek i powoduje jeszcze większe poczucie winy.
Hormony, lęk i biologia macierzyństwa
M.Sz.: Czy zauważasz, iż macierzyństwo wyzwala w kobietach emocje, których się nie spodziewały?
K.K.: Tak, i to jest w dużej mierze kwestia biologii. Poziom hormonów w ciąży i po porodzie jest jak rollercoaster. Podczas porodu poziom oksytocyny wzrasta dziesięciokrotnie – dla porównania, podczas seksu czy ćwiczeń fizycznych rośnie dwukrotnie. A potem nagle spada. To wpływa na nastrój, lęk i podatność na stres.
M.Sz.: Słyszałam, iż powrót do „siebie” po porodzie może trwać choćby kilka lat.
K.K.: Tak, i to nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Mówi się o „baby brain” – zmianach w funkcjonowaniu mózgu po porodzie. To jest proces, a nie coś, co dzieje się z dnia na dzień.
Największy mit o macierzyństwie
M.Sz.: Jakie mity na temat macierzyństwa uważasz za najbardziej szkodliwe?
K.K.: Instynkt macierzyński. Mit, iż „każda kobieta po porodzie będzie wiedzieć, co robić”. To nieprawda. Uczymy się naszego dziecka, to nie jest „wbudowana” wiedza. Wiele kobiet nie odczuwa od razu zalewu miłości do dziecka – i to też jest w porządku.
M.Sz.: To piękne, co powiedziałaś. Często podkreślam, iż podczas porodu rodzi się nie tylko dziecko, ale też rodzic.
K.K.: Dokładnie. A to, iż kobieta nie czuje od razu silnej więzi, nie znaczy, iż jest złą matką.
Jak sobie odpuścić?
M.Sz.: Co powiedziałabyś kobiecie, która czuje, iż nigdy nie jest wystarczająco dobrą matką?
K.K.: Że nie musi być najlepsza. Że już jest najlepsza dla swojego dziecka.
Katarzyna Kopeć – Jestem psycholożką i psychoterapeutką w trakcie kształcenia w nurcie Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach. Wspieram kobiety w okresie okołoporodowym oraz rodziców małych dzieci w odnajdywaniu równowagi, rozumieniu własnych emocji i budowaniu bliskich relacji. W pracy kieruję się uważnością na potrzeby drugiego człowieka, pomagając odnaleźć zasoby, które często bywają ukryte pod ciężarem codziennych wyzwań.
Prywatnie jestem mamą trójki dzieci, kocham koty a na boisku do siatkówki spędziłam prawie pół swojego dotychczasowego życia. Macierzyństwo nauczyło mnie pokory, ale i dało ogromne zrozumienie tego, jak pełne emocji potrafi być rodzicielstwo – i jak ważne jest, by nie zostawać z tym wszystkim samemu.