Wszyscy jeszcze dobrze pamiętamy uczucie szoku po ogłoszeniu pandemii. Pandemia COVID-19 i działania podejmowane w celu jej stłumienia doprowadziły do załamania światowej gospodarki. Równocześnie, wybuchła w Ukrainie wojna i wszyscy ekonomiści wieszczą światową recesję. Za pozytywny skutek uboczny okresu izolacji można uznać przyśpieszenie rozwoju gospodarki cyfrowej, w tym rynku usług. Wydaje się to jednak mało pocieszające wobec skali poczucia zagrożenia ze strony całych społeczeństw i każdego z nas indywidualnie. Obecnie, obawy przed pandemią, zastąpił stres związany z sytuacją finansową i wizja kryzysu gospodarczego.
Według badania przeprowadzonego przez Deloitte nakierowanego na zdiagnozowanie tego co jest głównym powodem lęku u Polaków – 61% respondentów wskazało, iż właśnie pogarszająca się sytuacja ekonomiczna jest powodem ich zmartwień; pandemia uzyskała jedynie 27%. Wyniki przytoczonego powyżej badania wskazują, iż poczucie lęku związanego z pogarszającą się sytuacją ekonomiczną w znaczącej przewadze zajęło miejsce obaw wynikających z zagrożenia sanitarnego. Świat wokół nas, nasze otoczenie, zmienia się w bardzo szybkim tempie. W ekonomii taką sytuację określamy jako turbulentną. Biorąc pod uwagę informacje płynące do nas z różnych mediów, trudno nie przejmować się tym, co to wszystko oznacza dla wszystkich z nas oraz naszych bliskich. Zmartwienia i lęk są naszą aktualną codziennością.
Warto jednak zauważyć, iż także w bardziej spokojnych czasach często biorą one nami górę. Że wpływają na każdą dziedzinę życia. Gdy myślimy o tak nieprzyjemnej i trudnej sytuacji jak kryzys gospodarczy, większość naszych myśli koncentruje się na poszukiwaniu sposobów unikania strat. Sposobów „okopania się” na pozycji w miarę bezpiecznej pozycji. Niezmiernie rzadko w takiej sytuacji pojawiają się w umyśle inne narracje, pomysły czy opcje. Szczególnie trudno jest wyobrazić sobie możliwość uzyskania jakiejś korzyści z takiej sytuacji. Jaka korzyść? Wszędzie dookoła dostajemy informacje o perspektywie i niedalekiej konieczności zrezygnowania z czegoś, bo nie będzie nas na to stać. Jak więc się nie bać? Jak szukać pozytywnych stron w tak niepozytywnych warunkach?
Ludzie odznaczają się niezwykłą umiejętnością myślenia o przyszłych zdarzeniach. Taka umiejętność “wybiegania myślą naprzód” jest bardzo pomocna i oznacza, iż potrafimy przewidzieć trudności oraz potencjalne problemy. Umożliwia nam to planowanie rozwiązań, realizowanie zadań. jeżeli tę umiejętność wykorzystujemy dla realizowania celu to wszystko jest w porządku. Na przykład, mycie rąk i utrzymywanie dystansu społecznego to pożyteczne działania, które możemy podjąć, by zapobiegać rozprzestrzenianiu się infekcji w ogóle, zwłaszcza w okresach wzmożonej zachorowalności.
Niestety „wybieganiem w przód” jest również martwienie się, Ono jednak nam nie pomaga, ale sprawia, iż się boimy i odczuwamy lęk. Gdy martwimy się nadmiernie, czyli po prostu zamartwiamy się, zaczynamy myśleć o najgorszych możliwych scenariuszach zdarzeń. Na domiar złego czujemy, iż na pewno nie będziemy sobie w stanie poradzić w tych wyobrażonych sytuacjach. Takie martwienie się nie zajmuje jednak tylko naszego umysłu. Gdy martwimy się nadmiernie, lęk odczuwa również nasze ciało. Co czujemy, co się z nami dzieje, gdy się martwimy? W naszej głowie może powstać łańcucha myśli i obrazów, które z każdym ogniwem stają się coraz bardziej katastroficzne i podążają w coraz bardziej nierealnym kierunku. jeżeli by jednak zatrzymać na chwilę tę lawinę narastających pytań?
Pozbyć się z umysłu tych najczarniejszych scenariuszy, od których czujemy się w pewnym momencie całkiem fizycznie zmęczeni. Może okazać się wówczas, iż sytuacja choć faktycznie trudna, nie jest zupełnie beznadziejna.