Kształcenie podyplomowe – pora postawić na grę zespołową

termedia.pl 1 rok temu
Zdjęcie: iStock


Medycyna w całej swojej złożoności jest grą zespołową. Na początku i końcu tego procesu znajdują się lekarz i jego pacjent, ale po drodze pojawiają się przedstawiciele innych specjalności medycznych. Bez wspólnego kształcenia kadr nie da się wprowadzić edukacji podyplomowej na nowe tory.

– w tej chwili w resorcie zdrowia realizowane są prace nad programami specjalizacyjnymi dla tzw. wystandaryzowanych kierunków medycznych, w tym lekarskiego i lekarsko-dentystycznego – mówi Małgorzata Zadorożna, dyrektor Departamentu Rozwoju Kadr Medycznych Ministerstwa Zdrowia, podkreślając, iż „ważną zmianą w edukacji podyplomowej jest kwestia komunikacji interpersonalnej kadr medycznych”.

– Obowiązkowy blok edukacyjny, przeprowadzony zgodnie ze wskazaną liczbą godzin wspólnych zajęć dla kilku zawodów medycznych został wpisany we wszystkich standardach. Na ten moment nie zostało jeszcze sprecyzowane, ilu i jakich zawodów wspólne kształcenie ma dotyczyć, ale niedługo zostanie to podane. Co ważne, lista zawodów, które obowiązywać będzie wspólna edukacja, zostanie sukcesywnie rozszerzana – zaznacza.

Wspólna edukacja – to się opłaca
Małgorzata Zadorożna wyjaśnia, iż „taki model kształcenia jest istotny z różnych powodów”.

– Pierwszy z nich dotyczy pacjenta, który powinien dostać najlepszą możliwą opiekę medyczną. Ta opieka jest również uzależniona od współpracy przedstawicieli różnych zawodów medycznych. Po drugie nowy model edukacji jest też istotny dla samych kadr. Doświadczenia pokazują, iż od komunikacji, zrozumienia swoich ról, wczesnej edukacji, która od początku nastawiona jest na zespół, a nie jednostkę, zależy to, czy uda się przeprowadzić zmianę w systemie kształcenia, a co najważniejsze w sposobie udzielania świadczeń – dodaje.

– Musimy iść dalej w rozwoju kompetencji wszystkich innych zawodów medycznych, nie tylko lekarza. W dzieleniu się kompetencjami jest siła. Gdy mamy elastyczne podejście do różnych zawodów medycznych, możemy zrobić dla pacjenta więcej, szybciej, lepiej – podkreśla.

– Pamiętajmy, iż kiedy rozszerzaliśmy zakres obowiązków farmaceutów, dając im opiekę farmaceutyczną, najbardziej w Sejmie protestowali lekarze. Ich obawy wynikały z tego, iż farmaceuta może kontestować decyzje lekarza, a sam protest był pokłosiem niezrozumienia, czym jest opieka farmaceutyczna. Podobnie było, gdy przydzielaliśmy farmaceutom nowe zadania z zakresu badań diagnostycznych w aptekach czy rozmawialiśmy o opiekunach medycznych – mówi Małgorzata Zadorożna.

– Dlatego tak ważne jest, aby od samego początku kształtować relacyjne, partnerskie zasady współpracy pomiędzy przedstawicielami różnych zawodów medycznych – podkreśla przedstawicielka resortu zdrowia.

Po pierwsze lekarz i pielęgniarz
Prof. Joanna Gotlib, kierownik Zakładu Edukacji i Badań w Naukach o Zdrowiu Wydziału Nauki o Zdrowiu Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, odnosząc się do kwestii współpracy między kadrami medycznymi, wskazuje, iż „jeśli chodzi o kształcenie lekarsko-pielęgniarskie, to na wydziale przez moment realizowano na studiach licencjackich – zawodowych pielęgniarskich i położniczych – taki model kształcenia mieszanego”.

– Podjęliśmy próbę wspólnego kształcenia studentów kierunku lekarskiego oraz pielęgniarskiego i położniczego w jednej z klinik ginekologicznych. Niestety to się nie powiodło. Z moich obserwacji wynika, iż za porażkę odpowiedzialne były dwie kwestie. Po pierwszy czynnik ludzki, czyli niechęć do zmian wśród kadry, pracowników kliniki, a także nauczycieli akademickich. Wynikało to ze zmiany formy kształcenia i konieczności stworzenia nowego formatu zajęć dydaktycznych uwzględniających kształcenie w zespole interdyscyplinarnym. Po drugie – kwestie logistyczne i pewna skostniałość kształcenia na poziomie przeddyplomowym – wyjaśnia.

– W założeniach, prezentowany przez uczelnię model, miał mieć charakter kształcenia pilotażowego i dotyczyć 2–3 grup dziekańskich. Niestety nie udało się to nam, jednak z porażki wyciągnęliśmy wnioski. Wiemy, nad czym należy pracować. Najważniejsze jest zarządzanie zmianą i przygotowanie kadr do zmian, ich elastyczność, chęć i zaangażowanie – dodaje.

Prof. Joanna Gotlib podkreśla jednocześnie, iż „proponowany model edukacji był bardzo entuzjastycznie przyjęty przez samych studentów”.

– Młodzi ludzie są pełni zapału, niestety ten entuzjazm do współpracy gaśnie wśród studentów, kiedy wchodzą na salę wykładową i zaczynają być uczeni po dwóch stronach. Wpajamy im, iż są jednostkami, a nie uczymy ich, iż za chwilę będą musieli pracować w zespole. W tym zespole muszą wiedzieć, jakie kompetencje mają obydwie strony, zarówno pielęgniarki, jak i lekarze – dodaje.

Jako rozwiązanie wskazuje możliwość prowadzenia takich zajęć na zasadzie zajęć fakultatywnych, dodatkowo płatnych, jak to odbywa się w tej chwili w kołach naukowych.

Diagnosta laboratoryjny jako członek zespołu
Prof. Bogdan Solnica, pełnomocnik rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego do spraw specjalizacji diagnostów laboratoryjnych w Collegium Medicum, kierownik Katedry Biochemii Klinicznej UJ CM, odnosi się do tego, jak powinno wyglądać szkolenie specjalizacyjne, tak żeby uwzględniało współpracę między diagnostą, lekarzem i pielęgniarką.

Ekspert wskazuje, iż „medycyna w całej swojej złożoności jest grą zespołową, która dotyczy każdej dziedziny, w tym medycyny laboratoryjnej”.

– Na początku i końcu tego procesu znajdują się lekarz i jego pacjent. Po drodze pojawiają się przedstawiciele innych specjalności medycznych, co samo w sobie wskazuje na potrzebę współpracy różnych grup zawodowych – twierdzi.

– Mówiąc o współpracy między lekarzami a diagnostami laboratoryjnymi można wskazać na pewne obszary. Bardzo często ma ona charakter doraźny – co oznacza, iż lekarz otrzymuje wyniki badań, które nie pasują do całości obrazu klinicznego. Przyczyn takiego stanu rzeczy może być bardzo dużo, mogą tkwić w samym stanie klinicznym pacjenta, zależeć od procesu leczenia albo mieć inny charakter przedanalityczny i analityczny. Wyjaśnienie tego problemu wymaga współpracy, wymiany informacji z diagnostą laboratoryjnym – dodaje.

– Zwykle udaje się dojść do przyczyny tych diagnostycznych rozbieżności i ustalić sposób postępowania medycznego. Niemniej jednak pewne emocje budzi kontakt lekarza z diagnostą w sprawie doboru badań laboratoryjnych. Lekarze są przygotowani do korzystania z diagnostyki laboratoryjnej, jednak w tych obszarach medycyny – gdzie jest jej dużo i jest ona trudna, np. serologiczna diagnostyka chorób reumatologicznych, układowych chorób tkanki łącznej czy też molekularna diagnostyka w hematoonkologii – tego rodzaju konsultacja może być dla lekarza pomocna – podsumowuje.

– Ta kooperacja czy wymiana informacji musi być dwukierunkowa. Dla przykładu diagnosta, zanim wyda wynik badania, musi go autoryzować. Aby to zrobić, musi go zrozumieć i czasami potrzebuje do tego dodatkowych informacji, jakich nie otrzymał przy zleceniu badania. To w tym celu kontaktuje się z lekarzem lub pielęgniarką. Są to informacje na temat choroby czy stosowanego leczenia, schematu dawkowania leków itd. – zaznacza prof. Bogdan Solnica.

– Tego rodzaju kooperacja diagnosty i lekarza stwarza potrzebę uwzględnienia jej w szkoleniu przeddyplomowym i podyplomowym diagnostów laboratoryjnych – ocenia.

– Trzeba na to patrzeć jako na kontinuum kształcenia. Na szkoleniu podyplomowym są uwzględniane takie treści, jak pewne podstawy patofizjologii, szeroko rozumianych nauk klinicznych. One są niezbędne do tego, żeby stworzyć pewną platformę porozumienia między lekarzami a diagnostami. Żeby przy diagnostyce pewne zagadnienia wyjaśnić. Ci ludzie muszą się porozumieć, a żeby do tego doszło – muszą mieć wspólny aparat pojęciowy – zaznacza.

– Często słyszymy określenie „zespół terapeutyczno-diagnostyczny”. W świetle tego, co powiedziałem, i roli diagnostów w praktyce klinicznej diagności powinni być stałymi członkami takich zespołów, szczególnie w tych specjalnościach medycznych, gdzie tej diagnostyki jest dużo, gdzie jest ona skomplikowana i wymaga pewnej pogłębionej wiedzy na temat wszystkich faz całkowitego procesu analitycznego – tłumaczy.

Interdyscyplinarność działań fizjoterapeutycznych
Prof. Jan Szczegielniak, konsultant krajowy w dziedzinie fizjoterapii, zwraca natomiast uwagę na to, iż „świadczenia z zakresu fizjoterapii, które stanowią podstawę rehabilitacji, mają niebagatelny wpływ na zdrowie obywateli”.

– Poprzez świadczenia z zakresu fizjoterapii obniżamy ogromne koszty związane z absencją, a więc im szybciej pacjent wraca do zdrowia lub też o ile nie zachoruje, tym lepiej jest dla służby zdrowia – mówi.

– Szkolenie specjalizacyjne z zakresu fizjoterapii jest potrzebne. Dzięki niemu zwiększamy jakość usług, odciążamy brakujących lekarzy i przyspieszamy kontakt z pacjentem – dodaje.

– Dziś mamy około 1000 wyszkolonych specjalistów w tej dziedzinie, którzy zdają państwowy egzamin. Nie zapominajmy o tym, iż fizjoterapia świadczona jest w różnych zakresach i miejscach systemu. Powinna się ona znaleźć, a nie zawsze tak jest, na różnych oddziałach szpitalnych, w tym intensywnej terapii, torakochirurgii, kardiochirurgii, neurologii, pulmonologii. To wskazuje na pewną interdyscyplinarność fizjoterapii i łączenia jej z różnymi specjalnościami medycznymi – zaznacza.

– Dlatego musimy zacząć patrzeć na fizjoterapeutę jak na pełnoprawnego członka zespołu medycznego, odpowiedzialnego za diagnostykę pacjenta z punktu widzenia potrzeb fizjoterapii – podkreśla.

– Konsultacje na linii lekarz–fizjoterapeuta pozwalają ustalić, czy jest konieczność działań z zakresu fizjoterapii przed leczeniem zasadniczym, w trakcie i po leczeniu. Fizjoterapia to przecież integralna część leczenia i tak powinna być traktowana. To pokazuje, iż udział fizjoterapeuty w zespole terapeutycznym jest jasny i uwzględniony w szkoleniu podyplomowym. Tego, czego jednak brakuje, to finansowanie fizjoterapeuty na poszczególnych oddziałach szpitalnych przez Narodowy Fundusz Zdrowia – podsumowuje.

Wypowiedzi zanotowano w trakcie konferencji zorganizowanej przez Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego pod tytułem „Nowoczesne medyczne kształcenie podyplomowe warunkiem zmian w opiece zdrowotnej”.

.

Idź do oryginalnego materiału