Kleszcze w natarciu. Oto dlaczego zaatakowały wyjątkowo o tej porze roku

natemat.pl 3 godzin temu
W gabinetach weterynarzy pojawia się w ostatnim czasie coraz więcej właścicieli psów, zaatakowanych przez ogromne liczby kleszczy. Skutkuje to poważnymi chorobami, jak babeszjoza, borelioza czy kleszczowe zapalenie mózgu, które w wielu przypadkach kończą się śmiercią zwierzęcia. Dlaczego tak się dzieje i czy kleszcze zagrażają również ludziom tłumaczy prof. dr hab. n. med. Joanna Zajkowska, z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.


O tym problemie napisała kilka dni temu na swoim fejsbukowym profilu aktywistka społeczna i blogerka Wiola Paziewska, która zdecydowała się nagłośnić temat na prośbę przychodni weterynaryjnych.



Skąd ten atak kleszczy i czy choroby odkleszczowe stanowią zagrożenie również dla ludzi?


Prof. Zajkowska dla naTemat: Mamy już pacjentów z odkleszczowym zapaleniem mózgu


– Winne są zmiany klimatyczne, które powodują, iż jest zbyt ciepło jak na tę porę roku. Na kleszcze to działa jak "okno pogodowe". Gdy temperatura osiąga plus 7 stopni Celsjusza, one się budzą.

Pierwszy budzi się Dermacentor reticularis, to kleszcz łąkowy, groźny głównie dla psów, ale może też atakować człowieka. Następny to ten najgroźniejszy dla nas – Ixodes ricinus, kleszcz pospolity, który pozostaje aktywny aż do następnych miesięcy zimowych.

Mieszkający i spacerujący blisko lasu mówią, iż kleszczy jest bardzo dużo i atakują zarówno ich zwierzęta, jak i ich samych. Chowają się w ściółce przed zimnem, a ta ciepła pogoda je wyciąga. I aktualnie mamy sytuację, iż sezon zachorowań mamy nie od marca do listopada, ale cały rok.

Czy temperatura powietrza to jedyny czynnik, który warunkuje ich pojawienie się?


Tak, ponieważ czują ciepło i myślą, iż jest wiosna. W przypadku plus 7 stopni budzą te starsze osobniki, plus 10 młodsze. A będzie coraz gorzej, bo od lat nie mamy takiej pory jak przedwiośnie. Tylko nagle robi się plus 10 od razu i one się rzucają na nas.

Czasem choćby wystarczy, iż temperatura powietrza jest niższa, ale jest cieplej w takich nagrzanych miejscach, jak patyki czy krzewy. Kleszcze nie muszą koniecznie mieć zieleni.

Czy nas nie chronią ciepłe i grube zimowe ubrania, często śliskie, puchowe kurtki?


Absolutnie nie, dla kleszcza żaden materiał nie jest przeszkodą. Przyczepia się do ubrania, wędruje po nim, wpełza między materiał, a my go przynosimy na ubraniu do domu. A choćby jeżeli sami kleszcza nie "zgarniemy", to może się on znaleźć na naszej kurtce, bo przeszedł z kurtki kolegi, która wisiała obok.

Czy zapobieglibyśmy temu, gdybyśmy po przyjściu do domu uprali wierzchnie ubrania?


Trudne do wykonania, bo musielibyśmy codziennie prać kurtki. A kleszcz może być np. na spodniach. Dodatkowo kleszcze mogą przeżyć temperaturę prania do 40 stopni. Woda i pranie im specjalnie nie przeszkadzają. Niemcy robili takie eksperymenty, prali w chłodniejszej wodzie i kleszcze to przeżywały.

Czy kleszcze mają jakiegokolwiek naturalnego wroga, który mógłby je krótko mówiąc "zutylizować"?


Niestety nie, natura je wyposażyła w mechanizmy, które to uniemożliwiają. Kleszcze mają w ślinie substancje, które znieczulają skórę ofiary jak gryzą, więc zwierzęta nie zrzucają ich z siebie, bo nie czują tego ugryzienia. Odpadają wtedy, kiedy same mają ochotę.

Samica przy składaniu jaj powleka je warstwą takiego wosku, który zniechęca do zjedzenia jaj. Kleszczom zaszkodzić może tylko susza oraz brak żywiciela, czyli de facto głód. Są w 100 proc. pasożytem, nie są do niczego potrzebne, nic nie zapylają, nie stanowią ogniwa w łańcuchu pokarmowym.

Znalazłam taką ciekawostkę, która mówi, iż jedynym zwierzęciem, które się nie zaraża chorobami odkleszczowymi, jest jeleń. Czy to prawda?

To prawda w przypadku boreliozy. Uważa się, iż jelenie są dla kleszczy źródłem krwi i "środkiem transportu", same jednak nie chorują. Jest to jakiś rodzaj adaptacji. Chorują za to psy i konie, które z lasem nie mają do czynienia za dużo.

Inną ciekawostką jest droga transmisji wirusa kleszczowego zapalenia mózgu, od kleszcza zakażonego do niezakażonego, w czasie wspólnego żerowania blisko siebie. Wypuszczone w czasie żerowania do krwi wirusy, mogą zostać wessane przez żerującego obok osobnika.

To zjawisko zwane co-feeding, czyli współżerowanie. A do zakażenia człowieka wirusem KZM dochodzi po prostu dro­gą ukąszenia przez tego już zakażonego kleszcza. Źródłem zakażenia tym wirusem może stać się również spożywanie niepasteryzowanego mleka lub przetworów mlecznych, pochodzących szczególnie od zakażonych kóz.

Idź do oryginalnego materiału