Każdy z nas jest lekarzem. Każdy z nam wie lepiej, co mu dolega

angora24.pl 1 miesiąc temu

Ten wzrost napięcia wyczuwa się u wszystkich pacjentów siedzących w poczekalni. Bo też trudno być spokojnym, gdy nie wiadomo, czym zakończy się wizyta w gabinecie doktora. Jak bardzo nas pogrąży informacją o aktualnym stanie naszego zdrowia! A nuż odkryje coś niepokojącego, jakieś symptomy nowej choroby, o której nie mieliśmy zielonego pojęcia! Zgroza, ciarki przechodzą po plecach (katolikom – po krzyżu)! Z tego prawdopodobnie powodu wielu ludzi, szczególnie młodych, omija ośrodki zdrowia wielkim łukiem. Nie chcą się dać przebadać i dowiedzieć, jaki jest ich stan zdrowia! Bagatelizują pogarszające się samopoczucie. Zrzucają je na karb przepracowania, braku słońca, przesilenia wiosennego itp. A gdy naprawdę zaczyna im jakieś choróbsko doskwierać, szukają pomocy w internecie, a nie u lekarza. Często też korzystają z porad swoich rówieśników, przyjaciół, którzy mieli ze zdrowiem podobne problemy i sobie z nimi poradzili. Tak przynajmniej twierdzą. Z takimi wytrawnymi znawcami medycyny wszyscy mamy do czynienia.

Ich specjalizacją jest podważanie kompetencji lekarzy. Ignorują, kpią z ich analiz, diagnoz i zaleceń, bo przecież oni wiedzą najlepiej, co choremu dolega – jaką miksturę, terapię należy mu zaaplikować, żeby wyzdrowiał i stanął na nogi. Ba, zawsze tej totalnej krytyce lekarzy towarzyszy jakaś opowieść o sąsiadce, teściowej, koledze… którzy podupadli na zdrowiu i znikąd nie było dla nich ratunku ani żadnej pomocy. I pewnie marnie by skończyli, gdyby nie zażyli (tu pada nazwa) tego cudownego specyfiku, nieznanego medykom.

Przy takich argumentach służba zdrowia jest bezradna – nie ma racji bytu. Siłą rzeczy wszelkie poważne dyskusje tracą sens. Game over! Przewlekle chorym słuchającym owych mrożących krew w żyłach historii nie pozostaje nic innego, jak tylko skorzystać z owych bezcennych porad!

Idź do oryginalnego materiału