Miękkie usta
Karol* wygląda na zdjęciach zupełnie zwyczajnie. Ot, dojrzały mężczyzna, który ceni sobie naturalność. Szuka związku, nie zabawy.
Match.
Rozmowa się klei, jest przyjemna, a Karol zabawny, zaangażowany. Poświęca jej czas.
Opowiada anegdotę, w której pada jego nazwisko. Nagrywa wiadomości głosowe, mówi jaki ma stopień naukowy.
Agata* w ułamku sekundy może dowiedzieć się, kim jest. Ale Karol nie zamierza czekać, aż go sprawdzi: wysyła link do poradni, w której pracuje. Agata przypuszcza, iż w ten sposób chce pokazać, iż ma uczciwe zamiary. I iż nie jest człowiekiem znikąd. Ale potem zrozumie, iż chciał, żeby go zweryfikowała i poczuła się bezpiecznie.
Spotkanie.
Ma ciepły, przepiękny głos. Taki, który zapada na długo w pamięci. Dobrze przystrzyżona broda, świetnie wystylizowane włosy. Dość zadbany, chociaż Agata pomyśli, iż jego twarz skrywa jakieś ciężkie doświadczenia. Ma w sobie pewien urok. Robi na niej wrażenie. Do tego stopnia, iż ignoruje fakt, iż zaciąga się zapachem jej perfum.
"Przepraszam, musiałem to zrobić, pięknie pachniesz" – wytłumaczy jej się natychmiast.
Potem Annie, o której Agata jeszcze wtedy nie ma pojęcia, powie to samo.
Jeszcze później nie będzie mógł zasnąć przez ich miękkie usta.
Jednej i drugiej opowie, iż domyka sprawy rozwodowe i majątkowe. I poprosi o pomoc
w znalezieniu działki budowlanej w okolicy.
Agata jest pewna, iż mieszka sam. Do późnej nocy rozmawiają na kamerce.
– Ten człowiek nie ma w sobie ani odrobiny empatii. Zawsze ma obok siebie kilka kobiet naraz, które o sobie nie wiedzą. A w jego sytuacji bardzo łatwo jest manipulować – stwierdzi później.
Karol jest psychoterapeutą.
Randka
Mieszkają w innych województwach. Ale to niczemu nie przeszkadza. Relacja się rozwija, nabiera tempa. Agata słyszy, iż dla Karola jest wszystkim: przyjaciółką, kochanką, partnerką. Jest ostrożna, po przejściach, zadaje ukierunkowane pytania, nie chce niedomówień. Ale stało się: zauroczyła się.
Karol utrzymuje z nią stały kontakt. Są wiadomości głosowe, telefony. Mówi, co robi, gdzie jest, jak mija mu dzień i kiedy się odezwie. Jego głos ją koi. Trudno mu się oprzeć. Agata nie popada jednak w euforię. Przeszła w życiu już wiele. Jest uważna na różne niepokojące sygnały.
Na przykład na to, iż Karol coraz częściej myli imiona. Agata raz jest Asią, raz Anią, innym razem Sylwią. Tłumaczy, iż jest przemęczony, iż ma tyle pacjentek, iż trudno mu się skupić. Sześć terapii pod rząd, nadmiar informacji. Każdemu może się zdarzyć.
Karol jest akurat przejazdem w jej mieście, łapią cenne chwile na stacji benzynowej, przytulają się. Agata mówi, iż ma niedługo spotkanie biznesowe w centrum miasta. Karol zaczyna dopytywać, gdzie dokładnie, o której, w jakiej restauracji. Agata myśli, iż może uda im się znów spotkać choć na chwilę. Ale Karol odmawia. Ma mnóstwo spraw na głowie. Nie zdąży.
Trzy godziny później spotyka go w lokalu. Z kobietą. Ma na sobie już inną koszulę. Stara się być opanowany. Ich wzrok się na moment spotyka. Jest zaskoczony na jej widok. Mimo tego dalej rozmawia, jakby nigdy nic.
Pewnie sądził, iż Agata będzie miała spotkanie w innej części rynku, a później
z koleżankami pójdą do mieszkania jednej z nich. Taki był plan. Potem Agata podziękuje koleżance, iż zaproponowała właśnie to miejsce.
Ale najpierw stoi przy barze z koleżankami z pracy. Jest w szoku. Czuje, jak krew odpływa jej z twarzy. Robi jej się słabo. One wybierają menu, ona chce wyjść. Koleżanki pocieszają ją, mówią, iż może to nie Karol. W lokalu jest ciemno.
Agata wykrzesuje z siebie siły i podchodzi do stolika. Decyduje się na prowokację. Chce to sprawdzić. Może Karol ma po prostu rozmowę służbową? Udaje rezydentkę restauracji i przekazuje, iż ma niespodziankę dla gości.
– Używałam biznesowego tonu, żeby nie wzbudzić podejrzeń. Karol był zaskoczony, wyraźnie zdenerwowany. Spojrzałam na tę kobietę i zapytałam: "Spotkanie biznesowe czy randka?" Odpowiedziała: "randka". Zostawiłam jej kontakt do siebie pod pretekstem odbioru nagrody. Zadzwoniła następnego dnia. Od razu się domyśliła, iż coś jest nie tak.
Agata dowie się od Anny wielu nieprawdopodobnych rzeczy na swój temat: iż jest osobą z problemami psychicznymi, iż zaczepia obcych ludzi na rynku. Że to spotkanie w lokalu było przypadkowe i nic nie znaczyło. To boli, bo przecież jeszcze przed chwilą Karol mówił Agacie, iż jest mu bliska. Teraz przed inną kobietą próbuje z niej zrobić zaburzoną osobę.
Agata czeka na kontakt Karola, na wyjaśnienia. Nigdy to nie nastąpi, bo Karol udaje, iż Agata nigdy nie istniała. Nie wykonuje żadnych ruchów w jej stronę. Milczy. Nie usunął jej ze znajomych na Facebooku, nie zablokował. Jedynie próbuje cofać wiadomości na Messengerze. Zaciera ślady.
– Miał relacje na boku, a mnie trzymał w zapasie. W wielu sprawach mu pomogłam, czerpał korzyści z tej znajomości. A przy okazji zrobił ze mnie wariatkę – opowiada.
Okazało się, iż kobiet Karola jest więcej. Po tym, jak Agata z Anną wrzuciły post na Facebooku na randkowej grupie ostrzegawczej, odezwała się Aniela. Opowiedziała
o swojej randce z Karolem. Uciekła z niej, kiedy zauważyła ogromną czerwoną flagę. Agata i Anna ją przeoczyły.
Teraz wiadomo, iż Karol działa według jednego szablonu, a wszystkie jego kobiety łączy jedno.
– Karol bardzo mocno fokusuje się na kobietach, świadomych, konkretnych, inteligentnych, z dobrą pracą czy firmą – zauważa Agata.
I dodaje: – To nie jest przypadek. To jest metoda. Karol robi to sposób wyrafinowany. Aniela przeszła dokładnie tą samą drogę, tylko iż krótszą, bo gwałtownie zakończyła z nim znajomość.
Wcześniej
Karol uwielbiał Agacie opowiadać o swojej pracy. Wspominał o terapiach pacjentek
i analizował je na randkach. Agatę to denerwowało, później dowie się, iż Annie pokazywał choćby notatki z sesji terapeutycznych. Dziś Agata wie, iż to co robił, było szkodliwe.
Zdziwił się, kiedy wyznała mu, iż jest w depresji i przyjmuje leki.
Karol działa w dwóch branżach. Chciał, żeby z Agata z nim pracowała: zachwalał jej świetne predyspozycje do bycia terapeutką. Kategorycznie odmówiła. Zaproponował więc pracę w drugiej branży: również odmówiła. Mimo tego zapisał ją na szkolenie.
Agatę dziwiło, iż na portalu ma zdjęcie, na którym jest całkowicie rozpoznawalny.
Dzięki temu Agata odkryła inną rzecz: bywał w innych miejscach niż te, o których mówił. W jego opowieściach zaczęło pojawiać się coraz więcej nieścisłości. Sam zaczął gubić się we własnych historiach.
– W nocy wydzwaniała do niego jego była żona. Twierdził, iż ma z nią trudną relację, iż ona nie akceptuje rozstania. Ona miała być rozwiązła, a on poszkodowany w tym małżeństwie. Nic nie trzymało się kupy w tej historii. Poza tym zaskoczyło mnie to, iż jako psychoterapeuta nie radzi sobie z takimi sytuacjami. Teraz wiem, iż jest raczej słabym profesjonalistą – opowiada.
Albo inna sytuacja: pewnego wieczoru, nie dojechał do Agaty na umówioną godzinę. Bała się, iż zdarzył się wypadek, iż stało się coś złego. Była noc, ciemno, Agata powiadomiła służby. Zadzwonił do niej o pierwszej w nocy, mocno skruszony. Tłumaczył, iż zasnął w aucie na stacji benzynowej...
Agatę najbardziej uderzyła jego przebiegłość i precyzja działania.
– Z Anną ustaliłyśmy, iż do momentu spotkania ze mną na stacji benzynowej udostępniał mi pinezkę ze swoim ruchem na trasie przejazdu, żebym mogła na czas pojawić się w miejscu spotkania, a następnie wyłączył pinezkę u mnie i udostępnił ją Annie – wspomina.
Karol niczego nie tłumaczy, nie wyjaśnia.
– Prawdopodobnie byłam dla niego tylko projektem. Trafiła mu się inteligentna, obrotna osoba. Wyzwaniem dla niego było utrzymać mnie w rozmowie. Rozwinął skrzydła, czuł się jak ryba w wodzie. Problem w tym, iż taki człowiek nie powinien mieć dostępu do umysłów innych ludzi. A on wciąż poluje i moim zdaniem celuje w kobiety z depresją – uważa.
Agata nie przestała wierzyć w miłość. przez cały czas jej szuka. Ale mówi, iż do tanga trzeba dwojga uczciwych ludzi. Ona nie miała do tego szczęścia.
– Zdarzają się naprawdę fajni i wartościowi mężczyźni, ale szukanie partnera
w dzisiejszych czasach, to jak przeszukiwanie stogu siana widelcem. Bycie kobietą
w średnim wieku na portalu randkowym to często droga pełna rozczarowań – podsumowuje.
Jak cytrynę
– Mówi się, iż faceci oszukują. A o kobietach już ani słowa – w głosie Michała słychać gorycz.
Kocha życie. Podróże, spontaniczne wyjazdy, kąpiel w jeziorze o wschodzie słońca.
W dzień lot paralotnią, wieczorem pizza we włoskiej knajpce. Oczywiście nie na co dzień, bo wtedy jest praca.
W domu było biednie, kiedy tylko może odbija sobie chude lata. Jak był dzieckiem tak bardzo marzył o wyjazdach w nieznane. Z małej mazurskiej wioseczki wyjechał do dużego wojewódzkiego miasta. Dorobił się. Ale zapłacił za to cenę: samotność.
– Po czterdziestce zorientowałem się, iż nie mam do kogo się przytulić. Straszny banał, wiem. Wyjazdy z kumplami też przestały cieszyć. Zresztą, im akurat rodziły się albo pierwsze albo kolejne dzieci – mówi.
Ale od czego jest Tinder? Michał chciał poznać kogoś z takim samym apetytem na życie jak on. Kogoś, kto chłonie świat wszystkimi zmysłami.
– Nie wyobrażałem sobie relacji z dziewczyną, która popołudnia spędza na kanapie – tłumaczy.
I dodaje: – choćby jak miałem ciężki dzień w pracy, wieczorem szedłem na siłownię albo pograć w tenisa. Nigdy nie byłem zbyt zmęczony, żeby wyskoczyć na godzinę na basen.
Michał od razu dawał w lewo, jeżeli dziewczyna miała w profilu wpisane bingowanie seriali, herbatę albo poezję. Od razu wiedział, iż nic z tego nie będzie. Kiedyś był
w kilkumiesięcznej relacji z dziewczyną, która nie chciała wychodzić z domu.
Profil Wiktorii* był jak marzenie: nurkowanie, jazda na skuterze wodnym, podróże
z plecakiem, tenis. Na wszystkich zdjęciach tyłem: włosy w kitkę, czapeczka z daszkiem, plecak. Skały, morza, jeziora. Zachody słońca. Zgrabna sylwetka. Ona na SUP-ie, na rowerze wodnym, z kijkami.
W bio napisała, iż wyciska życie jak cytrynę. Określiła się mianem szalonej i głodnej życia.
Match.
Rozmawiali do rana. Wiktoria pisała z polotem, z zacięciem, z humorem.
– Miała w sobie ten pazur. Pomyślałem: zabawna, błyskotliwa, intrygująca – wspomina.
Pierwszą randkę odwołała. Tłumaczyła: mnóstwo zajęć. Michał rozumiał to. Tego dnia sam odebrał 30 telefonów z firmy.
Potem kolejną. Wybaczył. Mimo wszystko ciekawiła go coraz bardziej. Pomyślał: przynajmniej nie desperatka.
Znów pisali do rana. I kolejną noc, i kolejną. Wiktoria mówiła o swoich planach na podróże. Jej marzeniem było kupić kampera, wyremontować go i zwiedzać nim świat. On kiedyś też miał taką wizję, a potem założył firmę i wszystko się rozprysło.
Pierwszy raz od lat pomyślał, iż we dwójkę może to się udać.
– Oczywiście to nie jest tak, iż po kilku dniach korespondencji planowałem wspólne życie, ale naprawdę czułem, iż nadawaliśmy na tych samych falach – precyzuje.
Wiktoria zaproponowała, żeby na razie jednak się nie spotykać. Miało być bardziej tajemniczo i nieprzewidywalnie dzięki temu.
Temperatura rosła. Z rozmów o podróżach skręcili w namiętne półsłówka, filtr, który zaostrzał apetyt nie tylko na wyjazdy.
Michał już nie chciał czekać.
– Z pierwszej randki zapamiętałem najbardziej jej przerażająco smutne zielone oczy. Zupełnie nie pasowały do reszty. Uśmiech wyglądał jakby był doklejony. Przeraziłem się – opowiada.
I dodaje: Wiktoria opowiadała, jak wspaniale jej się żyje, o swoich pasjach. Ale ja miałem wrażenie, iż mówi kompletnie o kimś innym. Że udaje. Widziałem, jak się denerwuje, jak trzęsą jej się ręce. W wirtualnym świecie była zupełnie inna.
Michał wrócił do domu i prześledził jej aktywność w sieci:
– Lajkowała jakieś smutne posty o śmierci, o tym, iż nic nie ma sensu. Obserwowała dziwne strony. Czułem się oszukany, bo miałem wrażenie, iż z inną kobietą piszę do rana, a inna siedzi przede mną.
Na kolejnej randce Wiktoria przyznała, iż choruje na depresję i jest w terapii. Gdyby nie leki, w ogóle nie wstawała by z łóżka. Wieczorami nie chodzi na tenisa, tylko walczy ze sobą, żeby pójść pod prysznic. Zdjęcia, które ma na Tinderze, są sprzed choroby.
– I to był ten moment, kiedy zniknęło moje zaintrygowanie i pojawiło się współczucie – mówi Michał. I dodaje: – I wielki zawód.
Pewnej nocy napisała mu, iż nie widzi sensu w życiu. Że czasem chciałaby po prostu nigdy się nie obudzić.
– Przestraszyłem się. Nie czułem się gotowy, żeby dźwigać ten ciężar razem z nią. Co innego, gdybyśmy byli małżeństwem. Wtedy wiadomo, iż w zdrowiu i w chorobie. Ale my mieliśmy zdobywać świat, wchodzić na szczyty górskie. Miałem inne oczekiwania,
o czym zresztą już na początku powiedziałem – usprawiedliwia się.
Michał chciał natychmiast zerwać kontakt z Wiktorią, ale nie wiedział, jak to zrobić. Bał się, iż źle to na nią wpłynie. Ktoś wytłumaczył mu, iż nie jest odpowiedzialny za Wiktorię. Na pewno nie na tym etapie znajomości.
Umówił się z nią na spotkanie. Powiedział prawdę. Zapytał też, dlaczego go okłamała.
– Wiktoria rozpłakała się. Przyznała, iż bardzo tęskni za sobą sprzed choroby. Liczyła na to, iż związek ze mną pozwoli jej poczuć się lepiej – opowiada.
Ale Michał nie chciał być jej pigułką szczęścia.
Po tym spotkaniu Wiktoria zamilkła. Potem zniknęło jej konto z Tindera.
– Wiem, iż nie oszukała mnie z premedytacją. Mam wrażenie, iż siebie samą chciała oszukać. Sama chciała uwierzyć w to, co pisze. A ja traktuję depresję jak poważną chorobę. I uważam, iż nie wolno jej zatajać tak jak tego, iż się ma raka albo stwardnienie rozsiane.
Wielkie kłamstewka
Magda* jest po rozwodzie. Chciała spróbować szczęścia jeszcze raz. Do założenia konta na portalu randkowym namawiają ją koleżanki. Jest po czterdziestce, nie ma jak kogoś poznać na ulicy. Wybucha pandemia, randkowanie przenosi się do sieci.
Magda nie szuka przygód, tylko stałej relacji. Kogoś, komu będzie mogła zaufać. Jej były mąż nie był wierny.
Klik.
Tomasz budzi nadzieję. Przyjemny opis, sympatyczne, nieulepszone zdjęcia. Zwyczajny facet po przejściach.
"Szukam związku" – pisze.
Dodatkowo twierdzi, iż jest tak samo poraniony jak Magda. Żona go zdradzała, cierpiał. W końcu się rozwiódł. Z nim została córka, syn zamieszkał z byłą żoną.
Piszą do siebie.
Spotkanie nie rozczarowuje. Spokojny, wyważony, poukładany. Jest specjalistą, pracuje w branży budowlanej.
– Zaiskrzyło. Okazało się, iż dobrze się rozumiemy. Od tego momentu zaczęliśmy spotykać się w każdy weekend, a w ciągu tygodnia pisaliśmy i dzwoniliśmy do siebie. Organizowaliśmy wycieczki, wspólne wyjścia – opowiada Magda.
I dalej ciągnie: – Nie bywaliśmy jednak u siebie. Koleżanki po rozwodzie, które korzystały z portali randkowych, ostrzegały mnie: "Sprawdź, czy na pewno mieszka sam. Powiedz, iż przyjedziesz i zobacz, czy poda adres."
Magda sprawdziła. Pewnej soboty spontanicznie oznajmiła, iż przyjeżdża. Tomek wysłał dokładną lokalizację, powiedział, iż czeka z córką, iż zaprasza.
– W ostatniej chwili się wycofałam, tłumacząc, iż jednak nie dojadę. Chciałam tylko upewnić się, czy rzeczywiście był gotów na spotkanie w swoim domu – precyzuje.
Odetchnęła z ulgą.
Podobało jej się, iż Tomasz jest taki zaangażowany w ich relację. Pisał do niej cały czas. Nie urządzał żadnych zabaw w ciepło-zimno. Swobodnie rozmawiali przez kamerę, choćby przy jego córce. Pozdrawiały się serdecznie.
Kiedy wracali z weekendowego wyjazdu, Magda zauważyła powiadomienie z Facebooka na jego telefonie. Bardzo się zdziwiła, bo Tomasz twierdził, iż nie ma tam konta. Próbował tłumaczyć, iż to nie jego, ale Magda nie odpuszczała. Przyznał się do kłamstwa. I do tego, iż zablokował Magdę, żeby nie mogła go wyszukać.
Wśród jego znajomych widniała jego żona. Nie była żona. Nie dawna. Po prostu – żona. Obecna. Z wyglądu, typu urody i sylwetki zupełne przeciwieństwo Magdy.
Ciosy przychodziły jeden za drugim: wtedy, kiedy był w związku z Magdą, żona Tomka przebywała w delegacji. Syn mieszkał z dziadkami. A córce powiedział, iż Magda jest żoną kolegi i łączą ich sprawy służbowe. To dawało mu poczucie bezpieczeństwa.
Magda zrozumiała, iż nie jest jego partnerką. Jest kochanką. Tomek zapewnił, ją, iż zamierza odejść od rodziny.
– Odpowiedziałam, iż na pewno nie z moim udziałem – opowiada.
Magda nie mogła od razu zerwać z nim kontaktu. Tomek twierdził, iż jest w złej kondycji psychicznej, groził, iż się zabije.
– Później skontaktowała się ze mną jego żona. Odpowiedziałam, iż jeżeli będzie potrzebowała, mogę być świadkiem w sądzie. Wyjaśniłam jej, iż sama zostałam oszukana. Okazało się, iż Tomek wielokrotnie szantażował także rodzinę samobójstwem – mówi.
I dodaje:
– Czułam się potwornie zawiedziona, bo Tomasz zachowywał się dokładnie tak jak mój eks-mąż, czyli okłamywał, iż jest wolny i spotykał się z różnymi kobietami. Mimowolnie stałam się kochanką, a nie chciałam nigdy nią być.
Tomasz poprosił o to, aby go nie blokowała. Obiecał, iż nie będzie jej prześladować. Zadzwonił trzy miesiące później.
"Złożyłem pozew rozwodowy i wynająłem w mieszkanie w Opolu" – usłyszała
w słuchawce.
Magda życzyła mu wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Rozłączyła się.
Nigdy później już go nie widziała.
Imiona bohaterów – na ich prośbę – zostały zmienione.