Klinikę leczenia niepłodności założyła razem z mężem – ginekologiem. Starania o jej uruchomienie rozpoczęli w 1998 roku, ale dopiero w 2020 roku znaleźli odpowiednią siedzibę. – Wypatrzyłam zabytkowy budynek po policji przy dworcu w Gdańsku na ulicy Podwale Grodzkie. Trzeba było przejść mękę, żeby go uruchomić, pamiętam „zabawy” z konserwatorem. Do dziś wspominam ten budynek z sentymentem, długo go wynajmowaliśmy i długo walczyłam o to, by go kupić. Wtedy właścicielem były PKP, które jednak nie chciały go sprzedać. Był rok 2000, to było dla nas całe serce i początek wszystkiego. Cztery lata później musieli szukać kolejnego lokalu. – Kiedy zobaczyliśmy, iż mamy coraz więcej pacjentów siedzących na zabytkowych schodach, gdyż nie było dla nich już wystarczająco miejsca w środku, pod gabinetami, uznaliśmy, iż trzeba coś z tym zrobić.
Drugą z przyszłej sieci klinik otworzyli na gdańskim Podwalu. Później pomyśleli o Sopocie, idealnym mieście dla lecznicy na światowym poziomie, ale zderzyli się ze ścianą w postaci sprzeciwu mieszkańców. Wtedy postawili na Warszawę. Dziś mają też kliniki we Wrocławiu, Gdyni, Bydgoszczy, Słupsku. I realizują dawne marzenie o Sopocie. Budują tam Europejskie Centrum Rodziny, które będzie nie tylko leczyć, ale i prowadzić badania naukowe. W jednym z budynków, opowiada Białobrzeska-Łukaszuk, znajdzie się endokrynologiczno-metaboliczna strefa regeneracji medycznej dla par mających szansę na poczęcie dziecka bez probówki.
– Nie zawsze in vitro jest absolutnie niezbędne. Istnieją przypadki, gdy okazuje się ono konieczne, jednak zanim to nastąpi, można pomyśleć o innych sposobach. Centrum Rodziny ma służyć również mężczyznom. – Istota to uczyć ludzi zdrowego sposobu funkcjonowania, gdzie znaczenie ma sposób żywienia, umiejętność radzenia sobie ze stresem (…). Joga, muzykoterapia, naturopatia, akupunktura, komora hiperbaryczna, kriokomora to wszystko ma wspierać płodność. I nie tylko płodność, bo my istniejemy po to, by ludzie mogli mieć dzieci i żyli dłużej w zdrowiu.