Historia – nauczyciel, którego nie słuchamy. Refleksja w rocznicę 1 września

razemztoba.pl 1 tydzień temu

Każdego roku, gdy nadchodzi 1 września, zatrzymujemy się na chwilę, by wspomnieć dzień, który na zawsze zmienił bieg dziejów. Wybuch II wojny światowej to nie tylko data w podręczniku historii. To symbol upadku człowieczeństwa, tragedii milionów i przestrogi dla przyszłych pokoleń. A jednak – im dalej od tamtych wydarzeń, tym mocniej rodzi się pytanie: czy my, jako ludzkość, naprawdę czegoś się nauczyliśmy?

Pokolenie, które przeżyło wojnę, wiedziało doskonale, czym jest głód, strach i śmierć zadawana z zimną kalkulacją. Ich wspomnienia były krzykiem ostrzegającym: „nigdy więcej”. Jednak z biegiem lat pamięć o tamtych czasach stała się coraz bardziej abstrakcyjna. Młodsze pokolenia znają wojnę głównie z filmów i książek, a dla wielu jest ona jedynie suchym faktem – egzaminacyjnym pytaniem, a nie dramatem realnych ludzi.

W tym samym czasie świat powoli, niemal niezauważalnie, znów zbliża się do granicy, której przekroczenie grozi katastrofą. Narastające konflikty, zimne kalkulacje polityków, wyścig zbrojeń i coraz odważniejsze lekceważenie prawa międzynarodowego przypominają niepokojąco atmosferę sprzed 1939 roku.

Wojna nie jest dla nas abstrakcją. Trwa tuż obok, na Ukrainie. Giną ludzie, miasta są zrównywane z ziemią, a sprawca – agresor – bezkarnie przedstawia się jako wybawca. Podobne mechanizmy można dostrzec w innych częściach świata: konflikty na Bliskim Wschodzie, gdzie również cierpią cywile, pokazują, jak kilka znaczą słowa o prawach człowieka, gdy w grę wchodzą interesy geopolityczne czy ekonomiczne.

Zastanawiające jest to, iż choć oficjalnie świat potępia zbrodnie wojenne, to równocześnie brakuje realnej woli rozwiązania konfliktów. Wielkie mocarstwa zamiast szukać pokoju, balansują na granicy, jakby spokój był luksusem, a nie koniecznością.

Po II wojnie światowej mówiono: „nigdy więcej”. Powołano ONZ, uchwalono Deklarację Praw Człowieka, wprowadzono mechanizmy mające chronić przed kolejną globalną tragedią. Ale czy to działa? Patrząc na dzisiejszy świat, można odnieść wrażenie, iż system ten jest jak mur zbudowany z kruchej gliny – imponujący z daleka, ale pękający pod pierwszym mocniejszym ciosem.

Jako społeczeństwo mamy dostęp do ogromnej wiedzy, do świadectw ocalałych, do relacji historycznych. A jednak – wciąż pozwalamy, by nienawiść, propaganda i chciwość zatruwały nasze życie. Wciąż łatwiej jest usprawiedliwić przemoc niż wytrwale budować pokój.

Dzisiejsze czasy są szczególne. Z jednej strony nigdy w historii nie żyliśmy w świecie tak zglobalizowanym, rozwiniętym technologicznie i bogatym. Z drugiej – nigdy nie było aż takiego poczucia kruchej stabilności. Wojna, kryzys klimatyczny, migracje, nierówności społeczne – to wszystko tworzy mieszankę, która może wybuchnąć w każdej chwili.

I właśnie dlatego tak ważne jest pytanie: kim my jesteśmy jako ludzie? Czy naprawdę pragniemy pokoju, czy może, jak twierdzą niektórzy, wojna jest wpisana w naszą naturę?

Rocznice takie jak dzisiejsza nie są tylko okazją do składania wieńców i oficjalnych przemówień. To moment, by spojrzeć w lustro historii i zastanowić się, dokąd zmierzamy. Wojna nie jest nieunikniona – to wybór, którego dokonują ludzie. Ale aby jej uniknąć, musimy wreszcie potraktować historię poważnie, a nie jako teatralny rekwizyt.

Jeśli naprawdę chcemy, by słowa „nigdy więcej” coś znaczyły, to musimy działać tu i teraz – domagać się prawdy, sprawiedliwości i pokoju. Inaczej przyszłe pokolenia będą patrzeć na nas tak samo, jak my patrzymy dziś na tych, którzy pozwolili wybuchnąć wojnie w 1939 roku – z niezrozumieniem i wyrzutem.

Idź do oryginalnego materiału