Dlaczego ludzie tkwią w swoich problemach? [felieton]

adamdebowski.pl 10 miesięcy temu

Dlaczego ludzie tkwią w swoich problemach? Dlaczego nie podejmują zmian pomimo tego, iż cierpią fizycznie, emocjonalnie, finansowo? Dlaczego tak jest i jak to zmienić?

Dlaczego jest tak, iż ludzie tyją, mają problemy związane z nadwagą i tego nie zmieniają? Dlaczego jest tak, iż ludzie są w toksycznych związkach, w których są wykorzystywani, manipulowani i mimo to, w nich tkwią? Dlaczego jest tak, iż ktoś zarabia ciągle za mało, nie starcza mu do końca miesiąca, bierze kredyty, ma problemy finansowe, a i tak nie zmienia pracy? Dlaczego jest tak, iż osoby, które są w depresji nie idą do terapeuty lub psychiatry? Dlaczego jest tak, iż tak siebie krzywdzimy?

Oczywiście każda historia w pewnym sensie jest inna. Każdy będzie miał swoje powody, bo ma własne, indywidualne przeżycia. Od 2006 roku pracuję z ludźmi grupowo i indywidualnie. Jestem psychologiem, terapeutą, coachem, trenerem. Prowadzę Szkołę Terapii i Coachingu. Różne losy ludzkie nie są mi obce. Oczywiście z jednej strony faktem jest to, iż każda historia jest inna, a z drugiej strony widzę, iż występują powtarzające się mechanizmy, które można skategoryzować do pewnych grup.

Jednym z wyjaśnień, dlaczego człowiek nie wprowadza zmian, jest to, iż mózg woli to, co zna choćby jeżeli jest to niedobre i niemiłe. Dlaczego? Bo boi się, iż nowe może być gorsze lub w nowej sytuacji sobie nie poradzi. Zobrazuję to na przykładzie kobiety będącej w toksycznym związku. Myśli ona o odejściu, ale tego nie robi, bo jak sobie poradzi sama z dziećmi? Musiałaby znaleźć pracę lub zmienić na lepiej płatną. Do tego w grę wchodziłaby przeprowadzka. Pierwsze pytanie, które wywołuje u niej lawinę obaw brzmi: “Czy dam radę to wszystko udźwignąć?”. Sama sobie odpowiada, iż chyba nie, a poza tym wszyscy jej odradzają tego typu rozwiązanie. Decyzja zostaje podjęta i kobieta dalej tkwi w toksycznym związku. Dopiero gdy przeleje się czara goryczy, wydarzy coś bardzo dla niej bolesnego, to wtedy w desperacji lub nie mając już naprawdę innego wyjścia, decyduje się na rozpoczęcie nowego życia. Wtedy tak naprawdę już choćby nie myśli, czy sobie poradzi czy nie. Po prostu ucieka, bo nie wytrzymuje dłużej ciągłej udręki.

Istnieje pewien próg bólu, którego człowiek nie jest już w stanie zaakceptować. Wytrzymałość na ból jest kwestią indywidualną. Bardzo często jego poziom niestety przekraczamy. Czasami wewnętrzne cierpienie jest akceptowalne, oby tylko nie zaryzykować i nie podjąć się zmian w swoim życiu.

Drugi mechanizm, z reguły występujący równolegle do pierwszego, to poczucie własnej wartości. Jest to jedno z najważniejszych potrzeb psychiki. Na przykład, jeżeli ktoś jest otyły, przybiera z roku na rok na wadze, to jest mu coraz ciężej i ma problemy zdrowotne. Z tego też powodu otoczony jest opieką i pomocą. W chwili rozpoczęcia diety i chudnięcia nie ma pewności, czy nie straci zainteresowania innych osób, a to wiąże się z jego dowartościowaniem. Na zasadzie, skoro ktoś się o mnie troszczy, to jestem ważny. Jak schudnę, to stracę uwagę innych i stanę się im obojętny.

Inny mechanizm tycia występuje u osób, które doświadczyły przykrej relacji lub zostały w jakiś sposób wykorzystane. Jedzenie może stać się wtedy sposobem na stres, tzw. zajadanie smutków. Objadając się kompulsywnie, osoba po pewnym czasie zdaje sobie sprawę z tego, iż jest otyła. Według niej, kolejne fałdy tłuszczu uchronią ją od ponownego wykorzystania, bo będzie nieatrakcyjna seksualnie. Uważa, iż to niższa waga spowodowała, iż została napastowana. Dlatego też, część kobiet tyje podświadomie. W ten sposób (nieprawidłowy!) “zaleczają” traumę.

U mężczyzn sytuacja może wyglądać podobnie. Z reguły mechanizm objadania włącza się w wyniku pewnej presji stawiania sobie nierealnych lub niewspierających celów. jeżeli mężczyzna katuje się na siłowni, bo chce pokazać innym muskulaturę i przez to być doceniony, to znaczy, iż jego poczucie wartości zależy od opinii innych. Kiedy wysiłek okazuje się zbyt duży, to psychika zachęca do zarzucenia treningów i diety. Facet kapituluje, ale w głowie zostaje myśl, iż są od niego lepsi i to bardzo źle wpływa na jego poczucie wartości. Dlatego szuka wokół siebie ludzi, którzy lubią dobrze zjeść, nie widzą w tym problemu i wręcz go zasypują superlatywami jaki to on jest super kompan przy zastawionym stole. W ten sposób zachodzi kompensacja.

Dla jasności wiele jest przyczyn, dla których ludzie są otyli. Ja skupiam się jedynie na aspekcie psychologicznym tego problemu. Kiedy otyłość powoduje ochronę poczucia wartości lub dowartościowanie, to ten właśnie mechanizm trzyma osobę przy nadwadze. choćby zachęcanie do schudnięcia nic nie daje, bo podświadomość po prostu tego nie chce. Jedno słyszy świadomy umysł, a co innego podświadomość.

Gdy ktoś myśli o zmianie pracy czy założeniu własnej firmy, to czemu tego po prostu nie zrobi, skoro wszystkie znaki na niebie pokazują, iż tak powinien postąpić? Odpowiedź już znamy. Znów pojawia się to samo pytanie: “Czy sobie poradzę?” Dlatego lepiej tkwić w szarej, ale znanej rzeczywistości. Zmiana, to nowość, wysiłek, nauka, ryzyko. Jednak ta zmiana może dać wielką szansę na lepsze życie. Mimo to, stoimy w miejscu, bo podświadomość uzyskuje w ten sposób poczucie kontroli i wpływu. Wraz z poczuciem wartości, te potrzeby są niesamowicie ważne dla człowieka.

Okazuje się, iż potrzeby te wygrywają z potrzebą zmiany. Wchodząc w coś nowego, nieznanego nie mamy wpływu na wiele rzeczy. Lęk nas blokuje do momentu, w którym coś lub ktoś zadecyduje za nas. Po prostu zostanie przekroczony indywidualny próg bólu. Niestety, czasami okazuje się, iż ten próg jest tak wysoko zawieszony, iż już zdążył wyniszczyć człowieka fizycznie, psychicznie, finansowo czy rodzinnie. Na tym polega paradoks, iż wtedy pozostało trudniej zostawić stare dla nowego. Przecież poczucie wartości zostało już zbudowane na podziwie innych, iż tak ciężko ktoś pracuje lub iż tak świetnie daje sobie radę z trójką dzieci i toksycznym mężem. Trzeba walczyć, nie ma sensu ryzykować. To jeszcze bardziej umacnia. Podświadomość czeka tylko na takie komunikaty, a świadomość je dodatkowo podbija.

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jeden mechanizm związany z poczuciem wartości. Chodzi o poczucie porażki. jeżeli zostawię rodzinę, zmienię coś dla siebie, odejdę z pracy, to będzie to moja porażka. Dopóki osoba nie zmieni przekonania w tej kwestii, to nie wykona kroku naprzód.

Należy wyciągnąć wnioski, iż choćby jeżeli jakaś relacja nie wyszła, bo jest toksyczna, nie oznacza, iż jesteśmy porażką. To po prostu oznacza, iż relacja jest toksyczna. Nie możemy stawiać znaku równości między “trudna sytuacja = ja jako porażka”, bo to nie jest prawda. Przegrywając z chorobą, życiem, rzeczywistością, możemy powiedzieć, iż ponieśliśmy porażkę. Jednak nigdy nie jesteśmy porażką w rozumieniu tożsamości. Należy odróżnić fakty od opinii, interpretacji innych na swój temat. Jesteśmy tym kim jesteśmy i kim możemy się stawać.

Psychologicznie trzeba w swojej głowie to wszystko ułożyć. Inaczej faktycznie można się pogubić i niestety to mechanizmy zaczną panować nad nami.

Jak do tego nie dopuścić lub jak to zmienić? Po pierwsze poprzez uświadomienie sobie co jest dla nas ważne. Pomocne jest także uzmysłowienie, iż potrzeba kontroli, wpływu czy poczucia wartości w danej sytuacji jest pułapką. Warto zadać sobie pytania typu “Co możemy poznać zanim zrobimy pierwszy krok ku zmianie?” “Na co mam wpływ? Czy potrzebne jest kontrolowanie wszystkiego?”. Wizualizacja też jest bardzo dobrą techniką. Wystarczy zamknąć oczy i przywołać obraz obecnej pracy czy sytuacji rodzinnej, a następnie wyobrazić sobie jak mógłby ten obraz wyglądać za 3,6,12 miesięcy bez wprowadzenia zmian. Dobrze jest mentalnie doświadczyć progu bólu, a następnie pomyśleć, jak życie wyglądałoby po wprowadzeniu zmian i ponownie sprawdzić co czujemy. Takie ćwiczenie powinno pomóc w porzuceniu naiwnej nadziei, iż mąż lub sytuacja w firmie się zmieni. Wiem z dużą dozą prawdopodobieństwa, iż nie zmieni się, tym bardziej, jeżeli próbowaliśmy ratować nasze położenie. Dalsza bierność jest w tych okolicznościach najgorszą opcją.

Kolejnym krokiem jest tworzenie planu przygotowawczego, aby odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Trzeba na to poświęcić tygodnie, miesiące a choćby lata. Mimo to, nie ma sensu zwlekać. W tym czasie czyta się odpowiednie książki, przechodzi kursy czy też indywidualne konsultacje. Takie przygotowanie jest potrzebne, aby poczuć się gotowym do zmian.

Daj znać w komentarzu co myślisz, co uważasz. Zapraszam również do lektury moich innych felietonów, które znajdziesz na blogu.

Idź do oryginalnego materiału