*Dziennik*
Dlaczego miałabym was przyjąć? choćby was nie pamiętam!
– Dzień dobry, Magdaleno!
– Dzień dobry? – Magdalena była zaskoczona. Numer się nie wyświetlił, głos obcy, a jednak ktoś zwrócił się do niej po imieniu.
– To ciocia Wiesia z Krakowa, ciocia Artura. Nie mogliśmy przyjechać na wasz ślub, ale teraz, gdy wszystko już załatwione, postanowiliśmy was odwiedzić, poznać nową rodzinę.
Magdalena nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie miała pojęcia, iż Artur ma ciocię w Krakowie. Od ślubu minął ponad rok, a nikt nigdy nie wspominał o tej nieobecnej cioci.
– Chyba pomyłka w numerze.
– To na pewno ty, Magdaleno?
– Tak, ale nigdy nie słyszałam, żeby Artur miał ciocię w Krakowie.
– Artur Kowalski to twój mąż?
– Tak, mój mąż.
– No więc, jestem jego ciocią.
– Fajnie, iż jesteś jego ciocią, ale nie ma sensu nas odwiedzać.
– Dlaczego?
– Nie pracujemy i nie przyjmujemy gości.
– No, cóż za gościnność Nie spodziewałam się tego.
– Przepraszam, nie mam czasu w dłuższą rozmowę.
Magdalena zakończyła rozmowę. Była stanowczą kobietą, która nie dawała się zastraszyć i umiała bronić swoich przekonań.
– Jeszcze goście, tylko tego brakowało. Zapytam Artura o tę krakowską ciocię, jak wróci.
Wieczorem zadzwoniła teściowa.
– Cześć, Magdaleno! Dawno was nie widzieliśmy.
– Cześć, Danuto! Przywiozę wam jutro zakupy i witaminy, które kupiłam.
– Dziękuję, kochanie. Mamy wszystko, chciałam tylko was zobaczyć. Dzwoniła do ciebie Wiesia?
– Tak, przedstawiła się jako ciocia Artura. Chce nas odwiedzić. Powiedziałam, iż to nie jest dobry moment.
– Potem zadzwoniła do mnie, narzekając, iż byłaś niegrzeczna.
– Danuto, jak mogłabym być niegrzeczna? Przecież mnie znasz.
– Właśnie dlatego ci mówię – odpowiedziała teściowa ironicznie.
– Jestem w samochodzie. Porozmawiamy jutro.
Relacje Magdaleny z teściową nie układały się od początku najlepiej.
Artur wychował się w wojskowej rodzinie. Jego ojciec, Wojciech, był surowym człowiekiem, który wpajał synowi dyscyplinę. W jego obecności Artur zachowywał się nienagannie. Ale przez częste służbowe wyjazdy ojciec często był nieobecny.
Pod nieobecność ojca Artur stawał się nie do opanowania.
Nieustanna kontrola matki go irytowała. Im bardziej go nadmiernie chroniła, tym bardziej się buntował. Wagarował, unikał zajęć sportowych. Matka nie skarżyła się ojcu, wiedząc, iż kara byłaby surowa, chcąc chronić syna.
Jako dorosły mężczyzna Artur wciąż był pod czujnym okiem matki. Dzwoniła do niego kilka razy dziennie, podjeżdżała po niego do pracy, udając, iż to przypadek.
Wszyscy znajomi Artura byli już żonaci, on zbliżał się do trzydziestki, a matka zaczęła się martwić, iż jej wspaniały syn pozostanie sam.
Sama szukała mu narzeczonej wśród córek swoich przyjaciółek, co tylko wywoływało żarty ze strony syna. A kandydatki, mimo urody i czaru młodego mężczyzny, nie ustawiały się w kolejce.
Aż w końcu nadszedł długo wyczekiwany moment. Syn oznajmił, iż w weekend przedstawi rodzicom swoją narzeczoną.
Ojciec zaakceptował wybór syna, ale matka nie była zachwycona. Danuta przywykła decydować o wszystkim w rodzinie, a mężczyźni jej ulegali.
Obserwując zachowanie Magdaleny i miłość, jaką syn jej okazywał, uznała ją za rywalkę.
Magdalena była pewna siebie, nie pytała teściowej o zdanie, a w przypadku sporów Artur stawał po stronie żony.
Mieszkali w mieszkaniu Artura, kupionym przy pomocy rodziców przed ślubem.
Na początku teściowa pozwalała sobie wpadać bez zapowiedzi, by sprawdzić porządek, ale kilkakrotnie dostała jasne ostrzeżenia od Magdaleny.
– Nie przychodź bez zapowiedzi lub pod naszą nieobecność, inaczej będziemy musieli odebrać klucze lub wymienić zamki.
– To mieszkanie nie jest tylko Artura, ale też nasze. Pomogliśmy mu je kupić. Więc mam prawo przychodzić, kiedy chcę.
– Wytłumacz mi: w jakim celu i co zamierzasz tu robić?
Teściowa zamilkła. Przyznanie, iż chce sprawdzić czystość, byłoby żenujące. Magdalena kontynuowała:
– Teraz to ja jestem panią tego domu jako żona twojego syna. I wymagam szacunku dla moich warunków. Masz klucze na wypadek nagłej potrzeby, nie po to, by wpadać, kiedy ci się podoba.
– Jestem jego matką, wychowaliśmy go, daliśmy mu wszystko. A ty przyszłaś do gotowego
Magdalena przerwała:
– Dziękuję, iż go wychowaliście! Ale to mój mąż wprowadził mnie do tego domu, a jako jego żona mam tu swoje miejsce. Innych warunków nie zaakceptuję.
Artur stanął po stronie żony, co uraziło matkę. Ale młodzi małżonkowie ignorowali jej żale. Przez kilka tygodni była obrażona, w końcu ustąpiła.
Nie używała już klucza do ich mieszkania, przychodziła tylko, gdy była Magdalena, i zawsze po uprzednim telefonie. Za każdym razem Magdalena witała ją serdecznie, częstując herbatą lub lampką wina.
Na początku teściowa czasem komentowała stan mieszkania, ale Magdalena, nie dając się sprowokować, umiała rozładować napięcie żartem lub propozycją pomocy.
– Przepraszam, nie miałam czasu przez pracę. jeżeli ci przeszkadza, możesz sama posprzątać, nie mam nic przeciwko, chętnie odpocznę.
– Nic nie ugotowałaś, to co jecie?
– Lodówka jest pełna, kto pierwszy głodny, ten gotuje. Proszę bardzo, częstuj się.
Z czasem ich relacje się poprawiły, choćby zaprzyjaźniły, a teściowa chętnie przynosiła różne smakołyki.
Magdalena i Artur odwiedzali matkę na obiad, przywozili zakupy. Ojciec, choć na emeryturze, wciąż pracował, a teściowa potrzebowała uwagi.
– Co wam przywieźć? Mam samochód, nie musicie się męczyć z torbami.
Pewnego dnia Magdalena pojechała do teściowej, zjedli razem obiad. Ta wysłała gotowe jedzenie dla syna, by oszczędzić Magdalenie gotowania. Naturalnie rozmowa zeszła na temat cioci.
– Co ci powiedziała ciocia Wiesia?
– Chciała nas odwiedzić. Odmówiłam.
– Słusznie. Skąd miała twój numer?
– Nie mam pojęcia.
– Zadzwoniła potem do mnie. To moja kuzynka. PrawieZ czasem ciocia Wiesia przestała dzwonić, a sprawa ucichła na dobre, jakby nigdy się nie wydarzyła.