Człowiek nie robot

mzdrowie.pl 2 dni temu

Kończy się era klasycznych operacji urologicznych, niebawem pewnie i laparoskopowych. Robot będzie grał pierwsze skrzypce, aż w końcu to superdziecko współczesnej medycyny dojrzeje na tyle, by, jak np. we Francji czy USA, zdominować zabiegi urologiczne. Na rynku widać już pierwsze jaskółki tej ewolucji.

Młodzi adepci chirurgii wchodząc do zawodu uczą się zabiegów otwartych, coraz więcej wiedzą również o laparoskopii, a w przyszłości będą najsprawniej poruszać manipulatorami robota. Robotyzacja medycyny przyspiesza. Tylko w ubiegłym roku robotem da Vinci, tym najbardziej znanym, wykonano na świecie ponad 16 mln zabiegów. W Polsce 70 takich robotów asystowało dotychczas chirurgom przy 24 tys. operacji, w większości były to prostatektomie, zabiegi chirurgii ogólnej, ginekologiczne i laryngologiczne.

Niedawno na kongresie Polskiego Towarzystwa Urologicznego w Łodzi pokazano, po raz pierwszy w tej części Europy, najnowsze dziecko amerykańskiej firmy Intuitive Surgical – robot da Vinci Single Port (SP). To pierwsze tego typu urządzenie, które otrzymało certyfikat CE i może być sprzedawane na rynkach europejskich. “Roboty da Vinci to zaawansowany system robotyczny, wykorzystywany do przeprowadzania zabiegów chirurgii małoinwazyjnej. Rodzina tych urządzeń składa się z systemów X, Xi oraz SP. Charakteryzuje się wyjątkową precyzją oraz małą inwazyjnością zabiegów, co skutkuje wysoką efektywnością operacji i znacznym ograniczeniem ryzyka powikłań pooperacyjnych” – mówi Karolina Koprowska z firmy Synektik, wyłącznego dystrybutora tych urządzeń. Najnowszy system robotyczny da Vinci SP jest rekomendowany do precyzyjnych zabiegów małoinwazyjnych na tkankach miękkich przez jeden port dostępu.

Jak czytamy w informacji producenta, czwarta generacja systemu robotycznego da Vinci będzie wsparciem dla chirurga przy zabiegach prostatektomii, cystektomii, pieloplastyki, histerektomii, miomektomii, otolaryngologii (ENT) – dostęp przez jamę ustną (TORS) i przy resekcji trzustki z zachowaniem śledziony, a także w chirurgii kolorektalnej, torakochirurgii – resekcja guzów śródpiersia. To naprawdę robi wrażenie. Małgorzata Lenkowska z firmy Synektik, opiekun da Vinci SP, dodaje – “Zamiast kilku nacięć powstaje jedno o średnicy zaledwie 2,5 cm, którym wprowadza się sześciomilimetrowe narzędzia oraz endoskop 3D. Robot ma możliwość rotacji i kontroli ruchów w osi 360o, a jego zasięg pozwala na łatwe przemieszczanie się. Taki system umożliwia chirurgom leczenie przypadków z ograniczonym dostępem, w wąskich przestrzeniach, tam gdzie ręka nigdy nie byłaby w stanie dotrzeć. Pacjenci mogą wyjść w tej samej dobie po operacji”.

Nic dziwnego, iż chętni do trenowania na tym skomplikowanym urządzeniu zapisywali się w czasie kongresu Polskiego Towarzystwa Urologicznego na listę kolejkową. Czekając na swoje „robotyczne 5 minut” można było wysłuchać zachwytów i merytorycznych uwag o potędze ludzkiego umysłu. Na pewno urządzenie sprawdzi się przy zabiegach na małych obszarach: prostatektomia, schorzenia laryngologiczne, ginekologia, gdzie precyzja jest wymagana. Robot da Vinci SP jest idealny do częściowej resekcji nerki z dostępem zaotrzewnowym. Wykonuje również wycięcia jelita czy pęcherza, ale nie nadaje się do tzw. operacji dużych – rozległych, gdy konieczne jest wycięcie nerki, pęcherza moczowego czy jelita grubego. Najlepiej zatem mieć dwa roboty, twierdzą operatorzy.

Na zakup robota chirurgicznego wiele szpitali może już sobie pozwolić (Bydgoskie Centrum Onkologii ma już 3 roboty). Inwestycja dość gwałtownie się amortyzuje, a sam zabieg prostatektomii refunduje NFZ. Jednak cieniem kładą się koszty finansowania gwałtownie zużywających się narzędzi, które dla bezpieczeństwa pacjentów mogą być wykorzystywane określoną ilość razy. A o tym nie zawsze pamiętają szpitale.

Czy w takim razie systemy robotyczne są idealne? Na pewno są wyjątkowo precyzyjne, sięgają daleko, co ma znaczenie u pacjentów z wysokim BMI, których trudno operować dotychczasowymi metodami. Robot ze swoimi długimi narzędziami znakomicie sobie radzi.

Jednak marzenia urologów idą dalej, chcą, by te wyjątkowe systemy chirurgiczne spełniały więcej oczekiwań. Robotom brakuje jeszcze wielu rzeczy, by były doskonałe – uważają chirurdzy. Głównie systemu ostrzegania, podobnego do tego w samochodzie, czyli oprogramowania, które pozwoli widzieć anatomię człowieka, we właściwym czasie ostrzeże chirurga o zbliżaniu się do aorty lub ważnego nerwu i umożliwi ominąć go z daleka. A w przypadku krwawienia pokaże jego źródło, by chirurg mógł gwałtownie zareagować. Wśród młodych urologów słychać było też głosy, iż w robotach brakuje haptyki, czyli odwzorowania naturalnego zmysłu dotyku. Doświadczeni operatorzy radzą sobie bez niego. Ale przecież nie każdy staje od razu prof. Chłostą lub prof. Drewą, którzy mają na swoim koncie po kilkaset tego typu zabiegów rocznie.

“Prowadząc szkolenia, uczę chirurgów leczyć oczami, by, pracując dzięki robota, kamery i narzędzi, widzieli reakcje tkanek, których dotykają narzędzia da Vinci. Chirurg po pełnym szkoleniu nabiera doświadczenia podczas pierwszych zabiegów i po wizualizacji wie, czy tkanka jest miękka czy twarda, z jaka siłą ją naciska i jak narzędzie na nie reaguje” – mówi Dominika Szuberla z firmy Synektik.

Firma Synektik od blisko 6 lat sprzedaje roboty w Polsce, jest też ich dystrybutorem w Czechach, Słowacji i krajach bałtyckich. Na temat skuteczności systemu da Vinci SP opublikowano na świecie ponad 400 publikacji. Czy nowy robot jednoportowy IV generacji ma szansę zaistnieć w przestrzeni któregokolwiek z polskich szpitali? “System robotyczny SP przyjechał do Polski w czerwcu” – informuje M. Lenkowska – “Wszelkie rozmowy i demonstracje robota da Vinci SP właśnie się rozpoczęły. Poza tym nie ma zastąpić systemu wcześniejszego multiportowego, ale stanowić kolejną dodatkową opcję, uzupełnienie, dla tych pacjentów, którzy np. nie mogą pozostawać w czasie zabiegu w pozycji Trendelenburga, kiedy klatka piersiowa i tułów z głową znajdują się poniżej poziomu kończyn, co ma znaczenie przy prostatektomii. To również system dla osób, u których występują zrosty po wcześniejszych operacjach i trudno jest chirurgowi przemieszczać się w operacjach pozaotrzewnowych”.

Niezaprzeczalnie nowa wersja robota wywołała spore zainteresowanie, szczególnie dużych szpitali, gdzie pracuje choćby kilkunastu operatorów, bo tam urządzenie miałoby rację bytu. Coraz więcej producentów na świecie zaczyna produkować roboty chirurgiczne. Do Polski pukają coraz głośniej Chińczycy, którym udało się sprzedać jedno z urządzeń, wprawdzie wieloportowe, ale kto wie, co zaproponują niebawem. Drzwi zostały lekko otwarte. Jak zareaguje w szerszej perspektywie rynek szpitalny, z czego będzie chciał korzystać, do jakich producentów nabierze największego zaufania? Czy można łatwo nadrobić 30 lat doświadczenia lidera na tym rynku?

Idź do oryginalnego materiału