Ponad 80 uczestniczek i uczestników zgromadziły XVII Mistrzostwa Polski w Parakolarstwie Szosowym, które w dniach 19-20 lipca odbyły się w Zduńskiej Woli i okolicach. Nie zabrakło gwiazd tej dyscypliny.
– Tych tytułów mam już chyba dwadzieścia dziewięć, o ile dobrze policzyłem – mówi Rafał Wilk, trzykrotny mistrz paralimpijski. – Ale każde kolejne zwycięstwo mnie cieszy. Człowiek po to trenuje, żeby odnosić sukcesy.
W miniony weekend w Zduńskiej Woli mógł się cieszyć z dwóch złotych medali. Nie miał sobie równych w klasie H4 zarówno w jeździe indywidualnej na czas, jak i w wyścigu ze startu wspólnego. Mimo bogatej, obfitującej w sukcesy kariery, Rafał Wilk jest jak najdalej od myślenia, iż zwycięstwo mu się należy.
– Nigdy nie jest tak, iż to przychodzi łatwo, nie myślę, iż wygram w cuglach – podkreśla. – Ja zawsze z szacunkiem podchodzę do rywali. Nikt nie jest z góry skazany na sukces czy przegraną.

Pierwszego dnia, podczas „czasówki”, padał deszcz. Nie jest to jednak przeszkoda dla naszego czołowego handbikera. Udowodnił to niemal rok temu na igrzyskach w Paryżu. Tam też padało. Podczas wyścigu ze startu wspólnego rywale wypadali ze śliskiej trasy – ukończyło ją ośmiu z jedenastu – a nasz „król deszczu” (jak nazwał go wówczas trener kadry, Jakub Pieniążek) mknął do mety po brąz. Równie dobrze poradził sobie w Zduńskiej Woli.
– Padał deszcz, ale warunków nie wybieramy, no i dla wszystkich były takie same – mówi. – Mnie deszcz nie przeszkadzał, to też pewnie wynika z doświadczenia.
Bezcenna encyklopedia
Z doświadczenia Rafała Wilka czerpie w ostatnim czasie Bartłomiej Bertolin.
– Jest dla mnie bezcenną encyklopedią wiedzy – zaznacza.
On także zdobył na mistrzostwach Polski w Zduńskiej Woli dwa złote medale (w łączonej klasie C3-4).
– To jest efekt składowej z całego roku – mówi. – Jestem w trakcie przygotowań do mistrzostw świata i przyjechałem w bardzo dobrej formie. Pojechałem na 100 procent. Tak ustaliliśmy z trenerem, żeby zrobić sobie na mistrzostwach Polski megamocny trening. Cieszę się, iż na takim poziomie mogłem pojechać.
Mistrzostwa świata odbędą się w ostatnich dniach sierpnia. Bartłomiej Bertolin nie ukrywa, iż są dla niego bardzo ważne, zwłaszcza po ostatnim sezonie.
– W tamtym roku miałem troszeczkę problem, bo w lutym w Hiszpanii, podczas przygotowań zimowych, złapałem jakąś bakterię – opowiada. – Przez trzy miesiące byłem całkowicie wyłączony z treningu. Byłem zawiedziony, bo istniała szansa pojechania na igrzyska. Choroba pokrzyżowała mi plany. Uciekła mi ta olimpiada.
Na mistrzostwach świata chce więc pokazać, na co go stać.
– Mam duże ambicje, bo niedawno w maju, na zawodach pucharu świata w Maniago, zdobyłem drugie i trzecie miejsce – tłumaczy. – Na mistrzostwach świata mam więc nadzieję na medal, choćby złoty.
Każdy powinien się ruszać
Na starcie XVII Mistrzostw Polski w Parakolarstwie Szosowym stanęło ponad 80 parakolarek i parakolarzy. Wśród nich był Łukasz Szeliga, prezes Polskiego Komitetu Paralimpijskiego i Polskiego Związku Sportu Niepełnosprawnych „START”, organizatora zawodów.
– Rok temu przejechałem tylko „czasówkę”, a teraz już też wyścig ze startu wspólnego. Chcę, by stało się tradycją, iż startuję w zawodach kolarskich – tłumaczy. – Poziom sportowy jest na tyle wysoki, iż po tak krótkim okresie przygotowawczym nie byłem w stanie zrobić żadnego wyniku. Za rok powalczę o jakiś lepszy rezultat.
Kolejne mistrzostwa Polski odbędą się w Rzeszowie. Gospodarzem będzie więc Rafał Wilk, a skala trudności inna, bo teren zdecydowanie bardziej pofałdowany.
Prezes Szeliga nie ukrywa, iż swoim startem chciałby dać dobry przykład. Przekaz jest prosty.
– Każdy powinien się ruszać, więc i ja też – precyzuje. – Chcę w ten sposób pokazać, iż prezes organizacji niekoniecznie musi się zajmować tylko zarządzaniem. Jak każdy inny człowiek, powinien znaleźć trochę czasu dla aktywności fizycznej. Gdy idziesz do przychodni i rozmawiasz z wysportowanym lekarzem, który mówi, iż sport to zdrowie, to jest to spójny przekaz. A jak prezes organizacji sportowej mówi, iż trzeba się ruszać i uprawiać sport, a sam tego nie robi, to jest tu brak spójności.
Zachęca więc wszystkich do podjęcia aktywności fizycznej. Zacząć można właśnie od roweru, a w różnych miejscach kraju organizowane są zawody pucharu Polski. Regularna aktywność to świetny sposób na utrzymanie formy, adekwatnej masy ciała, a w zdrowym ciele jest i zdrowy duch. To jednak nie wszystko.
– Samo wejście w to środowisko, i to dotyczy każdej dyscypliny, to jest taki przełamujący moment – mówi Łukasz Szeliga. – Widzimy, co potrafią robić koleżanki i koledzy, którzy mają podobną niepełnosprawność. Dostrzegamy, iż inni są od nas lepsi, a jak już przyszliśmy, to chcemy zaznaczyć swoją obecność. jeżeli mamy choć odrobinę duszy sportowca, to na pewno będziemy chcieli tę obecność zaznaczać coraz mocniej.