2225. No to gramy!

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 13 godzin temu
Ostatnie w tym roku szkolnym spotkanie w Oratorium zbiegło się w czasie z 100 rocznicą śmierci błogosławionego Pier Giorgia Frassatiego. Osobiście uczciłam ją krótką wędrówką po Beskidzie Śląskim, wszak przyszły święty był zapalonym górołazem. Co prawda on gustował w Alpach, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Na razie Beskidy muszą mi wystarczyć. A przecież nie są one takie złe. I dają mnóstwo radości, o ile tylko człowiek tego chce. Co jednak dla mnie najważniejsze, to w wędrówce na Skrzyczne towarzyszyła mi grupka tegorocznych bierzmowanych, którzy obrali sobie Frassatiego na patrona. No dobra, ja im go wybrałam. Ale oni nie protestowali. Trochę mi przykro, iż moja cyfrówka mi padła, ale grupowe zdjęcie ze szczytu dotarło do Księdza Niosącego Światło.
Najchętniej to bym wzięła i dzieciaki z Oratorium w góry. Nie mam jednak aż takiej siły sprawczej. Może to i dobrze, jeszcze bym je pogubiła po drodze. Młodzież mogłam jeszcze jakoś spacyfikować. Ale te rozwrzeszczane dzieci? O nie, nigdy. A na pewno nie w najbliższym czasie. Może kiedyś. Na razie musiały im wystarczyć moje opowieści o Towarzystwie Ciemnych Typów i wyprawami górskimi przez nie organizowanymi. Chociaż w tym roku nie byłam na jakiejś ich szczególnie dużej liczbie. To było w pierwszej części spotkania.
Bo w drugiej, po Mszy, zaproponowałam dzieciakom gry planszowe nawiązujące zarówno do postaci Pier Giorgia Frassatiego ("Sigma", o której już Wam pisałam), jak i samych gór ("Szlaki" i "Pięć szczytów").
Wiecie, w takich chwilach dostrzegam sens inwestowania własnych środków w tego typu rzeczy. Bo te gry nie były tanie. Ale uśmiech na twarzy dzieci wyrównał mi wszelkie straty materialne. Tym bardziej, iż myślałam, iż nie zainteresuję planszówkami pokolenia wychowanego na grach komputerowych. A tutaj proszę, wszyscy zgodnie się bawili. Na koniec młodsi dostali do pokolorowania obrazek przedstawiający Pier Gorgia Frassatiego.
A starsi mogli pograć w ping-ponga, bilarda i na playstacon. I chyba każdy był zadowolony. choćby animatorzy. Teraz teoretycznie mamy trochę przerwy w Oratorium (w praktyce część z nas jedzie z dzieciakami na obóz w dolnośląskie, a część pomaga przy organizacji półkolonii, a część jest tu i tu), a od września ruszamy na nowo z zajęciami. Opiekun Oratorium został ten sam, więc jest dobrze. Tylko szkoda, iż czas, odległość i obowiązki nie pozwalają na takie zaangażowanie się w to dzieło tak na 100%. No cóż, to już nie te czasy, kiedy było się bardziej dyspozycyjnym.
Hmm, ale takie Alpy to brzmią kusząco...
Idź do oryginalnego materiału