– Z jednej strony bardzo się cieszę, iż zaszczepiliśmy 200 tys. dzieci przeciwko HPV, ale z drugiej – mamy świadomość, iż jest to nie więcej niż 10 proc. z kohorty dzieci kwalifikujących się do szczepienia. Sukcesem jest to, iż udało się wprowadzić szczepienia do szkół, ale na obecnym etapie trudno powiedzieć, iż wynik tego eksperymentu jest sukcesem – stwierdził Paweł Grzesiowski podczas sesji „Plan eliminacji wirusa HPV” w trakcie konferencji Priorytety 2025.
Jak podkreślił główny inspektor sanitarny, w obowiązkowym kalendarzu szczepień znajduje się 13 chorób, gdzie wyszczepialność jest na poziomie 90 proc.
– To oznacza, iż 10 proc. dzieci się nie zaszczepiło. W przypadku HPV mamy szczepienie zalecane, darmowe, gdzie zaszczepiło się10 proc. dzieci, przy bardzo aktywnej akcji propagującej te szczepienia. W historii polskich szczepień nie było tak szerokich działań w tym zakresie. W przypadku COVID-19 była zupełnie inna sytuacja, gdzie ludzie obserwowali umierających swoich bliskich i znajomych, i szczepili się z zupełnie innych pobudek niż promocja szczepień – mówił Grzesiowski.
– Promocja szczepień robi się sama, kiedy ludzie ciężko chorują, a status choroby powoduje, iż ludzie ze strachu podejmują decyzję o szczepieniu. W Polsce w przypadku COVID-19 zrobiło to pewnie 40–50 proc. osób, które się zaszczepiły. W przypadku HPV sytuacja jest zupełnie inna. To jest eksperyment socjologiczny, w który trzeba ocenić, czy obrana przez nas droga prowadzi do oczekiwanych efektów czy też nie – dodał szef GIS.
Jak przekazał, to, co dzieje się w zakresie szczepień przeciwko HPV jest próbą dotarcia do grupy ludzi, którzy nie są antyszczepionkowcami, bo przecież 90 proc. Polaków nie jest, a jednak 90 proc. rodziców z tej kohorty podjęło decyzję na razie o tym, iż nie szczepi swoich dzieci.
– W tej grupie są ludzie, których po prostu albo nie przekonało to, iż choroba stanowi istotny problem zdrowotny i trzeba się przed nią chronić, albo jesteśmy mniej więcej 50 lat wstecz, kiedy w wielu krajach Europy Zachodniej wprowadzano szczepienia nieobowiązkowe. Tyle iż wtedy nie było internetu, nie było dezinformacji, tego wszystkiego, co dzisiaj powoduje, iż wiele osób podejmuje decyzje antyzdrowotne – podkreślił Grzesiowski.