– Brakuje lekarzy i chcielibyśmy wykształcić ich więcej. Wtedy problem z dostępnością do leczenia byłby zdecydowanie mniejszy. Nie możemy jednak zrezygnować z jakości kształcenia – mówi minister zdrowia Izabela Leszczyna.
Co szefowa resortu zdrowia zamierza zrobić z tym, co wprowadzili politycy Prawa i Sprawiedliwości, czyli rozpoczęciem kształcenia lekarzy na uczelniach, które nigdy tego wcześniej nie robiły i nigdy nie miały doświadczenia w tym zakresie?
– Problem ma dwie strony – brakuje lekarzy i chcielibyśmy wykształcić ich więcej. Wtedy problem z dostępnością do leczenia byłby zdecydowanie mniejszy. Nie możemy jednak zrezygnować z jakości kształcenia, bo każdy z nas chce być leczony przez dobrze wykształconych medyków. Kształcenie lekarza, przeddyplomowe i podyplomowe, jest bardzo ważne – stwierdza minister Leszczyna w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”.
Dlatego tak ważne jest, żeby lekarze kształcili się na dobrej uczelni, a nie takiej, która nie jest do tego gotowa organizacyjnie.
– I dlatego w tym roku rozporządzenie o limicie miejsc na kierunkach medycznych ogłaszamy dopiero po uzyskaniu opinii Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Te uczelnie, które nie dostały pozytywnej opinii, będą miały przyznany zerowy limit przyjęć na ten rok. Właśnie w związku z oczekiwaniem na opinie PKA rozporządzenie o limitach dla kilkunastu nowych uczelni ukazuje się wyjątkowo późno – wyjaśnia.