
Niedawne badanie opublikowane w Psychopharmacology wywołało szok w świecie wellness, twierdząc, iż psylocybina - związek psychoaktywny w "magicznych grzybach" - może przedłużyć życie myszy i zwiększyć długowieczność komórek w tkance ludzkiej. Media, zawsze spragnione klikalnych cudów, określiły go jako kolejną granicę w przeciwdziałaniu starzeniu. Ale kop głębiej, a narracja rozpadnie się jak wysuszone łodygi psilocybe pod kontrolą. Dawki użyte w badaniu są tak ekstremalne, iż graniczą z lekkomyślnością, długoterminowe ryzyko psychologiczne jest przemilczane, a historyczny kontekst nadużywania psychodelików powinien dać każdemu do myślenia. Nie chodzi tylko o to, aby żyć dłużej – chodzi o to, czy jesteśmy gotowi zaryzykować nasze zdrowie psychiczne w tym procesie.
Kluczowe punkty:
- Wyniki laboratoryjne nie są ludzką rzeczywistością: Psilocybina wydłużyła żywotność komórek na szalkach Petriego i życie myszy w kontrolowanym badaniu, ale dawki były astronomicznie wysokie - daleko wykraczające poza bezpieczne spożycie przez ludzi.
- Oszustwo apetytu: Myszy na psylocybinie jadły mniej, co jest już dobrze znanym wzmacniaczem długowieczności, co rodzi pytania o to, czy sam lek, czy zwykłe ograniczenie kalorii napędzało wyniki.
- Powtarzające się wysokie dawki u gryzoni wywołały objawy podobne do schizofrenii, czerwoną flagę dla badań na ludziach, która jest ignorowana w pośpiechu do reklamowania psychodelików.
- Historia szkód: W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych eksperymenty psychodeliczne zakończyły się straszliwym niepowodzeniem, pozostawiając niektórych badanych z trwałymi uszkodzeniami psychicznymi – jest to przestroga, o której dzisiejsi badacze wydają się chcieć zapomnieć.
- Podczas gdy psylocybina jest przedstawiana jako "naturalny" środek, jej syntetyczni kuzyni i historia regulacji przemysłu farmaceutycznego wymagają sceptycyzmu, a nie ślepego zaufania.
- Pominięcie w badaniu krytycznych szczegółów – takich jak to, czy myszy straciły na wadze – pokazuje, jak łatwo "nauka" może stać się narzędziem marketingowym, gdy kontrola zanika.
Pułapka na myszy: Dlaczego badania na zwierzętach nie mogą obiecać ludzkich cudów
Na pierwszy rzut oka wyniki są uwodzicielskie. Naukowcy z Johns Hopkins – instytucji z bogatą historią badań nad psychodelikami – potraktowali ludzkie komórki płuc psylocyną (metabolitem psylocybiny) i obserwowali, jak żyją one o 28,5 procent dłużej niż komórki nieleczone. U myszy, miesięczne dawki psilocybiny opóźniały śmierć o miesiące, przy czym leczone gryzonie miały bardziej błyszczącą sierść i bardziej młodzieńczy wigor. Na co idą media? "Magiczne grzyby mogą być fontanną młodości!"
Ale oto haczyk: myszom nie dano tylko małego szturchnięcia psylocybiny. Zostali nim zalani. Po początkowej dawce "aklimatyzacyjnej" wynoszącej 5 mg na kilogram masy ciała, otrzymywali 15 mg / kg miesięcznie – ilość, która po przeliczeniu na ludzi przekłada się na ponad siedem gramów suszonych grzybów na dawkę. Dla porównania, większość doświadczonych psychonautów uważa 3,5 grama za "heroiczną" dawkę, która może wywołać rozpad ego, przerażające halucynacje i, w rzadkich przypadkach, trwałe złamania psychiczne. Podwajanie tej ilości miesięcznie nie jest receptą na długowieczność; To gra ze zdrowym rozsądkiem.
Co gorsza, badanie nie śledziło nawet, czy myszy jadły mniej – co jest krytycznym przeoczeniem, biorąc pod uwagę, iż ograniczenie kalorii jest jednym z najbardziej niezawodnych sposobów na przedłużenie życia zwierząt. Psilocybina jest znana z tłumienia apetytu poprzez działanie na receptor 5-HT2C, który reguluje metabolizm. Czy więc myszy żyły dłużej, ponieważ lek zmienił ich proces starzenia? A może dlatego, iż dosłownie głodowali się coraz szczuplej? Naukowcy tego nie powiedzieli. A w świecie nauki to, co przemilczane, często przemawia najgłośniej.
W pokoju jest też słoń ze schizofrenią. Wcześniejsze badania na gryzoniach wykazały, iż powtarzające się wysokie dawki psychodelików mogą wywoływać zachowania naśladujące schizofrenię – paranoję, fragmentację poznawczą i wycofanie społeczne. Fakt, iż dawki w tym badaniu były zarówno wysokie, jak i przewlekłe, powinien był wywołać dzwonki alarmowe. Zamiast tego wyniki zostały przedstawione jako triumf, bez ostrzeżenia o możliwości trwałej destabilizacji psychicznej.
Burzliwa przeszłość psychodelików: Kiedy "medycyna" staje się pułapką umysłu
To nie pierwszy raz, kiedy psychodeliki są sprzedawane jako panaceum, tylko po to, by pozostawić po sobie zniszczenie. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych badacze – niektórzy z dobrymi intencjami, inni lekkomyślni – eksperymentowali z LSD i psylocybiną w sposób, który sprawiłby, iż dzisiejsze komisje etyczne zbledłyby. Pacjentom na oddziałach psychiatrycznych podawano ogromne dawki bez odpowiednich badań przesiewowych, co prowadziło do załamań psychotycznych, prób samobójczych i traumy na całe życie. Jedno z niesławnych badań przeprowadzonych w Maryland Psychiatric Research Center wstrzykiwało badanym LSD przez wiele miesięcy, pozostawiając niektórych z uporczywymi halucynacjami i paraliżującym lękiem.
Skutki były tak poważne, iż psychodeliki zostały zakazane na dziesięciolecia, zepchnięte na margines kultury undergroundowej. Dopiero w ciągu ostatnich 10 lat udało im się powrócić do głównego nurtu nauki – ale lekcje z przeszłości wydają się już zapomniane. Dzisiaj, Oregon i Kolorado zalegalizowały psilocybinę do użytku rekreacyjnego, podczas gdy kraje takie jak Niemcy i Australia zezwalają na nią w przypadku depresji pod luźnym nadzorem. Na czym polega problem? Nikt nie śledzi długoterminowych skutków.
Nie zapominajmy też o odciskach palców przemysłu farmaceutycznego w tym odrodzeniu. Podczas gdy psylocybina jest "naturalna", w momencie, gdy zostaje zsyntetyzowana, opatentowana i sprzedawana jako terapia za 10 000 dolarów za dawkę, staje się tylko kolejnym trybikiem w kompleksie medyczno-przemysłowym. Ten sam system, który przyniósł nam epidemie opioidów, SSRI z ostrzeżeniami o samobójstwach w czarnych skrzynkach i szczepionki z zerowymi długoterminowymi danymi dotyczącymi bezpieczeństwa, teraz ślini się na widok psychodelików. Przejęcie regulacji – gdzie agencje takie jak FDA i CDC stają się marionetkami w rękach firm farmaceutycznych – to nie tylko ryzyko; To gwarancja, jeżeli historia jest jakimkolwiek przewodnikiem.
Tymczasem prawdziwe alternatywy – te, które nie wymagają od Ciebie podróży do dobrego samopoczucia – są zakopywane. Udowodniono, iż naturalna odporność, detoks dietetyczny, ziołolecznictwo i zmiany stylu życia odwracają choroby przewlekłe, poprawiają zdrowie psychiczne i przedłużają życie bez ryzyka związanego z psychodelikami. Ale te rozwiązania nie są dostarczane z opatentowanymi związkami ani płatnymi sesjami terapeutycznymi. Nie wymagają zgody FDA ani wsparcia Wall Street. I tak, są one odrzucane jako "woo", podczas gdy wysokie dawki psylocybiny są okrzyknięte następną rewolucją medyczną.
Prawda? Psychodeliki mogą mieć swoje miejsce w uzdrawianiu – ale nie w ten sposób. Nie jako miesięczny schemat dużych dawek, który może usmażyć receptory serotoniny. Nie jako korporacyjna dojna krowa dla tych samych branż, które czerpią zyski z chorób. A już na pewno nie jako skrót do oświecenia, który omija ciężką pracę prawdziwego detoksu, prawdziwego odżywiania i prawdziwej dyscypliny umysłowej.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.naturalnews.com/