Autami spalinowymi pojeździmy dłużej niż do 2035 roku. Słynny unijny zakaz idzie do kosza

dadhero.pl 3 dni temu
Mogą odetchnąć z ulgą wszyscy, którym nie podobała się wizja przymusowej przesiadki z aut spalinowych na elektryki. Miało do niej dojść już w 2035 roku, wraz z wejściem w życie unijnego zakazu sprzedaży diesli i benzyniaków. Miało, bo ten kontrowersyjny przepis niedługo trafi na śmietnik. Rezolucja w tej sprawie jest już gotowa, ma być przyjęta w marcu.


W historii Unii Europejskiej pojawiło się mnóstwo dziwnych zarządzeń. Niektóre stały się tematem żartów, jak choćby słynny przepis o krzywiźnie bananów, inne stały się obiektem ostrej krytyki. Ale żaden z nich nie wywołał takiej burzy, jak zatwierdzony dwa lata temu zakaz sprzedaży nowych samochodów z silnikami spalinowymi. Ma on zacząć obowiązywać od 2035 roku. A raczej miał, bo niemal na pewno zostanie zniesiony.

Gotowi na zniesienie zakazu


O to, by wycofać się z tych przepisów, kilka tygodni temu zaapelował do Komisji Europejskiej niemiecki europoseł Jens Gieseke. Nie była to jego osobista inicjatywa – zrobił to w imieniu Europejskiej Partii Ludowej, najliczebniejszej frakcji w Parlamencie Europejskim.

Na apelu się jednak nie skończy. Jak ujawnił w rozmowie z Radiem Zet polski europoseł Dariusz Joński, gotowa jest już rezolucja, która wprost wzywa Komisję Europejską do "rezygnacji z roku 2035 jako tego terminu, od którego obowiązywałby zakaz produkcji samochodów spalinowych". Projekt już niedługo ma trafić pod głosowanie. – W moim przekonaniu jest większość do tego, żeby taką rezolucję przegłosować – stwierdził Joński i dodał, iż sprawa rozstrzygnie się już w marcu.

Skąd ta pewność, iż zakaz zostanie zniesiony? Joński, który jest zastępcą koordynatora Komisji Transportu w Parlamencie Europejskim, podał dwa powody do optymizmu. Pierwszy to porozumienie sporej grupy europarlamentarzystów z Polski, Niemiec i Francji, którzy uważają, iż jeżeli zakaz wejdzie w życie, to będzie to śmierć europejskich koncernów motoryzacyjnych i początek poważnego kryzysu gospodarczego. To wniosek dość oczywisty. Już dziś Europę zalewają tanie auta elektryczne z Chin, a lokalne firmy nie są w stanie konkurować z azjatyckimi koncernami. Rezygnacja z produkcji aut spalinowych byłaby więc gestem samobójczym.

Drugi powód do optymizmu jest taki, iż zniesienia zakazu chce też Komisja Europejska, która go przyjęła. – Jestem w stałym kontakcie z Komisarzem do spraw transportu. On jest za tym, abyśmy to zrewidowali. Oni już przygotowują się w Komisji Europejskiej do tego, żeby wprowadzić pewne zmiany, ale oczywiście musi być to w konsultacji z Parlamentem Europejskim – wyznał Joński. KE nie może się jednak ot, tak wycofać się z przepisów, które przyjęła dwa lata temu. Potrzebuje "podkładki". Przegłosowana przez europosłów rezolucja wzywająca do wycofania się z zakazu będzie idealną "podkładką".

Zakaz sprzyja klimatowi i... Chińczykom


Co się stało, iż po zaledwie dwóch latach zarówno Parlament Europejski, jak i Komisja Europejska uznają, iż wycięcie aut spalinowych to jednak kiepski pomysł? Przyczyniła się do tego wspomniana już ekspansja chińskich firm na nasz rynek. Elektryki z tego kraju już teraz sprzedają się jak świeże bułeczki, bo są znacznie tańsze niż te europejskie czy amerykańskie. – Rząd chiński dopłaca po to, żeby wejść oczywiście na ten rynek i żeby wykosić firmy europejskie, które są, można powiedzieć, takim głównym spoiwem gospodarki europejskiej, bo motoryzacja jest jednak takim jednym z głównych spoiw – powiedział w Radiu Zet Joński. I dodał, iż upadek europejskich firm motoryzacyjnych oznaczałby gigantyczne problemy, bo pracuje w nich 14 milionów ludzi.

Nie jest to jedyny powód, dla którego przepisy przyjęte w trosce o klimat i jakość powietrza trafią do lamusa. Do europosłów dotarło też, iż 10 lat to o wiele za mało, by zbudować infrastrukturę potrzebną do masowej przesiadki na elektryki. Tymczasem budowa stacji ładowania idzie o wiele za wolno. I to nie tylko w Polsce. Podobny problem mają m.in. Hiszpanie, Portugalczycy, Rumuni, Bułgarzy i Grecy. Ale choćby w krajach, które są pod tym względem znacznie lepiej rozwinięte, ładowarek jest o wiele za mało.

Jeśli wszystko potoczy się tak, jak to zapowiedział Dariusz Joński, to zakazu sprzedaży nowych aut spalinowych po roku 2035 zostanie zniesiony. Co w zamian? Tego nie wiadomo. Możliwości są dwie. Albo KE wyznaczy nowy termin przejścia na elektryki, albo po prostu wycofa się z zakazu na czas nieokreślony. Dla miłośników tradycyjnej motoryzacji każda z tych opcji jest lepsza niż przymusowa przesiadka do elektryków już za 10 lat.

Źródło: Radio Zet


Idź do oryginalnego materiału