Ostatnim celem naszej podróży oraz miastem, z którego rozpoczynaliśmy naszą powrotną podróż do domu było Sydney. W Sydney spędziliśmy 4 dni. Co warto zobaczyć w Sydney?
Bezwzględnie Opera House. Operę oglądaliśmy zarówno w ciągu dnia jak i wieczorem. Mieliśmy przyjemność oglądać oświetloną Operę 11 listopada – wypełniły ją maki. Dzień 11 listopada w Australii to Remembrance Day. Wtedy cały kraj o godzinie 11 milknie na 2 minuty ku pamięci poległych w czasie Pierwszej Wojny Światowej.
Opera w Sydney położona jest na terenie, który jest własnością rdzennych mieszkańców Australii.
Tłumy spędzają czas w barze tuż przy Operze.
Z brzegu rozciąga się widok na Harbour Bridge – stalowy most na który można się wspiąć lub wejść na punkt widokowy.
Z nabrzeża również wieczorem widok robi wrażenie.
W pobliżu Opery znajduje się również Królewski Ogród Botaniczny.
Wybraliśmy się również do dzielnicy The Rocks, sydnejskiej starówki.
Promem wybraliśmy się na drugą stronę zatoki do Wendy’s Secret Garden – idealne miejsce na upały, które dawały się już nam we znaki.
W upalny dzień, kiedy choćby mewy były spragnione, wybraliśmy się na plażę w dzielnicy Manly.
Poszwędaliśmy się ulicami Sydney
Ochłody szukaliśmy też w domu towarowym w Quinn Victoria Building.
Nie mogliśmy też nie wybrać się na plażę Bondi i przespacerować wybrzeżem do Coogee i nie spalić się na słońcu dzień przed wylotem.
W dniu wylotu trafiliśmy na ulicę Forgotten songs – z klatki na ptaki pod którą się stanęło grał dźwięk odtwarzający dźwięk ptaka zgodnie z opisem na chodniku.
Sydney to miasto, które walczy ze swoimi problemami. Dzień przed wylotem byliśmy świadkami protestu, po tym jak policja zastrzeliła 19-latka rdzennej narodowości.
Łuny pożarów było już widać w Sydney. Wprawdzie Australii nie są obce pożary buszu, jednak sezon 2019-2020 okazał się jednak pod wieloma względami bezprecedensowy.
Pierwsze duże pożary buszu zaczęły się jeszcze przed oficjalnym nadejściem wiosny w czerwcu, a następnie na początku września 2019 r. wybuchły nowe, niekontrolowane pożary.
Sytuacja pożarowa znacznie pogorszyła się na początku listopada 2019 r. wraz ze wzrostem temperatur i przedłużającą się suszą. W połowie stycznia 2020 r. fala ulewnego deszczu nie była wystarczająca do ugaszenia pożarów. Wyższe temperatury, susza i silne wiatry ponownie nasiliły pożary w pierwszy weekend lutego. W połowie lutego ulewa pozwoliła strażakom opanować wszystkie pożary w Nowej Południowej Walii (NSW), chociaż w Victorii przez cały czas płonęły pożary. Wszystkie pożary zostały ugaszone lub opanowane do 4 marca 2020 r. – dziewięć miesięcy po tym, jak pierwsze zaczęły się palić.