– Trzy badania – o akronimach CROWN, LAURA i ADRIATIC – wyznaczą w najbliższym czasie standardy postępowania w leczeniu raka płuca. Dwa pierwsze dotyczą chorych z rakiem niedrobnokomórkowym płuca, a ostatnie – z drobnokomórkowym – mówi w rozmowie z „Kurierem Medycznym” prof. Dariusz M. Kowalski.
Wywiad z prof. Dariuszem M. Kowalskim, sekretarzem generalnym Polskiej Grupy Raka Płuca, kierownikiem Oddziału Zachowawczego Kliniki Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej Narodowego Instytutu Onkologii – Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie.
Niedawno
wrócił pan z ASCO, dorocznego spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Onkologii
Klinicznej (American Society of Clinical Oncology). Tegoroczny zjazd
obfitował w przełomowe badania.
– ASCO to
kultowe doroczne spotkanie onkologów klinicznych, organizowane od wielu lat w
Chicago, na którym prezentowane są badania nie tylko z dziedziny nowotworów
płuc i klatki piersiowej, ale również z badań podstawowych, które w wielu
momentach wyznaczają nowe trendy i wprowadzają nowe technologie. W tym roku
również byliśmy świadkami takich badań. Prac było dużo i ciężko omówić je
wszystkie, ale warto wspomnieć o trzech najważniejszych, które według mnie w
najbliższym czasie wyznaczą standard postępowania: badania o akronimach CROWN,
LAURA i ADRIATIC.
Wszystkie
dotyczą raka płuca.
– Tak. W
Chicago pokazano aktualizację wyników badania CROWN, poświęconego chorym z
rakiem niedrobnokomórkowym płuca, ale z obecnym wariantem molekularnym zwanym
rearanżacją w genie ALK. Dotyczy ona 5–7 proc. chorych z rakiem
niedrobnokomórkowym płuca. Prawie wszyscy to chorzy z rakiem
niepłaskonabłonkowym, czyli głównie rakiem gruczołowym, częściej kobiety,
zdecydowanie częściej osoby nigdy niepalące, bardzo często ludzie młodzi. Badanie
polegało na tym, iż już w pierwszej linii leczenia zastosowano u tej populacji
chorych w ramieniu badawczym eksperymentalnym lorlatynib, czyli inhibitor
kinazy tyrozynowej szlaku ALK trzeciej generacji, a w ramieniu kontrolnym
inhibitor ALK pierwszej generacji, czyli kryzotynib. Porównano więc lorlatynib
i kryzotynib. To badanie było już kilkukrotnie publikowane w bardzo wysoko
impaktowanych czasopismach, takich jak „The New England Journal of Medicine”
czy „Lancet Respiratory Medicine”. Tu jednak zaprezentowano wieloletnie
obserwacje.
To
szczególnie istotne?
– Proszę
pamiętać, iż mówimy o chorych z rakiem płuca w stadium rozsiewu, czyli z
przerzutami. Mamy do czynienia z małą populacją chorych na nowotwór z bardzo
wysokim stopniem zaawansowania. Lorlatynib podaje się w formie doustnej. Nie
mówimy tu o całkowitym czasie przeżycia, ale o czasie wolnym od progresji. O
chorych, którzy są leczeni i wciąż nie mają nawrotu choroby nowotworowej (PFS).
Okazało się, iż po 5 latach takiego leczenia przez cały czas nie osiągnięto mediany czasu
PFS w populacji chorych leczonych lorlatynibem. Przez te 5 lat 60 proc.
chorych otrzymujących lorlatynib przez cały czas nie ma progresji choroby. Ta populacja
chorych z obecną rearanżacją w genie ALK jest bardzo specyficzna, bo
mają oni predylekcję do rozwoju przerzutów do ośrodkowego układu nerwowego
(OUN), najgorzej rokującej lokalizacji ze wszystkich przerzutów. Prawie 70
proc. chorych ma te przerzuty czy to w momencie rozpoznania, czy leczenia. Zatem bardzo chcemy redukować ryzyko tych przerzutów.
I
lorlatynib zastosowany w pierwszej linii leczenia redukuje to ryzyko?
– Tak, i to
o 92 proc.! Przez 5 lat 92 proc. chorych otrzymujących lorlatynib nie miało
przerzutów do OUN. Tak więc wyniki są spektakularne.
A co z
bezpieczeństwem leczenia?
– Dane
dotyczące bezpieczeństwa i toksyczności zostały opublikowane już wcześniej. Są
dosyć specyficzne i głównie dotyczą zaburzeń w układzie lipidowym pod postacią
hipercholesterolemii, trójglicerydemii. Tutaj przez ostatnie lata nic nowego
się nie wydarzyło.
Kolejne
spektakularne badanie, jakie zaprezentowano na ASCO, to LAURA.
Zostało
przyjęte brawami w trakcie prezentacji i owacją na stojąco po jej zakończeniu.
Badanie to poświęcone było chorym z rakiem niedrobnokomórkowym płuca, typem
niepłaskonabłonkowym – w trzecim stopniu zaawansowania, których kwalifikowano
do leczenia radykalnego metodą radiochemioterapii, ale ci pacjenci musieli mieć
dodatkowo obecną mutację aktywującą w genie EGFR (albo delecję w egzonie
19, albo substytucję w egzonie 21). Ponad 90 proc. osób otrzymało leczenie
jednoczasowe, czyli optymalne. Zdecydowana większość chorych była w stopniu IIIb zaawansowania. Tu wyniki również były niesamowite. Przedstawiono
także czas wolny od progresji, bo to leczenie radykalne. I różnica w czasie
wolnym od progresji w medianie wyniosła – uwaga! – 39 miesięcy wobec 5,6 miesiąca, a
zatem osiągnięto ośmiokrotne wydłużenie. To coś niesamowitego.
Jakie
leki testowano w badaniu?
– Po
zakończonej radiochemioterapii otrzymali jako leczenie uzupełniające
ozymertynib, czyli inhibitor trzeciego szlaku EGFR, albo placebo. Odsetek
chorych, którzy w aspekcie czasu wolnego od progresji przeżyli 12 miesięcy,
stanowił 74 proc. wobec 22 proc., a tych, którzy przeżyli 24 miesiące – 65 proc.
wobec 13 proc. To pięcio-, sześciokrotne różnice w odsetkach przeżyć i czasie
wolnym od progresji! Zobaczymy, jak będzie w całkowitym czasie przeżycia.
Ozymertynib jest lekiem ukierunkowanym molekularnie w szlaku EGFR trzeciej
generacji. Jest bardzo dobrze tolerowany, a głównymi działaniami niepożądanymi były
biegunki i wysypki, w zdecydowanej większości pierwszego albo drugiego stopnia.
Kolejne
przełomowe badanie – ADRIATIC – dotyczy raka
drobnokomórkowego płuca.
– To
niezwykle ważne, bo w tym nowotworze przez wiele lat mieliśmy do czynienia ze
stagnacją. Dotyczy to również specjalnej populacji chorych z rakiem
drobnokomórkowym, ale tylko i wyłącznie miejscowo zaawansowanym, czyli
kwalifikowanym do leczenia radykalnego. Takich chorych jest nie więcej niż 20
proc. z rakiem drobnokomórkowym płuca. Leczeniem radykalnym jest zastosowanie
radiochemioterapii. W badaniu ADRIATIC poddawano takich chorych
radiochemioterapii, a następnie po jej zakończeniu były trzy ramiona. Pierwsze
to porównanie durwalumabu (przeciwciało monoklonalne anty-PDL 1) i placebo, trzecie ramię było połączeniem durwulmabu z tremelimumabem, ale na
ASCO pokazano tylko analizę tylko tej pierwszej części – porównanie placebo z
leczeniem konsolidującym durwalumabem. Wyniki również zrobiły wrażenie, tu
również była owacja na stojąco. Przedstawiono dane dotyczące całkowitego
czasu przeżycia. Mediana czasu przeżycia całkowitego to 60 miesięcy wobec 33
miesięcy w roku drobnokomórkowym, czyli praktycznie jej podwojenie, to naprawdę
jest spektakularne. A odsetek przeżyć trzyletnich w tym aspekcie przeżycia
całkowitego to jest 57 proc. wobec 47 proc. Różnice uzyskano również w czasie
wolnym od progresji. Tu również była różnica znamienna statystycznie. Trochę
częściej występowały działania niepożądane, u chorych, bo to przecież
kontynuacja leczeniem aktywnym, durwalumabem. Ale to nie były takie działania
niepożądane, które zwiększały ryzyko zgonu tego chorego. Myślę, iż to trzy
prace przełomowe. Lorlatynib jest dostępny w Polsce w ramach programu lekowego i może być stosowany w pierwszej i w kolejnych liniach leczenia, tu mieliśmy
niesamowitą aktualizację. Natomiast dwie pozostałe, o których mówiłem, czyli
wyniki badania LAURA i ADRIATIC, to są
całkowicie nowe procedury, które dopiero wymagają rejestracji przez organy
regulacyjne – czy amerykańskie, czy europejskie – i wtedy najszybszej, mam
nadzieję, implementacji do naszej praktyki klinicznej.
Jak
szybko?
– Amerykańskie
rejestracje zwykle są szybkie. W USA mają tak zwaną szybką ścieżkę, jak
widzą, iż lek jest tak wysoce aktywny. Organ europejski, European Medicines
Agency (EMA), działa troszeczkę wolniej, ale myślę, iż tutaj też będzie szybko.
Rejestracje są wolniejsze wówczas, gdy EMA zadaje wiele pytań dodatkowych,
które wynikają czy z protokołu badania, czy z nieścisłości podawanych wyników.
W tym przypadku wyniki są tak spektakularne, iż dodatkowych pytań powinno być mało albo w ogóle. Zatem rejestracja europejska pewnie
również nastąpi w krótkim czasie. To, jak gwałtownie zaimplementujemy to do naszego programu
lekowego, zależy od współpracy producenta, czyli firmy farmaceutycznej, z
regulatorem. Mam nadzieję, iż nasza kooperacja – onkologów, czyli Polskiej
Grupy Raka Płuca – doprowadzi do tego, by jak najszybciej było
dostępne.
Ile
miesięcy może to potrwać?
– Mamy
czerwiec. Obawiam się, iż do końca roku tego nie będzie, ale w przyszłym być może tak. Mam nadzieję, iż uda się dogadać z Ministerstwem Zdrowia i firmami, które produkują
te leki, na stworzenie tzw. programu pomostowego, programu wczesnego dostępu do
leku pomimo braku zdefiniowanych warunków finansowania w ramach programu
lekowego. Ale i tak warunkiem być albo nie być jest rejestracja leku.
Co
najbardziej pana zaskakuje w dzisiejszym postępie w leczeniu raka płuca?
– Pracuję w
klinice nowotworów płuca i klatki piersiowej bardzo długo. I mam perspektywę
historyczną zmiany koncepcji leczenia i perspektywy chorych, bo rak płuca,
który do niedawna był chorobą zawsze śmiertelną – poza operacją nie było nic – i nasze wyniki leczenia były naprawdę słabe, to w tej chwili jest znacznie lepiej. W zeszłym roku pokazano dane, że
najwięcej leków innowacyjnych, czyli ukierunkowanych molekularnie,
immunoterapii, leków immunokompetentnych zostało zarejestrowanych i
wprowadzonych do leczenia właśnie w nowotworach obszaru klatki piersiowej –
raku płuca i miedzybłoniaku – zatem tu się najwięcej dzieje i przemiana jest
rewolucyjna. Tak, jak kiedyś przeżycia chorych jedno-, dwu- czy trzyletnie były
obserwowane sporadycznie albo wręcz nieobserwowane, to w tej chwili stają się
dla nas wręcz codziennością. Rak płuca, głównie niedrobnokomórkowy – w
tych właśnie populacjach definiowanych molekularnie, z możliwością dostępu czy
nawet zastosowania immunoterapii – staje się chorobą przewlekłą. Prawie jak
nadciśnienie, cukrzyca czy parę innych chorób przewlekłych, co parę lat temu
uznane by było za totalną herezję.