Agnieszka Osytek – Czas dla siebie jest tym, co bardzo pielęgnuję

rampa.net.pl 2 lat temu

Cześć Agnieszko jak się dziś czujesz?

Cześć Agnieszko, miło mi, iż zaczynasz rozmowę od tego pytania. Też lubię od tego zacząć. Czuję się dziś spokojna, zrelaksowana, pozytywnie nastawiona.

Porozmawiamy troszkę?

Z Tobą – bardzo chętnie. Bardzo bym chciała, żeby nasza rozmowa mogła odbyć się na żywo.

Czym się aktualnie zawodowo zajmujesz. Opowiedz proszę o tym.

Obecnie zawodowo zajmuję się głównie pracą z ciałem – masażem uzupełnionym rozmową o czuciu swojego ciała, o potrzebach i pragnieniach płynących z ciała, o emocjach skumulowanych w ciele. Prowadzę też warsztaty dla kobiet skoncentrowane na relacji ze swoim ciałem. Pracujemy z praktykami oddechowymi, prowadzoną medytacją, uwalnianiem głosu, dotykiem i ruchem. Ostatnio nawiązałam współpracę z miejscem na Islandii, do którego przyjeżdżają ludzie chcący być blisko natury i pracować świadomie ze swoim ciałem. Właśnie tu przyjechałam i na razie się zadomawiam. Poczułam potrzebę otoczenia się ludźmi, którzy mogą mieć podobne do mnie podejście do codziennych nawyków i traktowania swojego ciała. Zapragnęłam żyć i pracować z takimi ludźmi. Na razie w takim trybie podróżniczym, ale zobaczymy, jak mi się to rozwinie dalej. Sama jestem tego bardzo ciekawa.

fot. Ewa Janisz

Jesteś bardzo blisko z innymi kobietami. Czym jest dla Ciebie siostrzeństwo?

W ostatnich 2 latach otworzyłam się na siostrzane relacje z wieloma kobietami, które spotykałam w przestrzeniach i sytuacjach dedykowanych pracy z wrażliwością, intuicją i kreatywnością. Zwykle te spotkania opierały się na zasadach kręgu, czyli równości. W dbaniu o poczucie równości pomaga bycie w kontakcie ze sobą, swoimi potrzebami, pragnieniami i granicami. I bycie z nimi w prawdzie, czyli autentyczna komunikacja – wypuszczanie swojego wnętrza na zewnątrz i w ten sposób zapraszanie osób z zewnątrz do swojego wnętrza. Dawanie i przyjmowanie w równowadze. Słuchanie i niedoradzanie, a przyjmowanie. Dawanie sobie samym i sobie nawzajem szacunku, zrozumienia i miłości. Przyjmowanie siebie i wszystkich kobiet z kręgu takimi, jakie są. Tym dla mnie jest siostrzeństwo. I w moim przypadku wykracza poza relację z kobietami, choć z nimi najczęściej zasiadam w kręgu. Uczestniczę też w wielu kręgach mieszanych, z osobami o różnej płci, tożsamości, wieku. Otwieram się na bycie siostrą dla drugiej osoby bez względu na to, czym się różnimy. Elementem przewodnim jest to, co nas łączy – intencja miłości, prawdy i równości względem siebie i osób wokół. A wszystko, co nas odróżnia, może być tym, co najbardziej inspiruje i poszerza perspektywę. Choć nigdy nie miałam okazji usiąść w takim warsztatowym kręgu z osobami z mojej rodziny, to moja praktyka z kręgu przenosi się na moje otoczenie. W mojej rodzinie raczej nie praktykowało się otwartych rozmów o swoich emocjach i potrzebach. A ja coraz częściej przełamuję ten schemat. Po każdym kręgu i każdej sesji terapeutycznej czuję się bliżej siebie i czuję w sobie więcej chęci i otwartości na dzielenie się tym z osobami z mojej rodziny. Widzę, iż to otwiera moich bliskich na słuchanie i na dzielenie się tym, co w nich siedzi – z coraz większym spokojem i łagodnością. Siostrzeństwo w moim życiu oznacza dla mnie bycie siostrą – czyli na równi i w miłości – wobec siebie, wobec mamy, taty, babci, wobec mojego rodzeństwa, wobec dzieci w mojej rodzinie, wobec osób, z którymi się przyjaźnię, z którymi pracuję lub spotykam się okazjonalnie. Siostrzeństwo to coś, co mam do zaoferowania i co zaprasza do mojego życia coraz więcej osób o podobnej jakości bycia w interakcji.

„Dam Ci Spokój – terapia masażem” – pod taką nazwą działasz. O co w tym chodzi?

Po latach pracy na stanowiskach managerskich i zarządczych, co głównie sprowadzało się do pracy siedzącej przy komputerze i telefonie, moje ciało zaczęło, ogólnie mówiąc, szwankować. Wtedy zaczęłam korzystać z regularnych masaży, z praktykowania medytacji, świadomego oddechu, jogi. Zdałam sobie sprawę, iż potrzebuję zmiany zawodowej w swoim życiu – iż nie chcę już by moja praca była głównie pracą siedzącą przy komputerze i telefonie. Poczułam potrzebę pracy w ruchu, w kontakcie ze swoim ciałem i w bezpośrednim kontakcie z drugim człowiekiem. Tak do mnie przyszło pragnienie nauczenia się masażu. I zostałam masażystką. Odkryłam, jak wiele satysfakcji i spokoju daje mi patrzenie na swoją pracę holistycznie – jak podczas mojej pracy czuję się w ciele, jak płyną moje emocje, jak oddziaływają na drugą osobę, czego się przy tym uczę, jaki rozwój w sobie obserwuję. Spokój jest tym, co bardzo się we mnie rozgościło i zakorzeniło. I jest tym, co słyszę od innych osób podczas spotkań ze mną – czują to podczas naszej rozmowy i podczas masażu. Dlatego swoją działalność nazwałam „Dam Ci Spokój – terapia masażem”.

Współorganizujesz też trzeźwe imprezy. Skąd ten pomysł?

Trzeźwe imprezy SobeRave zainicjowała moja koleżanka Marta Markiewicz. Martę poznałam jako dwudziestoparolatka na imprezach – wtedy zdecydowanie nietrzeźwych. Od 5 lat Marta jest trzeźwa i dzieli się otwarcie w internecie o swoim doświadczeniu uzależnienia, zdrowienia i życia w trzeźwości. Bardzo to było dla mnie interesujące i inspirujące. I nowe. Ja odkryłam, iż alkohol mi szkodzi jakieś 2 lata temu. Potem odkryłam, iż choćby picie go okazjonalnie i w niewielkich ilościach wciąż działa na mnie niekorzystnie – następnego dnia obniża mi nastrój i rozregulowuje mój organizm na wielu poziomach. Dlatego odpuściłam alkohol całkowicie i od 20 miesięcy w ogóle nie piję. W tym czasie niepicia bardzo poczułam kontrast między moją potrzebą wolności od alkoholu, a funkcjonowaniem reszty świata. Na każdym kroku zderzam się z kulturą picia. Alkohol jest prawie wszędzie. Większość ludzi pije alkohol prawie przy każdej okazji i bez okazji. Nie wpływało to na moją niechęć do picia, ale sprawiało poczucie, iż jestem z tym moim niepiciem bardzo samotna. Dlatego bardzo kibicowałam Marcie, gdy widziałam w internecie jej aktywności. Jedną z nich były cykliczne trzeźwe imprezy z zaprzyjaźnionymi trzeźwymi DJ – ami. Pewnego dnia Marta ogłosiła, iż potrzebuje wsparcia w organizowaniu SobeRave’ów. Intuicyjnie odezwałam się do niej i zapytałam, o co chodzi. To doprowadziło do naszej próbnej współpracy przy organizacji trzeźwej imprezy w większym, klubowym wydaniu. Obie byłyśmy zadowolone z naszego połączenia i z efektu naszej pracy, dlatego 3 miesiące później zorganizowałyśmy razem kolejną imprezę i w tym miesiącu (15 października) robimy naszą trzecią wspólną edycję SobeRave. Zapraszamy na nią nie tylko osoby uzależnione. Jest to impreza dla wszystkich, kto ma chęć bawić się tego wieczora na trzeźwo – z dowolnych powodów lub bez powodu. Dla mnie osobiście jest to ważne, by pokazywać ludziom taką alternatywę zabawy na mieście. Ja mam za sobą wiele doświadczeń upijania się na imprezach, bo przez wiele lat myślałam, iż picie na imprezach jest normą. I wszelkie konsekwencje picia, jak kac następnego dnia, czasem choćby luki w pamięci – też były normą, bo dotyczyły nie tylko mnie, ale wszystkich osób, z którymi imprezowałam. Myślę, iż gdybym wcześniej doświadczyła takiej imprezy na trzeźwo, zobaczyła wokół siebie ludzi, którzy nie potrzebują napić się szota/drinka/piwa przed wejściem na parkiet, a motywację do zabawy znajdują wewnątrz siebie bez substancji wspomagających, to bardzo zmieniłoby to moje życie i oszczędziłoby mi wiele alkoholowych i poalkoholowych nieprzyjemnych doświadczeń.

Wcześniej pracowałaś w Fundacji SEXED.PL- jak wspominasz tę pracę? Co interesującego udało się zrealizować?

Praca w SEXED.PL pojawiła się w moim życiu, gdy przekazywałam swoją fundację – DEAF RESPECT – w ręce nowej prezeski. Oferta pracy w SEXED była dla mnie możliwością uczenia się zdrowego dystansu do dalszej pracy mojej fundacji, dzięki zaangażowaniu się w temat bardzo mi bliski i osobiście ważny, jakim jest dla mnie edukacja seksualna. Czułam ogromną wdzięczność za zaufanie, jakim zostałam obdarzona na początku współpracy. Równocześnie uczyłam się odnajdywać w projektach o znacznie większych zasięgach, dotyczących szerszego grona odbiorców niż moja wcześniejsza praca skoncentrowana na edukowaniu o mniejszości kulturowo-językowej Głuchych. W SEXED.PL pracowałam przez prawie 2 lata i był to czas, w którym uczyłam się balansu między pracą polegającą na realizacji ważnej misji społecznej, a uczeniem się lepszego dbania o siebie. Było mi to bardzo potrzebne po latach poświęcania swojego prywatnego życia i swoich prywatnych potrzeb na rzecz mojej fundacji a wcześniej firmy związanej ze społecznością Głuchych. W SEXED. PL zdecydowałam się pracować na pół etatu i ograniczać zakres swoich obowiązków. Równocześnie był to czas rośnięcia naszego zespołu, poznawania wspaniałych osób, z którymi mogłam łączyć siły, by wspólnie działać na rzecz edukacji seksualnej w Polsce. Projekty, które koordynowałam i z których jestem szczególnie dumna to anonimowy live czat ze specjalistkami i specjalistami z dziedziny edukacji seksualnej i zdrowia, nowa strona internetowa, projekt edukacyjny dla młodzieży „Działacze i działaczki SEXED. PL z LEVI’S”. Ponadto pracując blisko ze specjalistkami i specjalistami z dziedziny seksuologii, psychologii i zdrowia bardzo wiele się nauczyłam. Było to przydatne w kontaktach ze społecznością SEXED.PL i jest to wiedza i praktyki, które wciąż stosuję w swoim życiu, w rozmowach, w obecnej pracy z ludźmi.

Z jakimi problemami zmagają się u nas osoby nieheteronormatywne według Ciebie?

Nie chcę wypowiadać się w imieniu wszystkich osób nieheteronormatywnych. Każda osoba może zmagać się z innymi problemami i wyzwaniami. Moim największym wyzwaniem, które dotyka mnie w tej chwili jest szufladkowanie i potrzeba sprecyzowanych etykietek i definicji. Na podstawie moich doświadczeń, odbieram się jako osobę nieheteronormatywną. Ale nie lubię tego, iż w toku bycia w różnych relacjach, z osobami o różnej płci, musiało się to wiązać z określaniem – czy jestem lesbijką, czy jestem bi, a może jednak hetero, czy panseksualna, czy aseksualna. Ja nie chcę tego określać i nazywać. Jestem człowiekiem, istotą żywą, wielozmysłową, czującą, świadomą, wrażliwą, w ciągłej ewolucji. W momentach, w których mam potrzebę się zatrzymać, żeby nazwać, co czuję na tu i teraz, chcę płynąć swoimi słowami i po swojemu opisywać, co jest we mnie żywe. Nie chcę ograniczać się do etykietek i definicji. W obszarze mojego życia sensualnego, seksualnego i relacyjnego, te etykiety i definicje mają w tej chwili dla mnie charakter ograniczający i nie chcę się ich kurczowo trzymać. Chcę budować relacje w wolności od tych etykietek.

Jesteś założycielką Fundacji DEAF RESPECT. Dlaczego powstała i jak to się stało, iż jest teraz zarejestrowana w moim rodzinnym mieście, Mosinie?

Przez około 10 lat pracowałam ze społecznością Głuchych – najpierw jako wolontariuszka, potem tłumaczka języka migowego, później jako współzałożycielka aplikacji do połączeń z tłumaczami języka migowego. Współpracowałam z uczelniami, organizatorami wydarzeń, urzędami, firmami mniejszymi i korporacjami. W wielu sytuacjach nie wystarczała mi rola tłumaczki języka migowego, bo widziałam, iż osoby słyszące nie wiedzą o osobach głuchych nic lub opierają się na wielu krzywdzących schematach i stereotypach. Jako tłumaczka mogłam tylko pośredniczyć w rozmowie, tłumacząc to, co mówi osoba głucha i co do niej jest mówione. Ale wewnętrznie miałam ochotę wyjść z siebie, zatrzymać tę sytuację i zadbać o pełniejsze zrozumienie różnorodności punktów widzenia i perspektyw między osobą głuchą i słyszącą. Dlatego stopniowo odpuszczałam zawód tłumaczki na rzecz bycia edukatorką i aktywistką. Najpiękniejsze było dla mnie to, iż obie strony chciały mnie słuchać, bo czuły, iż to buduje fundamenty pod obustronne potrzeby wzajemnego zrozumienia. W oparciu o misję, by rozwijać w Polsce zrozumienie i szacunek względem Głuchych jako mniejszości kulturowo-językowej, założyłam Fundację DEAF RESPECT. Przez 2 lata prowadzenia Fundacji i kilkuosobowego zespołu, do którego zatrudniałam tylko osoby głuche, stworzyliśmy wiele wspaniałych współprac, np. z Mastercard i Pol’and’Rock Festiwal przy projekcie z festiwalowymi plecakami, które przetwarzały dźwięki ze sceny na wibracje albo z Bankiem BNP Paribas, by przygotować oddziały i pracowników na pełną szacunku i zrozumienia obsługę głuchych klientów. Był to jednak dla mnie czas, kiedy coraz bardziej odczuwałam kończenie się moich zasobów do tak intensywnej pracy pełnej poświęceń siebie. Dlatego zaprosiłam do współpracy osobę, z którą od początku rozmawiałam o planie przygotowywania się do przejęcia fundacyjnych sterów. I tak też zrobiłyśmy. Od 2 lat Fundacja ma nową Prezes Zarządu i realizuje swoją misję już bez mojego udziału. Wraz ze zmianą tej funkcji nastąpiła zmiana adresu rejestracji Fundacji, która z Warszawy przeniosła swój główny adres do Mosiny. Jednak w praktyce nie robi to wielkiej różnicy, gdyż od początku działania Fundacji rozciągały się na całą Polskę. Nasz zespół też w toku swojego rozwoju odchodził od pracy stacjonarnej w biurze, gdyż na pokładzie pojawiały się osoby spoza Warszawy i przeszliśmy na współpracę głównie zdalną. w tej chwili Fundacja wciąż prowadzi taki model współpracy zespołowej.

Skąd Twoja miłość do języka migowego?

Jako dziecko doświadczałam trudności w komunikowaniu swoich emocji i potrzeb. Bardzo ciągnęło mnie do alternatywnych form ekspresji – poprzez taniec, śpiew, sztuki wizualne, poezję i teatr. Jako nastolatka zobaczyłam język migowy i poczułam całą sobą, iż pragnę się go nauczyć. Nie znałam żadnej głuchej osoby, ale chciałam się nauczyć migać i chciałam też poznać głuche osoby. Pierwsze głuche koleżanki poznałam dopiero na studiach i wtedy też wzięłam się za intensywną naukę języka migowego. Dziewczyny były otwarte na spotkania i rozmowy ze mną, choćby jeżeli ja na początku czułam się niepewnie co do moich kompetencji w miganiu. Ale one były dla mnie wspaniałe – zapraszały mnie do swojego świata, do polskiego języka migowego w praktyce i odkrywały przede mną Kulturę Głuchych, o której istnieniu wcześniej nie miałam pojęcia. Coraz lepiej czułam się w towarzystwie głuchych koleżanek i równocześnie dostrzegałam coraz więcej niesprawiedliwości społecznej wynikającej z braku otwartości wielu słyszących ludzi na komunikację z osobami głuchymi. Czułam, iż chcę zawodowo zaangażować się w pracę ze społecznością Głuchych. Zgłosiłam się na wolontariat na uczelni jako tłumaczka języka migowego na zajęciach, na których brakowało tłumaczy. Później poszłam na studia magisterskie na kierunku surdopedagogika. W toku pracy z polskim językiem migowym i społecznością Głuchych odkrywałam, jak mnie to otwiera komunikacyjnie. Język migowy jest językiem wizualno-przestrzennym. Mimika i postawa ciała nadają sens wypowiedzi. Mój proces myślowy w komunikacji całkowicie się zmienił. Droga od tego, co chcę zakomunikować do wypuszczenia z siebie tego przekazu znacznie się skróciła i uprościła. Wpłynęło to na moją otwartość i odwagę w komunikacji w każdym innym języku, w wersji mówionej i pisanej.

Obserwowałaś na pewno słynny protest osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów w Sejmie w 2018 roku. Czy uważasz, iż miał sens? Czy według Ciebie coś ten protest zmienił?

Byłam obecna na tym proteście jako tłumaczka języka migowego. Jestem pełna podziwu, szacunku i wdzięczności dla osób, które brały w nim udział. Nie czuję się osobą kompetentną, by móc wypowiadać się w sprawie realnych efektów tego protestu.

Powiedz proszę, czy masz czas dla siebie i jak celebrujesz ulotne chwile codzienności?

Mam za sobą wieloletni rozwój mojego pracoholizmu. Dziś już czuję się od niego wolna. Czas dla siebie jest tym, co bardzo pielęgnuję i na co przeznaczam przestrzeń w swoim kalendarzu każdego dnia. Ważne jest dla mnie dbanie o codzienne praktyki świadomego oddechu, medytacji, afirmacji, ruchu w formie jogi, tańca, spacerów w naturze. Regularnie praktykuję też spisywanie swoich myśli, malowanie i rysowanie intuicyjne. I to są też moje formy celebracji swojego życia. W tych praktykach doświadczam uważnego kontaktu ze sobą, z moim ciałem, z tym co czuję w ciele, z myślami, które przychodzą w sytuacjach, kiedy jestem obecna dla siebie. A najpiękniejszą formą celebracji jest dla mnie praktyka wdzięczności i wyznawania miłości – sobie i bliskim mi osobom.

Czego Tobie życzyć?

Rosnącego zaufania do siebie i do życia, wiary w siebie, niezachwianego poczucia własnej wartości, poczucia bliskości, bezwarunkowej miłości, dużo czułości i zdrowego przepływu finansowego. Tego sobie życzę

Dziękuję bardzo za rozmowę.

I ja dziękuję Tobie za rozmowę. Tymi pytaniami zaprosiłaś mnie do podsumowania sporego kawałka mojego życia z przeszłości i z teraźniejszości. Dziękuję Ci za to.

Agnieszka Osytek

Zapraszamy do poznania twórczości i działań Agnieszki:

Profil na FB:

Instagram:

Zdjęcie wykorzystane w grafice: fot. Ewa Janisz

Realizacja:

Agnieszka Sobecka

.

.

Realizacje Rampowiczki Agnieszki:

Dominika Kasińska – Lubię otaczać się ludźmi, którzy mnie akceptują
Katarzyna Dinst czyli KASIA DZIAŁA ! Treneka dostępności i biznesu
Mama niepełnosprawnej Glorii o wyprowadzce z kraju dla córki
Idź do oryginalnego materiału