2252. To nie dzieci są straszne, ale ich rodzice

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 4 tygodni temu
Domyślam się, iż wielu z Was kojarzy taką scenę z Nowego Testamentu, kiedy zdenerwowany Pan Jezus przepędza kupców ze świątynnych krużganków. Ilekroć słyszałam ją odczytywaną podczas Mszy świętej, albo samodzielnie zagłębiałam się w jego lekturze tego fragmentu, starałam się zastanawiać, co tak adekwatnie mogło wzburzyć Syna Bożego, iż zdecydował się na takie zachowanie. A może nie było ono do końca przemyślane, a bardziej impulsywne. Tak samo jak moja reakcja na zachowanie dzieci w czasie dzisiejszej Mszy.
Ogólnie staram się być cierpliwa i wyrozumiała. Jak widzę, iż rozmawiają, a nikt inny nie interweniuje, to podchodzę i upominam. Raz, drugi, dziesiąty. Dzisiaj jednak zaczęły przechodzić samych siebie - w pewnym momencie dwójka chłopców z niewiadomych powodów zaczęła wchodzić na ławkę. Wiedziałam, iż matka jednego z nich jest w kościele. Spojrzałam w jej stronę, wyraźnie była zajęta przeglądaniem czegoś z drugą mamą na telefonie. To co robi synek najmniej ją obchodziło. Poszłam więc i go, oraz jego kolegę, upomniałam. Raz, drugi. Nic. Za trzecim razem wzięłam delikwentów za koszulki i przez środek kościoła, na oczach całej półkolonii, wyprowadziłam ze świątyni. Ich mogłam, mają po 9-10 lat, ze starszymi byłoby trudniej z uwagi na gabaryty. Pytanie czy moich, czy tych starszych. To co zrobiłam wywołało takie zdumienie, iż choćby ksiądz Jack na chwilę przerwał odprawianie Mszy. A ja się czułam trochę tak, jak przywołany na początku Jezus wypędzający kupców z domu swojego Ojca.
Nie byłam dumna z mojego postępowania, nie myślcie sobie. W dodatku zaraz po incydencie mamusia przypomniała sobie o synku i ruszyła w ślad za nami. Nie myślcie sobie jednak, iż po to, aby go upomnieć. Cięgi posypały się na mnie - jak ja tak mogłam postąpić, jej dziecko jest dopiero w trzeciej klasie i może tak się zachowywać. Ręce mi opadły. To znaczy, iż od dziewięciolatka nie można egzekwować spokojnego zachowania przez niespełna godzinę? Jakby nie patrzeć, to w jego wieku byłam już po Pierwszej Komunii i potrafiłam względnie wytrzymać godzinę Mszy w spokoju i skupieniu. Wiem też, iż to rodzice są od wychowywania dzieci, ale skoro ta pani nie reagowała na to, iż syn włazi na ławkę, to wydaje mi się, iż jako wychowawca, nie ważne, iż innej grupy, miałam prawo interweniować. A gdyby się mu coś stało? Zresztą wydaje mi się, iż ta mama też nie daje dzieciom dobrego przykładu przez praktycznie całą Mszę przeglądając to, co ma na ekranie smartphone. Ale może się czepiam.
Nie wiem co się dzieje. Przez całą moją długą karierę animatorską nie miałam takiego zdarzenia. Aż do teraz. Czy to dzieci zmieniły się na gorsze, czy to może ja teraz więcej widzę niż kiedyś? A może po prostu te kilka lat spędzonych na świetlicy sprawiły, iż na pewne sytuacje reaguję bardziej stanowczo? Może choćby za bardzo.
Jak można się domyśleć, sytuacja ta znacznie wpłynęła na moje funkcjonowanie w dalszym ciągu dnia. Ksiądz Niosący Światło poznał to po zmianie barwy mojego głosu. Nic chciałam mu mówić o wszystkim. Dzisiaj sam bardzo źle się czuł. Nie mówił nic na ten temat, ale... W wywiadzie udzielonym onetowi na temat Jacka Gaworskiego jego żona Ela przyznała, iż choćby jak Jacek nie mówi, iż się źle czuje, to ona wie, kiedy tak jest. Wystarczy, iż wsłucha się w jego oddech. I to adekwatnie jest prawda - ja też znam już księdza na tyle, iż po samym sposobie oddychania wiem, iż po prostu go boli. Dlatego chciałam, aby po prostu odpoczywał. I nie przejmował się mną za bardzo.
Wychodząc minęłam się z proboszczem z parafii Księdza Niosącego Światło. choćby ucieszył się na mój widok. I zaczął wypytywać, czy w tym roku też idę na pielgrzymkę do Częstochowy. No idę, drugi raz w jednym miesiącu, ale idę. Chociaż nie wiem do końca, czy dojdę.
Idź do oryginalnego materiału