2239. Jednak jestem antyspołecznościowa, ale tylko w wirtualnym świecie

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 1 dzień temu
Namawiają mnie na założenie sobie istagrama, względnie tik-toka. Ale mnie to jakoś nie pociąga. No bo po co mi to? I co niby miałabym na nich publikować? Nie mam manii robienia zdjęć, choćby nie widzę potrzeby fotografowania wszystkiego dookoła. Lubię fotografować, ale staram się robić to z dystansem i umiarem. Zawsze się zastanawiam, czy to, co fotografuję warte jest utrwalenia, co za sobą niesie, co chcę tym pokazać innym. Inna sprawa, iż spastyka bardzo często utrudnia mi czy wręcz uniemożliwia mi wykonanie takich zdjęć, jakie bym chciała. A więc ładnych, wyraźnych, ostrych. Czasem czuję z tego powodu frustrację, częściej jednak pokorę, iż nie wszystko musi być "po mojemu", iż mam te ograniczenia, których nie przeskoczę. I muszę się z tym pogodzić. choćby o ile widzę u innych piękne fotografie. Ale ja nie jestem "inni", jestem mną, indywidualnym człowiekiem wyposażonym w unikalne talenty. A iż fotografia do nich nie należy... Trudno. Co do mediów społecznościowych to blog i facebook w zupełności mi wystarczają. Niczego więcej do szczęścia nie potrzebuję.
Inna sprawa, iż wysiadł mi mój aparat kompaktowy. Tradycyjnie - w najmniej odpowiednim momencie. To znaczy wysiadał od jakiegoś czasu, ale teraz to już tak chyba na dobre. Pewnie pomyślicie, co za problem, skoro każdy telefon wyposażony jest w aparat fotograficzny. Może i każdy, ale mój na pewno nie.
No, trochę obciach, wiem. Ale przynajmniej spełnia swoje podstawowe funkcje, takie jak dzwonienie i wysyłanie wiadomości tekstowych. adekwatnie to nic więcej mi do szczęścia nie jest potrzebne. Internet mam na laptopie, dzięki czemu nie czuję się niewolnikiem messengera - aby z niego skorzystać, muszę być zalogowana w domu. Zdjęcia robię kompaktem i wrzucam na dysk. Muzyka? Eee, wystarczy mi ta z radia.
I po co takiemu dziwakowi jak ja jakieś dodatkowe portale społecznościowe? Wolę żyć w realnym niż w wirtualnym świecie. I tego też uczę moje dzieciaki.
A propos realnego świata - muszę dokończyć pisanie konspektów spotkań z bierzmowanymi z grupy Carla Acutisa. A przede wszystkim zmienić go z błogosławionego na świętego. Zresztą tak samo, jak w przypadku Pier Giorgia Frassatiego. Jak już ruszą nasze przygotowania, to obydwoje będą świętymi. Wyjątkowi młodzi patroni będący świetnymi patronami i przewodnikami dla młodych ludzi, którzy niestety, coraz częściej odchodzą od kościoła i Kościoła. No cóż, wiary ich nie nauczę, mogę co najwyżej pomóc im jej doświadczyć. Podczas tych kilku razy, kiedy "służyłam" do Mszy, w mojej głowie zrodził się pomysł, aby przybliżyć młodzieży czym tak w ogóle jest Eucharystia i jakie kryje w sobie tajemnice. I właśnie dlatego zamówiłam już sobie tą książkę z lewej strony. Mam nadzieję, iż będzie dobrą ku temu inspiracją i pomocą. Szukam jeszcze czegoś na temat siedmiu grzechów głównych.
Wracając jednak do Carla to udało mi się nabyć jeszcze jedną jego biografię, tą, którą widzicie z prawej strony. Niezwykle inspirująca postać, która w naturalny sposób godziła pasję z wiarą. Mam nadzieję, iż uda mi się pokazać młodym, iż jedno drugiego nie wyklucza, a tylko może być dobrym uzupełnieniem.
Idź do oryginalnego materiału