2221. Chrzest święty Werci

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 1 dzień temu
Pamiętacie jak rok temu opisywałam Wam ślub Robcia i Dorci, na którym miałam zaszczyt i przyjemność być? Nasza znajomość w dalszym ciągu trwa. zwykle zamieniamy kilka słów w kościele, albo na kręgu biblijnym. To znaczy wtedy, kiedy ten krąg jeszcze był. W święta wysyłamy sobie życzenia SMSem. Nie jest najgorzej, co nie oznacza, iż nie mogłoby być lepiej.
Gdzieś przed Bożym Ciałem zadzwoniła do mnie Dorcia z pytaniem, czy mogłaby ze mną porozmawiać w najbliższym czasie. Co prawda druga połowa czerwca była dla mnie dosyć gorącym okresem, ale postanowiłam jakoś wygospodarować trochę czasu w wspólne spotkanie. Niedziela przed wspomnianym Bożym Ciałem okazała się ku temu idealna. Rano poszłam na Mszę do ich parafii. Przepraszam, naszej, bo Ksiądz Niosący Światło już oficjalnie mnie do niej zaczął zaliczać, a wieczorem świętowałam z innymi w duszpasterstwie "Magnifikat".
Po Mszy najpierw pochodziłam z Dorcią i malutką, trzymiesięczną Wercią w wózeczku (w końcu zobaczyłam ją na żywo) wkoło ich osiedla. Oczywiście z uwagą wysłuchałam Dorci i wyraziłam opinię na ten temat. Trochę byłam zaskoczona zaufaniem, jakim mnie obdarzyła, ale też cieszę się z tego faktu. A potem poszłyśmy do niej już na luźną rozmowę. I tak od słowa do słowa zostałam zaproszona na chrzest święty Werci. Obiecałam przyjść, chociażby po to, by zrobić im przyjemność.
I z tej okazji wykonałam taką oto kartkę, w której zamieściłam życzenia dla maleństwa na tą piękną, ale niełatwą drogę wiary.
Młodzi rodzice ucieszyli się z mojej obecności. I ja się cieszyłam, iż mogłam z nimi być w tym kolejnym ważnym dla nich dniu. Chyba wszyscy byliśmy wzruszeni, kiedy Ksiądz Niosący Światło z wysiłkiem polał tą malutką główkę wodą święconą. Mnie wzruszenie brało już w momencie, kiedy przygotowywałam przed chrztem chrzcielnicę, czyli nalewałam do niej wody. A potem, kiedy podawałam mikrofon poszczególnym osobom.
Kiedy po Mszy zapytałam księdza, czy to tak można, usłyszałam, iż co nie jest zabronione, jest dozwolone. A skoro nie było ministrantów to chciał mi to zlecić. Kazał mi sobie przy okazji przypomnieć, jak w zeszłe wakacje przygotowywałam mu ołtarz, a po Mszy go sprzątałam. No, niby racja. Co prawda jedna para ampułek na wodę i wino potłukła się przy okazji, ale poza tym było chyba ok.
Idź do oryginalnego materiału