2175. Niech nie zabraknie nam nadziei, iż i my po śmierci zmartwychwstaniemy

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 1 dzień temu
Nadzieja pukająca do serc drzwi

Ta prawdziwa nie wali bez pamięci,
Nie krzyczy, zagłuszając wszystko dookoła,
Nie pyszni się, niczym paw na łące.
Nie chce przyćmić blasku cudów.
Ta prawdziwa skrada się tak cicho,
jak trzy niewiasty podążające
w pierwszy dzień tygodnia do grobu.
Nie spodziewając się nawet, iż jest pusty.
Ta prawdziwa darzy nas uśmiechem,
radością, na wzór tej,
co napełniła ogarnięte trwogą serca apostołów,
gdy Pan powiedział do nich - "Pokój Wam".
Ta prawdziwa nie opuści nas nigdy, gdy zwątpimy,
niczym Tomasz zwątpił w Boskie wstanie z martwych.
Będzie z nami milcząca, trwająca,
pokornie pukająca do zatwardziałych ludzkich serc.
Nadzieja - dana tamtego dnia o świcie,
że śmierć to nie kres ludzkiego życia,
że to dopiero jego początek po wsze czasy.

Kochani, tym wierszem wymyślonym zaledwie kilka dni temu na urokliwych, chociaż w tym roku spowitych siarczystym deszczem dróżkach w mojej ukochanej Kalwarii Zebrzydowskiej witam się z Wami jeszcze w tym pierwszym dniu najważniejszych dla chrześcijan świąt - Wielkanocy. Katolicy świętują pamiątkę zmartwychwstania Pańskiego, niewierzący po prostu odpoczywają w tym czasie.

Do którejkolwiek grupy byście nie należeli (osób wierzących lub niewierzących) chciałabym Wam życzyć wszystkiego co najpiękniejsze i najważniejsze dla wszystkich z Was. Niech to będzie czas odpoczynku od codziennych trosk i problemów, spokoju serca, pokoju w życiu i w duszy, a nade wszystkim nadziei, która nie powinna nas nigdy opuszczać. Nadziei na lepsze jutro, na zmianę w naszym życiu, na przemianę w sercach drugiego człowieka. Myślę, iż hasło trwającego Roku Jubileuszowego "Pielgrzymi nadziei" powinna dotyczyć zarówno osób wierzących, jak i niewierzących. Każdy z nas może nieść nadzieją drugiemu człowieka, tak jak była ona niesiona przez trzy kobiety wracające od pustego grobu. Przypomina mi się tutaj tekst jednej z lednickich pieśni: "Zaniesiemy nadzieję, tym co Ciebie szukają" i myślę, iż to jest zadanie dla nas, wierzących, na najbliższy czas - zanieść innym nadzieję na lepszy czas i po prostu nią żyć. A o ile nie wiemy jak to zrobić, to myślę, iż warto zainspirować się dwojgiem młodych ludzi, którzy niebawem dołączą do grona świętych - Carlem Acutisem oraz Pier Giorgiem Frassatim, którzy robili to całym swoim życiem. Nie zapominajmy jednak, iż to Jezus Chrystus pierwszy dał nam nadzieję na zmartwychwstanie i życie wieczne. Niech zmartwychwstały Chrystus błogosławi każdemu z Was na krętych ścieżkach życia.
Do wielu z Was już zajrzałam z życzeniami, do innych zajrzę na pewno jutro. Przy okazji nadrabiam zaległości czytelnicze z ostatniego czasu, bo jednak ich się trochę nazbierało. Wybaczcie, ale finisz studiów jest bardzo wymagający, a pisanie dwóch prac dyplomowych wymaga poświęcenia temu dodatkowej ilości osobnego czasu. A iż tego nie mam za wiele, to szukam go w każdy możliwy sposób.
Teraz jednak chciałam odpocząć i na dwa dni wyrwałam się na Kalwarię Zebrzydowską, słynącą z odbywających się tam od wieków inscenizacji w czasie Wielkiego Tygodnia. Te dwa dni to może niewiele, ale mnie dużo dały. Przede wszystkim noc z czwartku na piątek spędzona w jednej z tamtejszych kapliczek pozwoliła nie tylko na przeczytanie blisko połowy "Dziennika Duszy" autorstwa Jana XXIII, ale i przeanalizowanie sobie wielu spraw, spojrzenie na nie z zupełnie innej perspektywy. Wielkopiątkowa Droga Krzyżowa, podczas której z nieba leciało chyba wszystko, co możliwe, też na długo pozostanie w mojej pamięci. Arcybiskup Jędraszewski piętnujący zabójstwo nienarodzonego Felka i jemu podobnych dzieci... Był trochę jak wyrzut sumienia polskiego społeczeństwa zezwalającego, czy to czynnie, czy też biernie, na tego typu proceder. Do domu wróciłam wieczorem. Aż dziw mnie bierze, iż kierowca busa wziął mnie w takim stanie (czyli przemoczoną i zabłoconą) na pokład. Ale jakoś mi się to udało i zgodnie z planem dotarłam do domu. Gdzieś z tyłu głowy, chociaż to był Wielki Piątek, rozbrzmiewała mi pieśń, którą kilka dni wcześniej śpiewaliśmy podczas wystawiania Misterium Męki Pańskiej w katowickiej archikatedrze:
(Przez Krzyż i Twoją mękę wybaw nas Panie, wybaw nas Panie. Przez Twoje zmartwychwstanie wybaw nas Panie, wybaw nas Panie).
Piękna pieśń, zwłaszcza śpiewana w kanonie.
Sobota i niedziela minęły raczej spokojnie, chociaż zdecydowanie za szybko. Jeszcze tylko jutro, i adekwatnie już po świętach.
W tym roku dużo było o nadziei. Nadzieja nie powinna opuszczać chrześcijan, bo według mnie, ściśle ma ona związek z wiarą. Wierzymy w Boga, a więc mamy nadzieję, iż nie opuści nas w trudnych chwilach. Wierzymy w zmartwychwstanie, a więc mamy nadzieję, iż i w naszym przypadku stanie się podobnie. choćby kiedy wątpimy, pojawia się cień nadziei, iż to jednak może być coś innego, coś inaczej. Nadzieja to wiara w lepsze jutro, w lepszego człowieka, w lepszy czas. Będąc człowiekiem nadziei automatycznie stajemy się bardziej optymistycznie nastawieni do życia i czyhających na nas przeciwieństwach losu. Można ją stracić, ale czy warto? Pamiętajmy też, iż nadzieja zaliczana jest do cnót boskich, a więc została wlana do naszej duszy przez Boga. To fundament innych cnót. Dlatego nie warto chować jej gdzieś w sercu na dnie, a raczej należy dzielić się nią z innymi, niczym dobrym chlebem. I oby mnie i Wam tego "chleba" nie zabrakło w codziennym życiu, a tym samym aby każdy z nas stał się takim "Pielgrzymem nadziei" na miarę swoich sił i możliwości.
Zdjęcia zostały wykonane na moim osiedlu i przy miejskiej bazylice.
Idź do oryginalnego materiału