2127. "Piekarnik" przed przerwą feryjną

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 6 dni temu
- Lolek, jak tam sesja? - tymi słowami przywitał mnie ksiądz Kris, jednocześnie wyrażając wdzięczność, iż widzi mnie w końcu na spotkaniu formacyjnym. A wszystko trochę przez naszego biskupa, Artura Ważnego, który "podkablował" mnie, iż chodzę też na DA do S-ca. Ups, czyżby mnie zapamiętał po >>tamtej<< dyskusji na temat fragmentu Ewangelii? I to na tyle, żeby skojarzyć po słowach księdza Krisa, iż "jest taka osoba z diecezji biskupa, co nie opuściła ani jednych porannych rorat, mimo niepełnosprawności, przyjeżdżając na nie z D.G.". o ile tak, to dobry jest. Chociaż z drugiej strony, byłam w zeszłym tygodniu, a iż ksiądz Kris włóczył się po Hiszpanii to już inna sprawa.
A tak naprawdę, to ostatnie tygodnie nieźle dały mi w kość, zarówno w grudniu, jak i w styczniu. Nie raz byłam tak wypompowana z sił, iż ledwo wracałam do domu. Dodatkowo doszedł do tego dosyć mocny antybiotyk w dwóch seriach, co też wpływało na mnie w dosyć negatywny sposób i czułam się nieco bardziej zmęczona. A uczestnictwo w "Piekarniku" oznaczałoby jeszcze późniejszy powrót do niego. Co za tym idzie - na pewno nie byłabym w stanie usiąść jeszcze chociażby do logiki, o której niedawno pisałam, a która okazała się zmorą całego rocznika. A w niej akurat wolałam być na bieżąco, aby nie wypaść z obiegu.
Wraz z sesją zmniejszyła się ilość materiału do przyswojenia, no i ogóle mam ciut więcej czasu wolnego niż w ciągu semestru. Oczywiście uczę się, ale tylko tego, co mam na egzamin. A tego już nie ma tak dużo. Dlatego mogę sobie pozwolić chociażby na udział w spotkaniu grupy.
Wczoraj rozważaliśmy fragment Pierwszego Czytania z przyszłej niedzieli (23 lutego) z Pierwszej Księgi Samuela, mówiące o wizycie Dawida w nocy w obozowisku Saula i oszczędzeniu tego drugiego (1 Sm 26, 2. 7-9. 22-23). Ogólnie interesujący fragment, choćby go nie kojarzyłam. Jakoś mi on umknął w coniedzielnym rytmie nabożeństw. Ale teraz zwróciłam na nie baczniejszą uwagę. Co prawda zmęczenie sesją wyłączyło mnie z logicznego myślenia na temat tego, co autor miał na myśli. Na szczęście inni mądrze i rzeczowo wypowiadali się na zadawane pytania. Jacie, jacy oni są mądrzy. Naprawdę często mam wrażenie, iż jestem kompletnym tępakiem w pewnych kwestiach. I jeszcze muszę się dużo, dużo nauczyć. Jednak z czasem i mnie w tym moim łebku zaczęło się coś rozjaśniać. I choćby powiedziałam kilka "mądrych" myśli.
Spotkanie trwało do dwudziestej pierwszej, ale wywiązała się bardzo interesująca dyskusja na temat stosunku Dawida do Seula i odniesienia ich do naszych stosunków do innych osób. Dawało to do myślenia, nie powiem, iż nie. Potem jeszcze odmówiliśmy brewiarz i adekwatnie na tym spotkanie zakończyło się.
Jak widać, była nas całkiem niezła ekipa z różnych wydziałów i uniwersytetów. Na jednym spotkaniu znaleźli się i przedstawiciele Uniwersytetu Śląskiego, i katowickiej Akademii Muzycznej, i Akademii Wychowania Fizycznego, i Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, i Politechniki Śląskiej, i Uniwersytetu Ekonomicznego, i... chyba tyle. Można by powiedzieć, iż istna Wieża Babel różnorodności studenckiej. Ale za to każdy z nas może spojrzeć na otaczający go świat z własnej perspektywy.
Ech, to było interesujące spotkanie z wartościowymi ludźmi. W sobotę jest wypad w góry. Ja jednak nie jadę. No, żałuję jak nie wiem, ale muszę być dyspozycyjna w przyszłym tygodniu, bowiem trafiła mi się niebanalna propozycja. Może jednak uda mi się wyskoczyć w Beskidy w przyszłą sobotę. Kto wie? A co do pytania księdza na początku wpisu, to sesja jakoś mi poszła. Zważając na to, iż z egzaminu mam oceny od czwórki wzwyż, a było ich ok. 15, niekiedy to i po dwa, trzy na dzień, to można powiedzieć, iż chyba nie jest źle. Teraz to już ostatnia prosta na Naukach o Rodzinie i można się będzie cieszyć drugim tytułem magistra. No, chyba iż podwinie mi się noga na ostatniej prostej. W końcu w życiu nie można być niczego pewnym.
Idź do oryginalnego materiału