12-latka zaskoczyła Łukasza. „To choćby nie jest żałosne, tylko przerażające”

news.5v.pl 2 dni temu
  • – Podczas ostatniej lekcji bibliotecznej, którą prowadziłam dla przedszkolaków, od wejścia usłyszałam, iż czytanie książek jest bez sensu. Dzieci od razu stwierdziły, iż czytanie jest do bani, bo przecież odmawia się im wtedy kontaktu z telefonem. Można wręcz odnieść wrażenie, iż traktują ten proceder jako karę – relacjonuje Basia, bibliotekarka z Warszawy
  • – 12-letnia córka mojego brata codziennie go pyta, jakie będzie miała jutro lekcje. Nie ukrywajmy, wszystkie dzieci mają dziś telefon i dostęp do planu. Na dodatek plan wisi na lodówce. Poza tym to już piąta klasa. A co najważniejsze, w podstawówce plan jest ustalany na cały rok. To choćby nie jest żałosne, tylko przerażające. Za sześć lat to dziecko będzie miało już prawa wyborcze. Gdzie nas to zaprowadzi? – dramatycznie pyta Łukasz, inżynier z Krakowa
  • Jakiś czas temu mówiło się o obecnych 18-, 24-latkach, iż są pokoleniem płatków śniegu. Niestety, to określenie do nich dotarło i bardzo w nie uwierzyli. Ze względu na media społecznościowe młodzi dorośli bardzo dbają o pozory i autokreację
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Pokolenie głupków?

Objawem kompletnej ignorancji byłaby opinia, iż wychowujemy najgłupsze pokolenie w dziejach. Jednak liczne sygnały od pedagogów i rodziców wskazują, iż rośnie nam pokolenie kompletnie inne, często zaniedbane przez dorosłych, bo rzucone na pastwę współczesnych technologii, i to bez większej kontroli. Dorastanie w pandemii oczywiście ma na to wszystko wpływ, ale to jeden z czynników, a nie główny powód sytuacji, z którą od niedawna jako społeczeństwo zaczęliśmy się mierzyć. Gdzie leży więc problem?

„Zaburzenia i problemy behawioralne uczniów zdarzały się zawsze, we wszystkich rocznikach. Lockdown, kolejne fale pandemii i przymus nauki zdalnej oznaczały pozbawienie kontaktu nie tylko z rówieśnikami, ale i z innymi ludźmi poza najbliższą rodziną. Do tego – brak możliwości wyjścia na plac zabaw, boisko, spacer i rodzice pracujący zdalnie w pokoju obok. W szczególnej sytuacji znaleźli się uczniowie aktualnie uczęszczający do klas I-III, dla których były to pierwsze świadome doświadczenia. Stąd m.in. trudności z koncentracją, nieumiejętność komunikowania się, niećwiczone umiejętności społeczne”, tłumaczy portalowi Medonet Anna Wawryszuk, pedagog szkolny.

Problemy ze skupieniem to nie tylko ciągłe popatrywanie w telefon. Jedna z nauczycielek, z 30-letnim stażem, w liście do portalu Onet relacjonuje, jak rodzice wyręczają swoje dzieci we wszystkim, dziwiąc się jednocześnie, iż nie są one samodzielne. Część uczniów podstawówek nie potrafi sama zawiązać sobie butów. Nagminne było również odrabianie za dzieci lekcji przez rodziców. Ten problem zniknął, bo skasowano zadania domowe.

– 12-letnia córka mojego brata codziennie go pyta, jakie będzie miała jutro lekcje. Nie ukrywajmy, wszystkie dzieci mają dziś telefon i dostęp do planu. Na dodatek plan wisi na lodówce. Poza tym to już piąta klasa. A co najważniejsze, w podstawówce plan jest ustalany na cały rok. To choćby nie jest żałosne, tylko przerażające. Za sześć lat to dziecko będzie miało już prawa wyborcze. Gdzie nas to zaprowadzi? – dramatycznie pyta Łukasz, inżynier z Krakowa.

Brak wymagań i wysiłku widać na każdym kroku. Nie można wszystkiego zwalić na telefony. A choćby jeżeli w nich szukać źródła problemu, to chyba warto zadać sobie pytanie, kto te telefony dzieciom kupuje. Rodzice jednak przez cały czas będą stosowali uniki w rozmowach o swojej odpowiedzialności. Część zgrywa luzaków i opowiada o przestrzeni i wolności dziecka. Inni ukrywają się za demagogami podającymi się najczęściej za psychologów dziecięcych lub specjalistów od tzw. parentingu.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Po takim praniu mózgu rodzica, nie dziecka, nagle w domu, zamiast czegoś od pociech wymagać, zaczyna się rozmawiać o dialogu dziecka z samym sobą. Następnie przechodzimy do rozkładania na czynniki pierwsze tego, co nam mówi o sobie dziecko, kiedy nie wrzuca skarpetek do kosza na pranie. Co jednak o rodzicach mówi fakt, iż nastoletnie dzieci nie potrafią podać godziny, patrząc na analogowy zegarek? Znak czasów? Nic bardziej mylnego! Warto najpierw sprawdzić aktualny podręcznik do matematyki z klas IV-VI. Mnóstwo zegarów.

Komórkowcy, którzy nie potrafią z nich korzystać

– Druga i trzecia klasa Stasia przypadła na okres ciągłych lockdownów. Chłopiec ledwo poznał kolegów, a już musieliśmy się izolować. Lekcje odbywały się na platformie Microsoft Teams. Nauczyciele nie potrafili z niej korzystać. I nie potrafią do tej pory. Nie nauczyły się więc i dzieci, bo nie miały od kogo. Byłaby to tylko zabawna anegdota, gdyby nie fakt, iż dziś przez Teamsy dzieci z klasy Stasia mają wysyłać sobie lekcje. Jest choćby wyznaczana osoba, która ma to robić w danym tygodniu. Najczęściej jednak do tego nie dochodzi albo zdarza się wysyłanie pomieszanych informacji z kilku dni, i to późnym wieczorem. Najbardziej niepokoi to, iż te dzieciaki nie potrafią streścić, co robiły na lekcji – irytuje się matka ucznia z gdańskiej podstawówki.

Krąży po świecie taki żart: dzieciak w kółko patrzy w telefon, ale zadzwoń do niego – nigdy nie odbierze, bo nie słyszy. Każdy dobry kawał zawiera jakąś bolesną prawdę o rzeczywistości. jeżeli chodzi o umiejętność korzystania z elektroniki, której dzieci używają w tej chwili bez przerwy, to prawda rzeczywiście jest bolesna.

Mateusz Krymski / PAP

Z sondaży przeprowadzonych przez CBOS w 2019 r. wynika, iż urządzeń elektronicznych używają choćby bardzo małe dzieci. Jedna trzecia rodziców deklaruje, iż ich pociechy w wieku między 12. a 23. miesiącem życia już używają urządzeń z ekranami. Badanie przeprowadzone przez naukowców z Akademii Pedagogiki Specjalnej pokazuje zaś, iż komórki wpływają bardzo negatywnie na zdrowie psychiczne dzieci. Wśród głównych problemów wymienia się m.in. nadpobudliwość, niepokój, przebodźcowanie, rozdrażnienie, gniew, napady agresji, kłopoty z koncentracją i ze snem. Rodzice zauważali także powiązanie między korzystaniem ze telefonu a kłopotami z logicznym myśleniem oraz nieumiejętnością określenia swoich zainteresowań i wyrażania emocji.

– Podczas ostatniej lekcji bibliotecznej, którą prowadziłam dla przedszkolaków, od wejścia usłyszałam, iż czytanie książek jest bez sensu. Dzieci od razu stwierdziły, iż czytanie jest do bani, bo przecież odmawia się im wtedy kontaktu z telefonem. Można wręcz odnieść wrażenie, iż traktują ten proceder jako karę – relacjonuje Basia, bibliotekarka z Warszawy.

Jej obserwacje pokrywają się z innym głosem. – Większość dzieci ma trudności z koncentracją, choćby jeżeli czyta się im bajki na głos. Wiercą się, zaczepiają innych kuksańcem, kopią lub próbują rozmawiać. Część nie jest w stanie wysiedzieć 10 minut, a mówimy o zerówce – mówi grudziądzka przedszkolanka z wieloletnim stażem.

Jednocześnie rodzice twierdzą, iż korzystanie przez dzieci ze telefonów daje umiejętność posługiwania się technologią, może również służyć do nauki. To drugie może choćby być prawdą, jeżeli rodzice interesują się dzieckiem. Same dzieciaki przyznają jednak, iż elektronika taka jak telefon czy tablet to dla nich przede wszystkim źródło rozrywki i sposób komunikacji na odległość. Plusy używania elektroniki nie równoważą więc minusów. Na przykład tego, iż rośnie potrzeba stymulacji wywołana przez ekrany. Potwierdzają to nauczyciele.

– W klasie mam dwóch takich uczniów. Jeden potrafi odpłynąć po 10 minutach lekcji. Zaczyna mruczeć pod nosem. Zwróciłam uwagę rodzicom. Po kilku dniach zauważyłam, iż dzieciak jest zdecydowanie bardziej skupiony i nie odpływa, tylko iż podczas lekcji cały czas dźga się kredką w dłoń. Drugi po rozpoczęciu roku szkolnego prawie wszedł pod samochód, bo gapił się w telefon, idąc chodnikiem, i nie zauważył, iż zszedł na jezdnię. W klasie, gdy nie ma telefonu, co chwilę sprawdza kieszeń, czy aby na pewno komórka mu nie wibruje. Obydwaj robią się całkowicie spokojni, gdy grają w Minecrafta. adekwatnie się wyłączają i nie potrzebują innych bodźców, a choćby są na nie głusi – to relacja wychowawczyni szóstej klasy.

Tygodnik Przegląd

Dyktat mediów społecznościowych

– Niby iż pokolenie Z jest jakoś ogarnięte i zorganizowane? Sportowcy turbo-ekstra-fit, nie jedzą cukru, tylko sypią do wszystkiego słodzik. Siłownia jest elementem szpanu. Ćwiczenia są przy okazji. Rozgryzłem temat już jakiś czas temu. Mój dorosły syn, student, robi sobie wszystkie posiłki z aplikacją. Zero własnej inwencji. Skanuje się kody kreskowe z opakowań jedzenia, a aplikacja pozwala albo zabrania coś zjeść, licząc kalorie itd. Mogę wyjść na zgreda, który uważa, iż kiedyś to było super, a teraz to telefon. Ale wiem, iż stoi za tym kompletna pustka i rolka na Instagramie lub z TikToka. Szczególnie jak złapiesz dzieciaka na wyżeraniu słodyczy z szafki po obiadku fit – nabija się pan Roman.

O pokoleniu Z pisze się co kilka miesięcy – to rewelacje dotyczące najmłodszej generacji na rynku pracy. Część nie stawia się na rozmowy kwalifikacyjne, bo albo godzina jest nie taka, albo siedziba firmy się nie podoba. Młodzi mają też wyśrubowane wymagania dotyczące pracy. Chcą przychodzić na taką godzinę, jaka im się podoba, najlepiej pracować zdalnie z greckiej plaży i jeszcze tyle, ile się podoba, a nie tyle, ile potrzeba. Jakiś czas temu mówiło się o obecnych 18-, 24-latkach, iż są pokoleniem płatków śniegu. Niestety, to określenie do nich dotarło i bardzo w nie uwierzyli. Ze względu na media społecznościowe młodzi dorośli bardzo dbają o pozory i autokreację.

– Moja dekadę młodsza kuzynka, singielka, lat 24, wrzuca co kilka dni zdjęcia z siłowni na Instagram. Napisałem jej gratulacje, iż dba o siebie itd. Odpisała, iż to ściema. Poszła na siłownię raz. Zrobiła kilkadziesiąt zdjęć, a teraz kreuje swój wizerunek. Ma to przyciągać chłopaków oraz dobrze wyglądać w razie rekrutacji do nowej pracy. Co robi w czasie, który mogłaby spędzić na jakiejś aktywności? Netflix – opowiada Łukasz z Krakowa.

Zarówno najmłodsi, jak i młodzi dorośli są ofiarami zaniedbań nie tylko rodziców, ale także decydentów. Kolejne pokolenia przez lata patrzyły na rzeczywistość przez technoentuzjastyczne okulary. To przysłoniło szerszą perspektywę. Nie regulujemy w Polsce adekwatnie żadnej kwestii związanej z higieną cyfrową życia dzieci. Ministerstwo Cyfryzacji musi wreszcie przestać piać z zachwytu nad big techami. A ministra Nowacka niech już sobie odpuści przeciąganie liny z klerem o lekcje religii i zastąpi je zajęciami z edukacji o świecie cyfrowym.

Wszyscy zaś musimy iść na detoks od elektroniki. I zabrać ze sobą dzieci.

Idź do oryginalnego materiału