– jeżeli porodów jest mniej niż 300 rocznie, ale szpital ma takie położenie geograficzne, iż dojazd pacjentek w inne miejsce w trakcie akcji porodowej jest zbyt odległy, to nikt go nie zlikwiduje – zapewnia wiceminister zdrowia Jerzy Szafranowicz.
Wkrótce Rada Ministrów zajmie się projektem reformy szpitali przygotowanym przez resort zdrowia.
„Rzeczpospolita” pyta wiceministra zdrowia Jerzego Szafarnowicza, czemu ma służyć ta reforma.
– Aktualna struktura oddziałów szpitalnych w Polsce jest nieadekwatna do potrzeb pacjentów. Ostatnio tworzono i organizowano te oddziały 30 lat temu. W międzyczasie kilka się zmieniło. W rezultacie mamy bardzo mało oddziałów geriatrycznych, opieki długoterminowej, hospicjów, paliatywnych, planowych czy jednodniowych, czego nam brakuje, a z drugiej strony jest wiele nadwymiarowych oddziałów pełnoprofilowych. Pomysł jest taki, żeby zracjonalizować te oddziały, także położnicze – mówi przedstawiciel resortu.
– Po publikacji projektu reformy komentowało się przede wszystkim o tym, iż oddziały położnicze wykonujące mniej niż 400 porodów rocznie będą zamykane – podkreśla „Rzeczpospolita”.
– Zastrzegam, iż nie będzie określonej liczby 400 porodów rocznie jako progu likwidacji porodówki. My mówimy tylko, iż dla nas najważniejsze jest dobro matki i dziecka, które się narodzi – zaznacza Szafranowicz.
– Tam, gdzie jest 300 porodów rocznie, nie ma jakości świadczenia. Lekarz, który przychodzi na dyżury, może przez miesiąc nie zobaczyć żadnego porodu – dodaje.
Szafranowicz informuje, iż to nie minister ani urzędnicy z resortu zadecydują o rekomendowanej liczbie świadczeń – zostanie powołany zespół konsultantów krajowych i wojewódzkich z dziedziny położnictwa i to oni określą, jaka liczba porodów jest bezpieczna.
– W rozporządzeniu do ustawy pojawią się zaś zależności, takie jak odległość czy populacja. jeżeli okaże się, iż w jednej miejscowości odbiera się 300 porodów rocznie, czyli za mało, żeby utrzymać oddział, ale szpital ma takie położenie geograficzne, iż dojazd pacjentki w trakcie akcji porodowej jest zbyt odległy, to nikt nie będzie miał pomysłu, żeby taki oddział zlikwidować. choćby o ile zdarzy się, iż gdzieś będzie 200 porodów, ale w pobliżu nie znajduje się alternatywny szpital, to utrzymamy taki oddział położniczy i zabezpieczymy finansowo jego funkcjonowanie, choć taka liczba świadczeń generuje stratę rzędu co najmniej 3–5 mln zł rocznie. Chcę podkreślić, iż decyzje nie będą podejmowane automatycznie – podsumowuje.