Członkowie Towarzystwa „J-elita”, wraz z rodzinami, tradycyjnie tuż po Nowym Roku spotkali się na tygodniowym turnusie zimowym „J-elity” w Poroninie. Dzięki temu, iż tegoroczny wyjazd był współfinansowany ze środków PFRON, w turnusie uczestniczyło znacznie więcej osób niż wcześniej.
Poronin, położony kilka kilometrów od Zakopanego, to idealne miejsce wypadowe na różnego rodzaju wycieczki, a bliskość term i stoków sprawia, iż przyciąga on miłośników relaksu w gorącej kąpieli i szusowania na stokach. Po przyjeździe i obiadokolacji, prezes „J-elity” Agnieszka Gołębiewska powitała przybyłych i przedstawiła plan turnusu. Każdego dnia organizowane były różne atrakcje. Część uczestników wyjazdu brała udział w górskich wyprawach, inni spędzali czas na stoku.
Pierwszy dzień rozpoczął się od wyprawy do Doliny Kościeliskiej. Przewodnik prowadził nas przez pięknie ośnieżoną dolinę, po drodze opowiadając o jej historii, jaskiniach oraz miejscowej faunie i florze. Po dotarciu do Hali Ornak mieliśmy chwilę na odpoczynek i pamiątkowe zdjęcie. W drodze powrotnej, mimo trudnych warunków, dopisywał nam humor. Druga grupa, która spędziła cały dzień na nartach i deskach, również wróciła do ośrodka zmęczona, ale szczęśliwa. Tego dnia wieczorem miało się odbyć się ognisko, jednak z powodu opadów deszczu zamiast niego właściciele ośrodków zadbali o kiełbaski z grilla, oraz pieczone ziemniaki w jadalni. Po posiłku spędziliśmy cały wieczór rozmawiając i grając w gry planszowe.
Nazajutrz po śniadaniu, zgodnie z planem, część grupy wyruszyła na stok, a my zebraliśmy się w Zakopanem pod Wielką Krokwią, żeby rozpocząć wycieczkę z przewodnikiem do Doliny Strążyskiej. Warunki nie były łatwe, lód nie zdążył stopnieć po odwilży. Momentami trzeba było używać raków. Na szczęście, wszystkim udało się dotrzeć na miejsce, gdzie odpoczęliśmy chwilę w serwującej napoje i dania na gorąco Herbaciarni Parzenica w małym domku. Część osób zdecydowała się pójść kawałek dalej, żeby zobaczyć wodospad Siklawica i zrobić sobie pod nim zdjęcia. Kiedy już wszyscy się najedli, napili i odpoczęli, wyruszyliśmy z powrotem do Zakopanego. Zwiedziliśmy tam kościół Matki Bożej Częstochowskiej i Cmentarz na Pęksowym Brzyzku. Najstarsza drewniana świątynia w Zakopanem powstała w 1847 roku, zaś cmentarz został założony rok później. Nazwa miejsca pochówku pochodzi od nazwiska jego fundatora Jana Pęksy. Wyraz „brzyzek” oznacza w gwarze góralskiej urwisko nad potokiem. Od wczesnych lat dwudziestych XX wieku chowano tu tylko osoby zasłużone dla Podhala, Zakopanego i Tatr. Znajduje się tam symboliczny grób Witkacego, pochowani są tam znani pisarze, artyści i naukowcy, m.in. Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Tytus Chałubiński czy alpinista i literat Jan Długosz. Po zwiedzaniu część osób wróciła do ośrodka, a pozostali zostali w Zakopanem. Była to świetna okazja, żeby kupić pamiątki i regionalne produkty.
Następnego dnia wyruszyliśmy na wycieczkę na Rusinową Polanę. Kilkuosobowa grupa, prowadzona przez przewodnika, wysłuchała po drodze historii o okolicy dawnego wapiennika, zwanego Lasem Kamiennego Pieca. Po dotarciu na miejsce część osób podjęła się dalszej wspinaczki, reszta została w punkcie widokowym, skąd rozpościerał się malowniczy widok na polskie i słowackie Tatry. Ruszyliśmy w dalszą podróż. Po kilkunastu minutach marszu dotarliśmy do Sanktuarium Maryjnego na Wiktorówkach, starego drewnianego przybytku prowadzonego przez dominikanów. Po zapoznaniu się z historią tego niezwykłego miejsca rozpoczęliśmy schodzenie do punktu, gdzie czekał na nas samochód, którym wróciliśmy do ośrodka. Wieczorem bawiliśmy się na góralskiej biesiadzie z muzyką na żywo. Grał zespół w tradycyjnych strojach z Podhala, były dania lokalnej kuchni oraz grzane wino. Zabawa trwała do nocy.
Kolejnego dnia zorganizowano wycieczkę na Słowację. Jej celem była Ścieżka w Koronach Drzew Bachledka, usytuowana na granicy Pienińskiego i Tatrzańskiego Parku Narodowego, w samym sercu różnorodnego gatunkowo lasu. Trasa ma długość ponad 600 metrów i prowadzi przez las, a adekwatnie korony drzew, pokazując wyjątkowość natury Magury Spiskiej. Była to wyjątkowa wyprawa, pełna emocji i niezapomnianych widoków.
Wieczorem część z nas spotkała się na ostatnich, przyjacielskich rozmowach, inni poszli się pakować. Następnego dnia po śniadaniu uczestnicy turnusu zaczęli powoli opuszczać ośrodek. Ze smutkiem, iż czas tak gwałtownie minął, ale też z pamięcią pięknych, magicznych chwil w gronie znajomych i przyjaciół z „J-elity”. Z poczuciem, iż łączy nas nie tylko choroba, ale i wspólne doświadczenie radości, zabawy i bycia razem. Każdy wrócił do domu z innymi, ale dobrymi wspomnieniami. Do zobaczenia za rok, a może choćby wcześniej!
Kamil Kowalczyk