W 2023 roku 67-letni mieszkaniec województwa podkarpackiego, który przed kilku laty przeszedł zabieg implantacji stentu – protezy wszczepianej do naczynia wieńcowego, okolicy tętnicy biodrowej zewnętrznej – zaczął odczuwać bóle w okolicach prawej pachwiny. Udał się więc do poradni chirurgii ogólnej powiatowego szpitala w województwie podkarpackim, gdzie wyznaczono mu termin planowanej wizyty. Gdy zjawił się w przychodni w wyznaczonym terminie, lekarz chirurg nie przeprowadził z nim wywiadu medycznego, nie zlecił ani nie przeprowadził żadnych badań, w tym CRP (którego podwyższony stan może świadczyć o stanie zapalnym organizmu). Nie wykonał choćby kontrolnego badania USG okolicy pachwiny. Lekarz stwierdził, iż przyczyną kłopotów zdrowotnych pacjenta jest ropień, który wymaga niezwłocznego opróżnienia. Zaprosił pana X do gabinetu zabiegowego, gdzie dokonał wycięcia ropnia. Nagle doszło do rytmicznego, silnego, strumieniowego krwawienia, które kazało przypuszczać, iż naruszono tętnicę. Chirurg poprosił pacjenta, żeby ten silnie uciskał zranioną okolicę, a sam wybiegł z gabinetu, co później tłumaczył faktem, iż zamierzał wezwać pomoc. W niedługim czasie przybył zespół pogotowia ratunkowego (nie wiadomo, czy wezwany przez lekarza czy też któregoś z pracowników przychodni) i przewiózł pacjenta do kliniki naczyniowej Uniwersytetu Medycznego w Rzeszowie, gdzie zdołano uratować mu życie.
Po przeprowadzeniu zabiegu nie odnotowano powikłań, jednak po powrocie do domu X doznał objawów chromania przestankowego (ból w obrębie dolnej kończyny po przejściu pewnego dystansu, co może świadczyć o przewlekłym niedokrwieniu) dolnej kończyny.
Głupota, bezmyślność, niedbalstwo?
– Przez ponad 35 lat badania zdarzeń medycznych i po zapoznaniu się z ponad 20 tys. spraw po raz pierwszy zetknąłem się z takim przypadkiem. Nie bardzo rozumiem, jak chirurg specjalista (trzeba jeszcze sprawdzić, czy rzeczywiście posiada taką specjalizację) mógł wybiec z gabinetu i prosić o pomoc? Kogo? Pielęgniarki, panią w rejestracji, pacjentów? Przecież był w przychodni jedynym chirurgiem i powinien poradzić sobie z takim przypadkiem. Wezwanie pomocy nie wymagało opuszczenia gabinetu. Oczywiście po wstępnym zaopatrzeniu pana X należało odesłać go do specjalistycznej placówki, co uczyniła właśnie załoga pogotowia ratunkowego. Skandaliczne zachowanie lekarza to nie jedyny zarzut, jaki trzeba mu postawić. Zaczynając od początku, trzeba zapoznać się z podpisaną przez pacjenta tzw. zgodą adekwatną i mam nadzieję, iż taka znajdzie się w aktach sprawy, bo inaczej sytuacja tego chirurga byłaby jeszcze bardziej poważna. Bez badania CRP i USG (a należało się upewnić, czy obszar ropnia nie styka się z leżącą w sąsiedztwie tętnicą) przystąpienie do zabiegu – jedynie na podstawie badania zewnętrznego – było nie tylko wielką lekkomyślnością, ale zwykłą głupotą. W tym miejscu trzeba wyraźnie stwierdzić, iż uszkodzenie tętnicy biodrowej zewnętrznej podczas wycięcia ropnia nie jest i być nie może uznane za normalne powikłanie w tego typu zabiegach. W zasadzie lekarz nie powinien podejmować się takiego zabiegu w przychodni, tylko skierować pacjenta do szpitala, gdzie przeprowadzono by zabieg na bloku operacyjnym, żeby zabezpieczyć się przed ewentualnymi powikłaniami. Trudno i niezręcznie jest lekarzowi oceniać innego lekarza, ale opuszczenie gabinetu w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia pacjenta należy uznać za wyjątkowy przejaw ignorancji, bezmyślności, niedbalstwa, lekceważenia zdrowia i życia pacjenta, wreszcie za naruszenie przyrzeczenia lekarskiego.
Pan X przygotowuje się do złożenia pozwu przeciwko szpitalowi, do którego należy przychodnia. Prawdopodobnie kwota roszczenia wyniesie 500 tys. zł. Pacjent zastanawia się też nad złożeniem doniesienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa oraz nad zawiadomieniem rzecznika odpowiedzialności zawodowej izby lekarskiej.
Krew trysnęła pod sufit
Art. 430 Kodeksu cywilnego mówi, iż błąd, czyli zawinienie pracownika, rodzi odpowiedzialność jego pracodawcy, pod którego kierownictwem, w którego imieniu oraz na którego rzecz fachowy pracownik medyczny udzielał gwarantowanych świadczeń. Z kolei gwarantowane świadczenia to podejmowanie działań, podczas których osoba udzielająca świadczeń przyjmuje na siebie obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa ich udzielania, co precyzuje ustawa o zakładach zdrowotnych. Dlatego, mimo zarzutów wobec lekarza chirurga, jest w interesie procesowym osoby poszkodowanej pozwanie publicznego powiatowego szpitala, w którego skład wchodzi przyszpitalna poradnia. – Po nacięciu tętnicy ciśnienie było tak duże, iż krew trysnęła pod sufit – dodaje dr Frankowicz. – To pokazuje, w jak niebezpiecznej sytuacji był pan X. Chirurg, zamiast zrobić wkłucie dożylne, zaopatrzyć pacjenta i wezwać kogoś do pomocy, wolał uciec. Lekarz prawdopodobnie będzie się tłumaczył w sądzie, iż był w wielkim stresie. Ale był w stresie dlatego, iż okazał się niestaranny i nieprofesjonalny, a o ile tak łatwo wywołać u niego stres, to niech zmieni zawód. Nie ulega dla mnie wątpliwości, iż powinien być ukarany zawieszeniem prawa wykonywania zawodu na kilka lat. Lekarz specjalista, który dopuścił się takich czynów, powinien zostać pozbawiony tytułu specjalisty i robić specjalizację jeszcze raz, co zwykle zajmuje 5 – 7 lat. Nie wiem, dlaczego takiej kary nie ma ani w katalogu kar prawa powszechnie obowiązującego, ani w karach korporacyjnych.
* * *
Według szacunkowych wyliczeń Stowarzyszenia Pacjentów „Primum Non Nocere”, rocznie w Polsce dochodzi do około 30 tys. przypadków tzw. błędów medycznych spowodowanych przez lekarzy, w wyniku których pacjenci tracą życie lub zdrowie. Można więc przyjąć, iż niemal każdy z tych lekarzy powinien mieć postawiony zarzut karny lub stanąć przed sądem lekarskim i wielu z nich powinno być ukaranych – w najbardziej skrajnych przypadkach karą pozbawienia prawa wykonywania zawodu. Tymczasem takie wyroki w sądach lekarskich zapadają niezwykle rzadko albo wcale. W 1998 r. – 0, podobnie w 2003, 2014, 2022. W 2009 był tylko jeden taki przypadek, tak jak w 2019 r. Można więc powiedzieć, iż lekarze w Polsce są bezkarni. Warto to zestawić z ich wynagrodzeniami. Według Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji 80 proc. lekarzy specjalistów zatrudnionych na umowę o pracę zarabia powyżej 25 tys. zł. Minister zdrowia Izabela Leszczyna podczas wywiadu udzielonego red. Piaseckiemu stwierdziła, iż są lekarze, którzy na kontraktach w publicznym systemie opieki zdrowotnej zarabiają choćby 300 tys. zł miesięcznie.