Zgodnie z danymi przekazanymi przez Narodowy Fundusz Zdrowia jedynie 14 proc. porodów w Polsce odbywała się w 2022 roku przy znieczuleniu zewnątrzoponowym (refundowanym przez płatnika). Ponad połowa placówek przez cały rok 2022 nie podała żadnego znieczulenia rodzącym kobietom. W niektórych województwach było ono praktycznie niedostępne, w innych dostępne tylko w największych miastach (np. w Szczecinie, Lublinie).
– Szczególnym przypadkiem jest województwo wielkopolskie, w którym jedynie 0,2 proc. porodów (!) odbyło się ze znieczuleniem – przytacza raport Rzecznik Praw Obywatelskich wraz z odpowiedzią Ministerstwa Zdrowia z września 2023 r. dotyczącą planów i działań resortu, by tę sytuację poprawić. Resort wskazuje na rozwiązania, które „powinny przyczynić się do wzrostu liczby specjalistów w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii, którzy są niezbędni do prowadzenia znieczulenia”.
Apel Naczelnej Rady Lekarskiej w sprawie znieczulenia do porodu
Pod koniec stycznia samorząd lekarski wystosował apel do premiera o wpisanie znieczulenia zewnątrzoponowego do standardu opieki okołoporodowej. Jednym z argumentów było zmniejszenie liczby tzw. cięć cesarskich.
– Starania o to, aby każda kobieta – o ile nie występują przeciwwskazania medyczne do wykonania znieczulenia – mogła realnie skorzystać z tej formy łagodzenia bólu, są absolutnie godne poparcia, chodzi bowiem o poprawę komfortu i bezpieczeństwa rodzącej. Realizacja tego zadania wymagać będzie między innymi prawidłowej wyceny świadczenia obejmującego znieczulenie zewnątrzoponowe, ale także wyceny całodobowej gotowości placówek medycznych do wykonania tego znieczulenia w czasie porodu – możemy przeczytać w apelu Naczelnej Rady Lekarskiej do Donalda Tuska.
Niemal każdej pacjentce można podać znieczulenie do porodu
– Według aktualnej wiedzy medycznej prawie każdej pacjentce można podać znieczulenie i to choćby w drugim okresie porodu – mówi lek. med. Marek Korożan.
Są tylko dwa przeciwwskazania: jeżeli pacjentka przyjęła zastrzyki rozrzedzające krew wcześniej niż 12 godzin przed planowanym podaniem znieczulenia zewnątrzoponowego lub gdy nie ma aktualnych wyników badań – morfologii i koagulogramu oceniającego układ krzepnięcia krwi.
– Ale z obiema sytuacjami gwałtownie sobie radzimy: jeżeli pacjentka bierze zastrzyki z heparyną – odczekujemy 12 godzin od ostatniej iniekcji. W drugim przypadku zapobiegamy ryzyku braku badań: pacjentki, które prowadzą ciążę w naszej placówce, są proszone o wykonanie podstawowych badań krwi w 38. i 39. tygodniu ciąży. Mamy więc aktualne wyniki. jeżeli jednak pacjentka u progu porodu takich badań nie ma, to najczęściej pobieramy krew przy przyjęciu na oddział porodowy. Wyniki mamy już po dwóch godzinach i najczęściej wskazują one, iż znieczulenie można podać – wyjaśnia ekspert.
Nie ma powodu, by kobiety rodziły w męczarniach
Jednocześnie lekarz zwraca uwagę na to, iż w internetowych grupach poświęconym porodom pacjentki piszą o tym, iż spotkały się z odmową podania im znieczulenia. Jakie argumenty? Najczęściej słyszą, iż wpłynie to na spowolnienie porodu albo jest za wcześnie lub – wręcz przeciwnie – zbyt późno na jego podanie.
– To częściowo prawda. Podanie znieczulenia może spowolnić poród. Ale zawsze mówię pacjentkom: woli pani poleżeć choćby 10 godzin, ale w komforcie, czy zwijać się z bólu przez 3 godziny? Najczęściej pacjentki wybierają pierwszą opcję. Jestem zdania, iż w XXI wieku naprawdę nie ma powodu, by kobiety rodziły w męczarniach. Nie ma uzasadnienia medycznego, by nie podawać znieczulenia na którymkolwiek etapie, można to zrobić choćby w drugim okresie porodu, a także na samym początku. Każdy z nas ma różny próg bólu. U niektórych pacjentek dolegliwości bólowe są tak silne, iż stres rośnie do takiego poziomu, iż pacjentka przestaje współpracować, a to najważniejsze przy porodzie siłami natury. Warto podać znieczulenie, również po to, by pacjentka była względnie wypoczęta i miała siły, by przeć – wskazuje dr Marek Korożan.
– Poza tym, nie ma takiej siły, która zatrzyma poród – zauważa.
Brakuje anestezjologów
Ekspert przyznaje również, iż często powodem niepodawania znieczulenia są problemy kadrowe i zbyt mała liczba anestezjologów w szpitalu. Często są oni angażowani do zabiegów ze wszystkich oddziałów, nie ma przypisanego specjalisty do bloku porodowego. A tylko anestezjolodzy podają znieczulenie zewnątrzoponowe.
– Dlatego szukając placówki do porodu, warto zwrócić uwagę, a wręcz dopytać, jak wyglądają możliwości otrzymania znieczulenia – podkreśla dr Korożan.
Istnieją również sytuacje – przypomina lekarz – iż to pacjentka sama wpisuje do planu porodu odmowę przyjęcia znieczulenia.
– To indywidualna decyzja rodzącej. Z moich doświadczeń wynika, iż głównym powodem jest chęć rezygnacji z jakiejkolwiek medykalizacji porodu. Pacjentki boją się, iż „coś” może przeniknąć przez łożysko – wyjaśnia specjalista.
Znieczulenie zmniejszy liczbę cięć cesarskich
Ekspert podziela też pogląd, iż powszechnie stosowane znieczulenia zmniejszą liczbę cięć cesarskich.
– Naprawdę wiele kobiet bardzo boi się bólu przy porodzie siłami natury. Wiele pacjentek ma też złe doświadczenia z poprzednich porodów. Takie traumy są podstawą do diagnozy tokofobii, czyli wskazania do cięcia cesarskiego. I naprawdę sporo pacjentek odwiedza w tym celu psychiatrów lub szuka innych przeciwwskazań do porodu naturalnego. Wierzę, iż gdyby miały stuprocentową pewność, iż otrzymają pomoc w postaci znieczulenia, to wiele z pacjentek podjęłoby próbę porodu siłami natury – podkreśla ekspert.
– Nie demonizowałbym jednocześnie cięcia cesarskiego. To najpowszechniejsza operacja na świecie, przy nowoczesnym sprzęcie i wprawnych lekarzach zabieg zajmuje 15 minut. Choć zgodnie z aktualną wiedzą medyczną poród siłami natury jest najkorzystniejszy zarówno dla mamy, jak i dziecka – podsumowuje dr Marek Korożan.
.