Odpowiedź na pytanie, czy można umrzeć ze śmiechu, nie jest jednoznaczna. Chociaż wydaje się to nieprawdopodobne, istnieją przypadki, które potwierdzają, iż intensywne napady śmiechu mogą mieć poważne konsekwencje dla zdrowia. Wpływ chichotania na organizm, choć zwykle pozytywny, w wyjątkowych sytuacjach jest w stanie doprowadzić do stanów zagrażających życiu. Warto przyjrzeć się mechanizmom stojącym za tym zjawiskiem oraz niezwykłym historiom, które pokazują, jak euforia może przerodzić się w tragedię.
REKLAMA
Zobacz wideo Tajemnicza śmierć byłej uczestniczki „Top Model". Nie wiadomo, jak zginęła
Czy można się udusić ze śmiechu? Historia zna przypadki śmierci wywołane chichotem
Zwykle śmiech jest oznaką dobrego nastroju. To zachowanie jak najbardziej wskazane, które samo w sobie nie jest niebezpieczne. W niektórych przypadkach intensywne napady chichotu mogą jednak wywołać reakcje, które poważnie obciążają organizm i w efekcie zagrażają zdrowiu. Wśród w nich wymienić należy: atak astmy, omdlenie, a choćby zawał serca lub pęknięcie tętniaka w mózgu. Dlaczego? Nagły śmiech zwiększa ciśnienie krwi i przyspiesza pracę serca, co w połączeniu z istniejącymi problemami zdrowotnymi może być śmiertelne. Szczególnie niebezpieczne są sytuacje, gdy napady chichotu występują podczas jedzenia lub picia, zwiększając ryzyko zadławienia i uduszenia. Historia zna przypadki, gdy osoby umierały na skutek gwałtownego śmiechu podczas prozaicznych czynności, takich jak oglądanie spektaklu czy opowiadanie dowcipów.
Ile czasu trzeba się śmiać, żeby umrzeć? 27 minut chichotu wystarczyło, by doszło do tragedii
Przykłady z historii pokazują, iż choćby pozornie zabawna sytuacja może przerodzić się w tragedię. Jedną z najsłynniejszych ofiar śmiechu był Filemon, grecki dramaturg, który zmarł, śmiejąc się z własnego dowcipu. Podobny los spotkał wróżbitę Kalchasa. Chichotał tak intensywnie z przepowiedni o sobie, iż stracił oddech.
Zobacz też: Dlaczego warto mówić do siebie? Mało kto wie, jak bardzo to pomaga nam w życiu. Badania mówią wprost
Najbardziej znanym współcześnie przypadkiem śmierci ze śmiechu był zgon 50-letniego Alexa Mitchella z Wielkiej Brytanii. 24 marca 1975 roku oglądał odcinek brytyjskiego serialu komediowego "The Goodies". Scena, w której komik Bill Oddie okładał swoich kolegów kaszanką, rozbawiła go do tego stopnia, iż przez 27 minut nie mógł przestać się śmiać. Po zakończeniu odcinka Mitchell osunął się na kanapę i zmarł na oczach żony. Dopiero wiele lat później odkryto, iż cierpiał na wrodzone zaburzenie rytmu serca znane jako zespół długiego QT, które zwiększa ryzyko nagłej śmierci w wyniku wzmożonego stresu lub silnych emocji. Wyjaśnienie tego przypadku stało się możliwe, gdy u jego wnuczki zdiagnozowano tę samą rzadką chorobę.
Alex był Szkotem i cieszył się, gdy zobaczył Szkota walczącego dudami. Program dobiegał końca, kiedy zasłabł
- słowa wdowy po Alexie Mitchellu przytacza "Daily Mail".
Mój dziadek zmarł w jednym z najbardziej znanych dziwnych przypadków śmierci. W tamtym czasie prawdopodobnie sądzono, iż doznał zawału serca spowodowanego śmiechem, ale lekarze ustalili, iż przyczyną zatrzymania akcji serca był zespół długiego QT, co odkryto po przebadaniu mnie
- powiedziała dziennikarzom "Daily Mail", Lisa Corke, wnuczka Mitchella.
W XXI wieku również zdarzają się przypadki, które wprawiają lekarzy w osłupienie. W 2003 roku 52-letni Damroen Saen-um z Tajlandii zmarł po dwóch minutach nieprzerwanego śmiechu, który rozpoczął się… podczas snu. Żona mężczyzny próbowała go obudzić, jednak mimo wysiłków mężczyzna stracił przytomność, przestał oddychać i niedługo zmarł. Jego śmierć zaskoczyła lekarzy, ponieważ w historii medycznej Tajlandczyka nie odnotowano żadnych problemów z sercem. Jak wyjaśnił cytowany przez "Sydney Morning Herald" lekarz, intensywne emocje, takie jak śmiech lub płacz, mogą wywołać atak serca choćby w trakcie snu.
Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.