Kiepskie standardy publicznej opieki zdrowotnej coraz częściej zmuszają Polki i Polaków do sięgania do własnych portfeli – z raportu OECD „Health at a Glance 2023” wynika, iż pieniądze publiczne pokrywają u nas 72 proc. łącznych wydatków na zdrowie. To o 4 pkt proc. mniej niż średnia OECD.
Różnica jest dużo większa, jeżeli porównamy się z krajami Europy Zachodniej.
– W Niemczech, Danii, Holandii i we Francji pieniądze publiczne odpowiadają za 85 proc. nakładów na zdrowie, w Czechach choćby za 86 proc. – wylicza „Dziennik Gazeta Prawna”, analizując dane Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju [Organisation for Economic Co-operation and Development, czyli OECD – red.].
Płacimy przede wszystkim za usługi dentystyczne – niemal trzy czwarte wydatków pochodzi z prywatnych kieszeni.
Z wizytami u lekarzy specjalistów może być niedługo podobnie. 30 proc. pieniędzy wydawanych na opiekę ambulatoryjną to pieniądze prywatne, ale ten wskaźnik będzie się zwiększać.
Poza tym pacjenci pokrywają dwie trzecie wydatków na leki – w krajach OECD rządy refundują średnio 56 proc. ich kosztów.
Co dalej?
Należy się także spodziewać, iż ceny usług w prywatnej ochronie zdrowia będą coraz wyższe.
– We wrześniu 2024 r. inflacja w Polsce wyniosła 4,9 proc. Ceny usług lekarzy specjalistów skoczyły zaś o 9,3 proc., a stomatologów o 8,4 proc. Z kolei ceny usług szpitalnych, które w 94 proc. finansują Narodowy Fundusz Zdrowia i budżet państwa, wzrosły jedynie o 4,4 proc. – wylicza „Dziennik Gazeta Prawna”, analizując także dane z rocznika statystycznego Głównego Urzędu Statystycznego: w latach 2005–2022 ceny zwiększyły się łącznie o 62 proc. (w tym usług o 78,5 proc.). W przypadku usług ambulatoryjnych i innych usług związanych ze zdrowiem nastąpił skok aż o 122 proc.
Przeczytaj także: „Cóż, iż ze Szwecji – skorzystajmy z tamtejszych rozwiązań” i „Sen o Ameryce”.
Więcej tekstów z cyklu „Czy za granicą leczą lepiej?” po kliknięciu w poniższy baner.