Choć widzowie znają go jako stanowczego i opanowanego lekarza z Leśnej Góry, sam Damięcki podkreślił, iż serialowa medycyna różni się od rzeczywistości bardziej, niż mogłoby się wydawać. W trakcie rozmowy otworzył drzwi do świata telewizyjnych porodów i pokazał, jak wiele pracy, powtarzalnych procedur i trików kryje się za każdą z nich. Opowiadał o kulisach planu, o tym, jak dzieci trafiają w ręce aktorów i jak zmienia się ich podejście po zostaniu rodzicem.
REKLAMA
Zobacz wideo Damięcki od 10 lat gra doktora Radwana w "Na dobre i na złe". Teraz zdradza smaczki z przyjmowania porodów
Dziesięć lat minęło niepostrzeżenie. Aktor podkreślił, iż przez ten czas odebrał już dziesiątki serialowych porodów
Damięcki zwrócił uwagę, iż doświadczenie serialowego lekarza przyszło mu zaskakująco naturalnie. -Pamiętaj, pamiętaj, iż ja 10 lat gram doktora Radwana w Leśnej Górze, więc ja coś na ten temat wiem - powiedział z uśmiechem. Jak wyjaśnił, w scenach porodowych liczy się głównie precyzja, powtarzalność i świadomość, iż każda z nich powinna wyglądać jak najbardziej wiarygodnie. Przez dekadę stanął przy wielu stołach operacyjnych - Ja odebrałem około 60 porodów, w tym połowę przez cesarskie cięcie - mówił z charakterystycznym dystansem, jednocześnie zaznaczając, iż mimo ogromnej liczby scen, wszystkie były jedynie rekonstrukcją telewizyjną.
Jak to wygląda za kulisami? Damięcki zdradził, co tak naprawdę dzieje się podczas nagrań
Aktor niespodziewanie obalił wiele mitów związanych z serialowymi porodami. Wyjaśnił, iż w znacznej ilości przypadków dziecka nie ma, a choćby epizodyczne postaci nie są grane przez faktyczne aktorki w ciąży. Dodał, iż noworodki, które widzą widzowie, są często dziećmi trzy albo dwutygodniowymi. Jak się okazuje choćby tak młodzi członkowie ekipy mają własną charakteryzację. - Mażemy je takim śluzem zrobionym z najczęściej z kiślu albo takie hipoalergiczne jakieś środki - ujawnił. Podkreślił również, iż dzieci trafiają najczęściej w ręce prawdziwych matek przebranych za pielęgniarki, co ma zapewnić maluchom poczucie bezpieczeństwa.
Wszystko wygląda inaczej z perspektywy ojca. Przyznał, iż dziś patrzy na porody odmiennie
Najbardziej osobistym wyznaniem był wpływ własnego ojcostwa. - Odkąd mam swoje dzieci to z dużo większą pewnością zacząłem odbierać te porody - zdradził. Doświadczenia z życia prywatnego przeniosły się na plan i sprawiły, iż sceny porodowe stały się dla niego bardziej świadome i spokojne. Przyznał jednocześnie, iż część widzów myśli, iż naprawdę potrafi przyjmować porody. Opowiadał, iż ludzie traktują jego serialowe umiejętności jak realne kompetencje. Mimo żartów podkreślił, iż całość jest wyłącznie aktorskim kunsztem i umiejętnością odegrania procedur z zachowaniem realizmu.















