W połowie grudnia 2022 roku wygrałem proces sądowy z Jerzym Ziębą, który toczył się w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. Sprawa miała interesujący przebieg i była dwuwątkowa. Jej szczegóły postanowiłem opisać w niniejszym artykule, w którym oprócz głównego tematu przytaczam też niezwykle interesujące wątki poboczne. Dodam, iż moją działalność pronaukową – w tym przede wszystkim prowadzenie tego bloga – mogę kontynuować dzięki wsparciu finansowemu Patronów i Patronek na moim profilu w serwisie Patronite.
Proces sądowy z Jerzym Ziębą w Sądzie Rejonowym w Rzeszowie
Wszystko zaczęło się od tego, iż Jerzy Zięba publicznie zwyzywał mnie w swoim nagraniu, opublikowanym na portalu „Facebook” i „Youtube”. Nie będę przytaczał jego opinii na mój temat ani linkował całego filmu, gdyż trwa on ponad godzinę. Wrzucam jedynie esencję, skróconą wersję z wypowiedzi Jerzego Zięby. Ważna uwaga: nie są one w kolejności chronologicznej, niektóre padały w nagraniu wcześniej, inne później. Skrót ten przygotował kilka lat temu jeden z moich Czytelników:
Postanowiłem pozwać Jerzego Ziębę za powyższe nagranie. Miało ono setki tysięcy wyświetleń – nie była to niszowa publikacja dla garstki ludzi, ale ogromne internetowe wydarzenie, po którym regularnie otrzymywałem mniej lub bardziej nieprzyjemne komentarze, a czasem także niechcianą korespondencję prywatną, od zwolenników Jerzego Zięby. Akt, w trybie karnym, został złożony w X Wydziale Karnym Sądu Rejonowego w Rzeszowie. Przez kolejny mniej więcej rok trwało ustalenie, czy proces powinien się toczyć tam – w mieście Jerzego Zięby – czy w Poznaniu, czyli miejscowości, w której obejrzałem ten materiał. Decyzja została rozstrzygnięta na rzecz Rzeszowa.
Pierwsza rozprawa była formalnością z opcją ugodową, na którą się nie zgodziłem. Na drugiej pojawił się Jerzy Zięba we własnej osobie. Na korytarzu, przed wejściem do sali, odnosił się do mnie w sposób wywyższający i grubiański. Podczas posiedzenia opowiadał o tym, iż ratuje zdrowie dzieci wypłakujących mu się matek i iż ja mu to utrudniam, ponieważ podważam zaufanie do niego. Sędzia zwróciła uwagę, iż jego opowieści są nie na temat tego procesu.
Kolejne posiedzenie miało odbyć się w grudniu 2021 roku. Mój prawnik zapewnił mnie, iż dopełnił wszystkich formalności, by odbyło się ono zdalnie z powodu pandemii oraz odległości między Poznaniem a Rzeszowem. Na tydzień przed rozprawą dowiedziałem się, naciskając na niego o szczegóły, iż niczego nie zrobił. Zadzwoniłem do Sądu Rejonowego w Rzeszowie oraz wysłałem wiadomość elektroniczną w tej sprawie (na korespondencję tradycyjną było już za mało czasu). Niestety z protokołu z rozprawy dowiedziałem się, iż choć moja wiadomość została odczytana, to Sędzia i tak z powodu mojej nieobecności umorzyła postępowanie. Potem przez kolejne dwa miesiące próbowałem odwołać się od tej decyzji na różne sposoby, ale mi się nie udało. Sąd ostatecznie odrzucił moje powództwo.
W międzyczasie okazało się też, iż mój prawnik został wyrzucony z kancelarii, która miała moje pełnomocnictwo, a także iż nie wypełnił kilku zadań, choć okłamywał mnie, iż je zrobił. Przestał się odzywać i nie miałem już z nim kontaktu. Z czasem dowiedziałem się, iż oszukał mnie także w kilku pomniejszych sprawach – nie tylko w tej dotyczącej złożenia odpowiedniego wniosku o przesłuchanie zdalne – oraz iż bezprawnie pobrał ode mnie nienależne honorarium.
Proces sądowy w Sądzie Okręgowym w Poznaniu
Jednak to nie jest koniec tej historii. Gdy jeszcze sprawa w Rzeszowie była w toku, Jerzy Zięba złożył przeciwko mnie pozew w trybie cywilnym do Sądu Okręgowego w Poznaniu. Był on bardzo rozległy, miał ze sto stron. Pełnomocniczka Jerzego Zięby zarzucała mi w nim mnóstwo rzeczy, które nie miały żadnego uzasadnienia w faktach – za moment je w szczegółach opiszę, w dalszej części tego artykułu.
Moja odpowiedź na to była taka, iż jest to pozew typu SLAPP, czyli pozew odwetowy, mający na celu zastraszenie lub uzyskanie jakichś korzyści, bowiem Jerzy Zięba zaraz po złożeniu go zaproponował mi ugodę: ja usuwam moje powództwo z Rzeszowa, a on swoje z Poznania. Nie zgodziłem się na to, ponieważ w przeciwieństwie do zarzutów stawianych mi przez Jerzego Ziębę, moje zarzuty wobec niego były w pełni uzasadnione, co – po obejrzeniu wcześniejszego materiału – chyba dla nikogo nie ulega wątpliwości. Jak opisałem, ich oddalenie miało źródło proceduralne, nie faktograficzne.
W pozwie zarzucono mi, iż w artykule „Kim jest Jerzy Zięba?” napisałem nieprawdę, iż Jerzy Zięba sprzedawał strukturyzatory wody. Odpowiedziałem na ten zarzut, iż jest on niesłuszny, gdyż Jerzy Zięba zajmował się sprzedażą (co najmniej marketingowo) tego urządzenia, promował je w Internecie i na spotkaniach w świecie realnym, a także afiliował swoją marką „Ukryte Terapie” i swoją twarzą.
Bądź na biężaco!
Zapisz się na newsletter, aby otrzymywać informacje o nowych treściach na stronie totylkoteoria.pl
Kolejny zarzut Jerzego Zięby, reprezentowanego przez pełnomocniczkę, był taki, iż godzę w jego dobre imię pisząc, iż opisuje on w swojej książce „Ukryte terapie” nieskuteczne metody leczenia bądź wspomagania leczenia. W pozwie stwierdzono, iż Jerzy Zięba pisze o skutecznych metodach leczenia, uznawanych przez środowisko medyczne. Odpowiedziałem, iż w książce tej Jerzy Zięba pisze o lewoskrętnej witaminie C, która nie istnieje (witamina C jest prawoskrętnym kwasem askorbinowym) i rekomenduje gigantyczne dawki do spożycia. Przytoczyłem także inne przykłady i wyjaśniłem, iż Jerzy Zięba pisząc o „cenzorach Pubmedu” nie rozumie, czym ta baza publikacji naukowych jest.
Następnie w pozwie zarzucono mi, iż niezgodne z prawdą są moje twierdzenia, iż Jerzy Zięba odradza wizyty u lekarzy. Ten zarzut również był fałszywy, gdyż Jerzy Zięba został nagrany, jak odradzał wizytę u ortopedy i kardiologa. Widać to na poniższym wideo, a oprócz tego również pisemnie w swoich postach społecznościowych wielokrotnie zniechęcał do lekarzy i naukowej medycyny. Co więcej, dziennikarka „Newsweeka” nagrała Jerzego Ziębę, jak polecał rezygnację z chemioterapii. W sieci krąży też materiał z wystąpienia Zięby, na którym twierdzi, iż dzięki hipnozy można powiększać piersi u kobiet.
Materiał archiwalny ze spotkania z Jerzym Ziębą pt. „Zdrowie Polaków a ukryte terapie”
Dalej, w pozwie zarzucono mi, iż kłamię pisząc, iż Jerzy Zięba pobierał opłaty za swoje wystąpienia. Odpowiedziałem, iż ten zarzut również jest niezgodny z prawdą, gdyż wystąpienia Jerzego Zięby faktycznie były dostępne za wysoką opłatą. Podczas głównej rozprawy w Sądzie Okręgowym w Poznaniu Jerzy Zięba przyznał, przepytywany przez sędzię, iż dostanie się na jego wystąpienie rzeczywiście wymagało dokonania wpłaty.
Jeszcze jeden zarzut dotyczył mojego rzekomego manipulowania tak, aby przekonać opinię publiczną, iż Jerzy Zięba prowadzi jakiś układ biznesowy na rzecz fundacji „Polacy dla Polaków” i nie przekazaniu jej zebranych trzystu tysięcy złotych z datków. Tymczasem ja niczego takiego nie napisałem. Mój opublikowany tekst brzmi następująco: „Otóż fundacja Jerzego Zięby Polacy dla Polaków przekazała zebrane na fali popularności „Ukrytych terapii” 300 tysięcy złotych na refundację oleju konopnego (…) w jakim świetle stawia organizację Jerzego Zięby to, iż zakupione produkty z marihuany lub część z nich prawdopodobnie pochodzi z firmy pana Marka Gudańca, męża Doroty Gudaniec [będącej wówczas członkinią zarządu fundacji Polacy dla Polaków]?”. Co więcej, kwotę 300 tys. złotych Dorota Gudaniec sama w swoim komentarzu potwierdziła.
Następnie Jerzy Zięba sprzeciwił się napisaniu przeze mnie, iż przyłapano go na kłamstwie: w artykule przywołanym już wcześniej, gdzie opisałem prowokację dziennikarską, z której wynika, iż Jerzy Zięba odradza chemioterapię, po czym kłamie, iż wcale nie odradzał. A skoro ewidentnie to zrobił, to trudno stwierdzenie faktu uznać za zniesławienie, znieważenie, odebranie czci ludzkiej. To Jerzy Zięba odpowiada za swoje czyny, a nie ja poprzez to, iż je opisuję.
Idziemy do kolejnego zarzutu. Otóż pisałem niejednokrotnie, iż Jerzy Zięba obraża lekarzy. W pozwie stwierdzono, iż to nieprawda, a ja manipuluję. Zięba nie miał żadnych dowodów na poparcie swojej oskarżycielskiej opinii, podczas gdy ja zwróciłem uwagę, iż Jerzy Zięba głosił m.in., iż „odrąbałby im durne lekarskie łby” – a to i tak jest tylko jeden przykład z szeregu.
Jerzy Zięba stwierdził także w pozwie, iż przed publikacją mojego głośnego artykułu w „Newsweeku” nie skontaktowałem się z nim, aby poznać jego perspektywę i przytoczyć ją w tekście. To nieprawda, wysłałem e-mail do Jerzego Zięby na adres autor[małpa]ukryteterapie.pl – zrzut ekranu poniżej. Co najmniej wówczas był to aktywny e-mail Jerzego Zięby, z którego korzystano przy logowaniu na portal „Facebook” (widniał jako „zajęty”).
W pozwie zarzucono mi także, iż zniesławiam publicystyczne działania Jerzego Zięby pisząc, iż polecane przez niego sposoby „leczenia” mogą prowadzić do uszczerbku na zdrowiu oraz do śmierci. Podtrzymywałem ten pogląd, gdyż bazuje on na faktach. Skoro Jerzy Zięba rekomendował „wlewy z perhydrolu” na SARS-2 czy kłucie wykałaczką pod nosem na zawał to jak inaczej to nazwać, niż polecanie niebezpiecznych dla zdrowia i życia „terapii”?
To nie koniec oskarżeń ze strony Jerzego Zięby. W następnym punkcie zarzucił mi on, iż nazwałem go „znachorem”, „celebrytą”, „antyszczepionkowcem”, „szarlatanem”, „biznesmenem promującym drogie farmaceutyki” oraz sugerowałem, iż osoby wierzące w jego tezy są ofiarami oszustwa lub naciągactwa. Odpowiedziałem, iż Jerzy Zięba rekomenduje pseudomedyczne terapie (nie tylko te wspomniane wyżej, ale też wodą „strukturyzowaną”, ogromnymi dawkami witaminy C oraz nie istniejącą lewoskrętną witaminę C, piciem wody z solą na bezsenność i wiele innych). Przytoczyłem, iż Jerzy Zięba wielokrotnie wprost sprzeciwiał się szczepieniom, iż zaprosił na „Wiosnę Zdrowia” międzynarodowego antyszczepionkowego guru, Andrew Wakefielda, więc i nazywanie go antyszczepionkowcem jest w pełni uzasadnione.
Powyżej przytoczyłem tylko te zarzuty Jerzego Zięby, do których odniosłem się w kolejnej odpowiedzi na pozew. Jednak oprócz nich zawierał on całe mnóstwo innych oskarżeń, które były tak ogólnikowe, rozmyte i niejasne albo odnosiły się do czyichś komentarzy na moim blogu, a nie do moich własnych treści, iż nie miałem w zasadzie jak na nie zareagować. Fakt ten pokazuje dodatkowo, iż pozew miał charakter SLAPP: napisano go tak, aby był przerażająco gruby i oskarżycielski, ale przy dokładnym zapoznaniu się z nim okazało się, iż nie zawiera prawie żadnej treści, a spośród tego, co da się z niego wyłuskać, praktycznie wszystkie zarzuty są bezpodstawne. W dalszej części artykułu przytoczę też, jak Sąd Okręgowy w Poznaniu zapatruje się na te określenia („znachor” itd.) i jak uzasadnia, iż moje użycie ich było dopuszczalne.
W pozwie zastosowano jeszcze coś, czego bardzo nie lubię, czyli skrajną inflację znaczenia słów. Mianowicie oceniono, iż moje popularnonaukowe i publicystyczne artykuły na temat Jerzego Zięby były „kampanią nienawiści”. Tak, jak jestem przeciwny hejtowi i stalkingowi, tak też zdecydowanie potępiam nadużywanie tych słów.
Czego żądał Jerzy Zięba?
Jerzy Zięba żądał ode mnie, w związku ze swoim pozwem, naprawdę absurdalnych działań. Chciał na przykład, abym częściowo ocenzurował wyniki Biologicznej Bzdury Roku 2018, w której zdobył on pierwsze miejsce! Nie wiem jak inaczej to nazwać, niż próba zablokowania wolności słowa i to w zakresie popularyzacji nauki. Dotychczas podobne działania, ale na etapie wyłącznie przedsądowym, spotkały mnie ze strony pewnej bardzo bogatej influencerki oraz grupy transseksualnych działaczy. W obu przypadkach odmówiłem spełnienia żądań i oba nie zostały przekute w pozwy sądowe, choć drugi miał też ciąg dalszy w formie nękania mnie na rozmaite sposoby – co jest tematem na osobny artykuł. Oprócz tego Jerzy Zięba chciał usunięcia innych moich tekstów na jego temat, w których opisywałem co głosi i dlaczego się z tym nie zgadzam, a także w których krytycznie wyjaśniałem promowane przez niego „terapie”.
Co ciekawe, równolegle do procesu sądowego toczyły się rozmowy ugodowe. O ile cały proces z Jerzym Ziębą działałem bez prawnika (po tym, ja ten pierwszy mnie oszukał), gdyż nie miałem na tę usługę pieniędzy, to wynająłem specjalistę za względnie niedużą kwotę, aby spróbował wynegocjować ugodę. Miałem w tamtym czasie wiele innych spraw na głowie, a ta z Jerzym Ziębą ciągnęła się, łącznie z wątkiem rzeszowskim, od kilku lat, i chciałem ją wtedy jak najszybciej zakończyć. Byłem też zdezorientowany po tym, gdy okazało się, iż pierwszy prawnik mnie oszukał, co odebrało mi wówczas morale i przez co byłem skłonny do ugody.
W ramach tego nieformalnego postępowania ugodowego, które spełzło na niczym, Jerzy Zięba żądał ode mnie – uwaga! – zmiany nazwy statuetki-nagrody dla zwycięzców Biologicznej Bzdury Roku. Statuetka zwie się Alternatywą Ziębą i Jerzy Zięba chciał, abym tę nazwę własną odwołał. Na marginesie, właśnie trwa głosowanie w Biologicznej Bzdurze Roku 2022: tutaj.
Przebieg sprawy
Zanim przejdę do uzasadnienia ze strony Sądu chciałbym przytoczyć kilka ciekawostek z przebiegu przesłuchania stron. Była to jedna dłuższa rozprawa, w trakcie której najpierw Jerzy Zięba, a potem ja, odpowiadaliśmy na zadane przez sędzię pytania. (To znaczy, najpierw odbyła się jedna rozprawa, która jednak była zdalna dla strony Jerzego Zięby, i która, na marginesie, przekonała mnie o tym, iż pomysł zdalnych przesłuchań w Sądach nie jest taki dobry. Nie tylko z powodu potencjalnych problemów technicznych, ale i tego, iż jednak zupełnie czym innym jest spotkanie się na żywo, obserwowanie czyjejś miki, reakcji, mowy ciała itd., a co, według mnie, może być istotne z perspektywy jakości przesłuchania i wyciągania z niego wniosków).
Jerzy Zięba twierdził, na przykład, iż nigdy nie pobierano opłat za jego wystąpienia. Zarzucił mi też w pozwie, iż pisząc tak na blogu, podałem informację nieprawdziwą. W toku przesłuchania dopytywany o to przez sędzię Jerzy Zięba przyznał jednak, iż możliwość oglądania i słuchania go na żywo wiązała się z poniesieniem kosztów dla słuchaczy za możliwość wstępu na wydarzenie. Czyli w trakcie jednego spotkania – w Sądzie – mówił jedno, a potem, przyparty do muru, przyznał coś przeciwnego, w końcu zgodnego z prawdą. Starał się też odwrócić od siebie uwagę, gdy mowa była o lewoskrętnej witaminie C. Powiedział, iż powinienem zainteresować się doktorem Pawłem Grzesiowskim, bo to podobno od niego zapośredniczył swoje tezy.
Aby wesprzeć moją działalność zapraszam do dołączenia do moich Patronów i Patronek w serwisie Patronite.
Zabawna była dla mnie sytuacja, kiedy podczas sądowego przesłuchania na temat mojego wypowiadania się na tematy biologiczno-medyczne oburzona pełnomocniczka Jerzego Zięby spytała ze złością, dlaczego krytykuję jej klienta, samemu pisząc na takie tematy. Spontanicznie uruchomiła telefona i otworzyła mojego bloga, chcąc podać jakiś przykład jako dowód na moje nieprawidłowe w jej mniemaniu publikowanie o zdrowiu. Padło na mój artykuł o aktywności fizycznej i o tym, iż korzystnie wpływa ona na zdrowie. Odpowiedziałem więc, iż to, co napisałem na ten temat jest zgodne z prawdą, w przeciwieństwie do wielu tez głoszonych przez Jerzego Ziębę, i iż opieram się na badaniach naukowych, literaturze, ugruntowanej wiedzy. A było to moim zdaniem zabawne, bo trudno o bardziej oczywisty przykład prawdy, niż „ruch to zdrowie”, co z kolei w argumentacji pełnomocniczki Jerzego Zięby miało świadczyć przeciwko mnie.
Ostatecznie pod koniec rozprawy wyszło na to, iż z całego tego grubego pozwu i mnóstwa zarzutów oraz roszczeń Jerzy Zięba chce już tylko, abym usunął z moich tekstów słowa „szarlatan” czy „znachor”. Jednak ja się na to nie zgodziłem. Powiedziałem, iż moim zdaniem słowa te odpowiednio opisują jego działalność, jako kogoś promującego pseudonaukowe i pseudomedyczne „terapie”, kto ewidentnie też na tym zarabia. A jak Sąd ocenił ten najbardziej subiektywny aspekt zarzutów?
Uzasadnienie Sądu Okręgowego w Poznaniu
Sąd w swoim uzasadnieniu stwierdza m.in., iż miałem prawo do krytyki koncepcji promowanych przez Jerzego Ziębę i iż w krytyce tej opierałem się na faktach; iż Jerzy Zięba faktycznie podważa konwencjonalną medycynę, a także iż promuje m.in. „strukturyzatory wody”, jest z nimi utożsamiany i odsyła do sklepu na swojej autorskiej stronie. Również uznanie Jerzego Zięby za przeciwnika szczepień było zasadne – Zięba bezpośrednio w różnych miejscach krytykował programy szczepień, podważał działanie i bezpieczeństwo szczepionek (i to nie tylko tych nowych, ale również od dawna i z powodzeniem bezpiecznie stosowanych). Co ważne, Sąd wprost podał, iż nie można żądać wyłącznie afirmacji swojego działania, czy milczenia w przypadku gdy ktoś się z czymś nie zgadza – a na takie oczekiwanie wskazują oczekiwania i zachowanie Jerzego Zięby.
Istotne jest też to, iż Sąd przytoczył zasadę „czystych rąk”. Polega ona na tym, iż aby oczekiwać od innych przestrzegania pewnych zasad, samemu też trzeba je szanować. Tymczasem Jerzy Zięba żądając ode mnie braku krytyki czy przeprosin, równocześnie niejednokrotnie mnie obrażał i wyzywał publicznie i to w sposób wulgarny i agresywny. To samo robił wobec innych osób, w tym lekarzy, co Sąd cytuje w uzasadnieniu. W przeciwieństwie do tego, moja krytyka Jerzego Zięby była merytoryczna i choćby jeżeli zawierała elementy ocenne czy subiektywne, to bazowały one na faktach. Nie była ona też skupiona wyłącznie na Jerzym Ziębie, jakbym się na niego jakoś personalnie uwziął, czego dowodem dla Sądu jest fakt, iż w plebiscycie „Biologiczna Bzdura Roku” analizuję wypowiedzi rozmaitych innych osób publicznych.
A jak ma się sprawa z określaniem Jerzego Zięby „znachorem”? Sąd podaje słownikowe definicje tego słowa. Jedna opisuje osobę bez wykształcenia medycznego, która zajmuje się leczeniem ludzi – a tematem tym Jerzy Zięba niewątpliwie, bezpośrednio i pośrednio, zajmuje się od co najmniej kilku lat – druga z kolei jest stosowana pogardliwie wobec niekompetentnych lekarzy. Jerzy Zięba nie jest lekarzem i faktycznie mówienie o nim „znachor” dotyczy pierwszego znaczenia tego słowa, które jest opisowe, a nie obraźliwe czy pogardliwe. Ogółem więc, spośród całego stosu zarzutów i roszczeń Jerzego Zięby wobec mnie Sąd Okręgowy w Poznaniu uznał tylko jeden. Mianowicie zobligował mnie do usunięcia czyjegoś komentarza, w którym padła sugestia, iż Jerzy Zięba „ma krew na rękach” i „jest mordercą dla pieniędzy”, a który po ogłoszeniu wyroku zgodnie z decyzją Sądu usunąłem.
Jerzy Zięba zapowiedział publicznie, w komentarzu na moim profilu na portalu „Facebook”, odwołanie się do Sądu Apelacyjnego. Póki co żadnego pisma odwoławczego, ani oficjalnego powiadomienia na jego temat, nie otrzymałem.
Artykuł mogłem napisać dzięki wsparciu na portalu Patronite, podobnie jak sądzić się z Jerzym Ziębą. jeżeli chcą Państwo wesprzeć moją działalność, zachęcam do odwiedzenia mojego profilu w tym serwisie i dołączenia do moich Patronów. Pięć lub dziesięć złotych nie jest dużą kwotą. Jednak przy wsparciu wielu mogę dzięki niemu poświęcać czas na pisanie artykułów, nagrywanie podkastów oraz utrzymywać i rozwijać stronę.