Wirtualna rzeczywistość (VR) w rehabilitacji. Dlaczego warto po nią sięgnąć?

powiat-ilawski.pl 4 dni temu

Od lat słyszę, iż rehabilitacja to przede wszystkim cierpliwość. Że nie da się niczego przyspieszyć, iż wszystko ma swój rytm – ciało musi zrozumieć, iż już nie jest takie samo jak wcześniej, a potem nauczyć się żyć po nowemu. Ale może właśnie dlatego tak wielu z Was, tak wielu z nas, poddaje się gdzieś po drodze? Bo to wszystko brzmi pięknie – dopóki nie znajdziemy się w sterylnym pokoju z szarą matą, na której leży się jak na stole operacyjnym, i słyszy się „Podnieś rękę. Jeszcze raz. Wolniej. Trzymaj”.



A gdyby tak… przenieść się do lasu?

Nie, nie w sensie pojechać na weekend – tylko dosłownie: wkładacie na głowę gogle i zamiast białego sufitu widzicie niebo. Ptaki śpiewają, ścieżka prowadzi między drzewami, a Wy – choć siedzicie na wózku – czujecie, iż idziecie. Jeden krok, potem drugi. Ktoś mówi: „świetnie, jeszcze kawałek!”. A Wasze mięśnie – zamiast bólu – czują cel.

Czy właśnie tak będzie wyglądać rehabilitacja przyszłości? A może – jak to u nas bywa – będzie wyglądać tak tylko w broszurach?

Rehabilitacja bez retuszu – czyli gdzie zaczyna się VR

Zanim „porozmawiamy” o lesie i goglach, warto na chwilę wrócić na ziemię – do statystyk. Polska codzienność pacjentów poudarowych i ortopedycznych wciąż wygląda raczej jak kara niż terapia. Rehabilitacja trwa krótko, brakuje specjalistów, a pacjent często jest „odfajkowywany”, zamiast być prowadzony. W 2023 roku Narodowy Fundusz Zdrowia finansował średnio od dziesięciu do dwudziestu dni rehabilitacji neurologicznej w warunkach stacjonarnych – a przecież wiemy, iż powrót do sprawności to nie sprint. To maraton.

Tymczasem świat nie czeka. W Niemczech, Danii, Kanadzie czy Korei Południowej technologia VR od dawna funkcjonuje jako integralna część terapii. U nas? przez cały czas uchodzi za nowinkę. Eksperyment. Ciekawostkę.

Ale kiedy przyjrzycie się danym, zrozumiecie, dlaczego warto się nią zainteresować. Jak podaje Instytut Boczarska, pacjenci korzystający z terapii VR wykazują większą motywację, lepszą równowagę i mniejsze napięcie mięśniowe. Co więcej – dzięki immersyjności (czyli wciągnięciu w świat cyfrowy) – o wiele rzadziej przerywają terapię. Bo łatwiej powtórzyć ruch, gdy ten ruch ma sens – choćby jeżeli to tylko wirtualna rzeczywistość.

Historia jednego lasu

Pozwólcie, iż „opowiem” Wam o panu Józefie.

Miał 68 lat, kiedy przeszedł udar. Przez pierwsze tygodnie nie mówił, potem odzyskał mowę, ale prawa noga była praktycznie niewładna. Rehabilitacja wyglądała… klasycznie. Leżał w sali z jeszcze trzema osobami, trzy razy dziennie ćwiczenia – podnoszenie kolana, stawanie przy poręczy, podciąganie się na biodrze.

Po miesiącu stracił chęci. Mówił do córki: „Ja już nie będę chodził. Po co mi to? Mam gnić na tej sali?”. I wtedy – nie wiadomo, czy z przypadku, czy z cudu – córka znalazła prywatną klinikę, w której prowadzono terapię VR. I wiecie, co się stało?

Pan Józef założył gogle i znalazł się w lesie. Autentycznie. Widział drzewa, słyszał śpiew ptaków, szedł po ścieżce i miał za zadanie – co kilka kroków – schylać się, prostować, podnosić coś z ziemi. Ćwiczył równowagę. Ale nie czuł, iż ćwiczy. Czuł, iż wrócił na swój ulubiony szlak z młodości, który znał z Bieszczadów.

Po trzech tygodniach sam poprosił o wydłużenie sesji. A po dwóch miesiącach pierwszy raz od udaru przeszedł kilka metrów bez podpory.

Gdy go zapytano: „Jak pan to zrobił?”, odpowiedział tylko: „Bo przestałem patrzeć w sufit. A zacząłem patrzeć w niebo”.

System kontra życie

Zanim jednak uznacie, iż wirtualna rzeczywistość to złoty środek – przeczytajcie dalej. Ta sama klinika, do której trafił pan Józef, działa prywatnie. Miesięczna terapia kosztuje kilka tysięcy złotych. NFZ? Nie refunduje. Publiczne placówki? jeżeli mają VR, to raczej na pokaz – w ramach pilotażu, projektu unijnego, PR-u dla regionu. Rzadko trafia to do pacjenta z powiatowego miasteczka.

A przecież nie mówimy tu o luksusie. Mówimy o narzędziu, które realnie przyspiesza powrót do sprawności. Czy wiecie, iż według badań opublikowanych przez Puls Medycyny, VR w rehabilitacji poudarowej skraca czas rekonwalescencji choćby o 30 proc.? Tyle iż tylko dla tych, którzy mają do niej dostęp.

Wirtualna rzeczywistość w leczeniu spastyczności

Jeśli kiedykolwiek mieliście do czynienia ze spastycznością – albo towarzyszyliście komuś, kto przez nią przechodzi – wiecie, iż to nie tylko napięcie mięśni. To życie w stanie ciągłej gotowości ciała do walki. Ręka, która nie chce się wyprostować. Noga, która nie zna innego stanu niż opór. Ciało, które nie rozumie, iż już nie musi się bronić.

I właśnie tutaj VR daje nadzieję – nie na cud, ale na progres. Jak pokazują doświadczenia z ośrodków takich jak Instytut Boczarska czy SmartKlinika, odpowiednio zaprogramowane ćwiczenia VR pomagają redukować objawy spastyczności. Dzieje się tak, bo pacjent – zamiast napinać się w reakcji na ból czy nudę – jest skupiony na zadaniu. Wykonuje ruchy płynniej, częściej i z większym zaangażowaniem. A mózg, który „uczy się” nowych schematów ruchu w wirtualnym świecie, przenosi je do świata realnego.

Słyszeliście o pacjentce z porażeniem połowiczym, która przez miesiąc nie była w stanie wyprostować lewej ręki? Po czterech tygodniach terapii VR mogła utrzymać w niej kubek. „Bo nie myślałam, iż ćwiczę. Po prostu zbierałam jabłka z cyfrowego sadu” – powiedziała terapeutce.

Nie brzmi jak magia. Brzmi jak technologia z ludzkim obliczem.

Moje doświadczenia w tym obszarze

Jako osoba żyjąca z silną spastycznością, mam też własne doświadczenia z wirtualną rzeczywistością – choćby nie czuję, iż rymuję, ale moją twórczością poetycką być może zajmiemy się innym razem. 😉 Pierwszy raz z VR zetknąłem się latem 2020 roku. Przebywałem wówczas w Akademii Życia i Samodzielności, którą w Koninie prowadzi Fundacja im. Doktora Piotra Janaszka PODAJ DALEJ. Pewnej niedzieli poszliśmy całą grupą do kina 6D i wyruszyliśmy kolejką torową w wirtualną podróż. Gdy zjeżdżaliśmy lub podjeżdżaliśmy pod górę, fotele – odpowiednio – opadały i podnosiły się. Podczas przejazdu przez jezioro lub wodospad delikatnym strumieniem tryskała na nas woda.

Mniej więcej rok później ze swoim asystentem Piotrem pojechałem do Centrum Hullo w Lubawie, w którym znajduje się pokój VR z siedemnastoma stanowiskami. Ja skorzystałem z rollercoastera i pływałem w kapsule podwodnej. Dlaczego o tym tutaj piszę? Przecież nie po to, aby pochwalić się tym, iż świetnie się bawiłem – choć nie ma w tym absolutnie niczego złego.

Ale okazało się, iż VR przede wszystkim świetnie niweluje moją spastyczność, która na co dzień bardzo utrudnia mi życie. Po takim „seansie” bardzo się rozluźniam i jest mi naprawdę dobrze. Mam choćby pomysł na własny wynalazek.

Jest to rotor do ćwiczenia rąk połączony z okularami VR. Projekt zakłada stworzenie innowacyjnego rotora do ćwiczenia rąk, zintegrowanego z systemem VR, który łączy rehabilitację z rozrywką sensoryczną. Urządzenie pozwalałoby użytkownikowi przemierzać realistyczne trasy z wirtualnym odwzorowaniem warunków atmosferycznych, sterując ruchem poprzez kręcenie rączkami, wychylanie tułowia lub/i sterowanie wzrokiem. Dzięki funkcjom, takim jak odtwarzanie muzyki, audiobooków i czytnik e-booków, ćwiczenia stają się angażującym doświadczeniem, a system automatycznie dostosowuje się do potrzeb osoby z ograniczoną mobilnością. Całość musi być zaprojektowana z myślą o maksymalnej funkcjonalności, bezpieczeństwie, estetyce i mobilności sprzętu.

Osoby chcące i mogące pomóc w realizacji tego pomysłu zapraszam do kontaktu ze mną. 😉

Co już działa – i gdzie są haczyki

Zacznijmy od pozytywów:

  • Działa kooperacja ośrodków prywatnych z firmami technologicznymi – tak jak w przypadku Instytutu Boczarska, gdzie VR to już standard;
  • Działa zaangażowanie pacjenta – zwłaszcza seniorów, dzieci, osób z niepełnosprawnością, które łatwiej wciągnąć w narrację niż w schemat;
  • Działa neuroplastyczność – bo mózg szybciej reaguje na obraz niż na komendę.

Ale teraz spójrzmy, co nie działa:

  • Nie działa system refundacji – VR jest poza koszykiem świadczeń gwarantowanych;
  • Nie działa dostępność na prowincji – większość placówek z VR-em działa w dużych miastach;
  • Nie działa informowanie – ilu z Was słyszało o VR w rehabilitacji przed tym tekstem?

Czego potrzeba naprawdę – jeżeli mamy iść do przodu

  1. Refundacji wybranych terapii VR w rehabilitacji poudarowej i neurologicznej;
  2. Wdrożenia szkoleń dla fizjoterapeutów i neurologopedów;
  3. Wsparcia samorządów w tworzeniu lokalnych pracowni VR;
  4. Kampanii społecznych, które pokażą, iż VR to nie bajka, tylko realna pomoc;
  5. Programu mobilnego VR – np. w formie wypożyczeń sprzętu do domu dla pacjentów z ograniczoną mobilnością.

Nie wiem, czy VR to cud technologii. Ale wiem jedno: żadna terapia nie działa, jeżeli nie działa człowiek. A człowiek działa wtedy, gdy czuje, iż ma po co.

Więc jeżeli stoisz przed decyzją, czy próbować czegoś nowego – spróbuj. choćby jeżeli to tylko cyfrowy las. Bo może właśnie tam, gdzie wszystko wydaje się sztuczne, pierwszy raz od dawna poczujesz coś prawdziwego.

A może ktoś z Was już tam był? Może właśnie Ty założyłaś/założyłeś gogle i odzyskałaś/odzyskałeś czucie w ręce, nodze albo… wiarę? Opowiedz mi o tym.

Jak zawsze, czekam na Wasze maile – w tej i każdej innej sprawie. 😊


Wojciech Kaniuka, [email protected]

Idź do oryginalnego materiału