Pełne wulgaryzmów kłótnie, bójki, chlanie na umór, wywoływanie duchów, demolowanie mieszkania, po pijanemu rzecz jasna. I wszystko to transmitowane na żywo w internecie - na YouTube bądź w mediach społecznościowych. Tym właśnie, w ogromnym uproszczeniu, zajmują się patostreamerzy. W uproszczeniu, bo pomysłowość tych ludzi w pokazywaniu głupoty i obrzydliwości jest nieograniczona.
Patostreamy ulubioną rozrywką nastolatków
To, iż patologia jest w internecie, nie jest szokujące. Nie od dziś wiadomo, iż idioci też chcą być widoczni i zyskiwać poklask. Szokujące jest to, iż patostreamerzy naprawdę zdobywają popularność. A wśród wiernych fanów ich popisów jest mnóstwo ludzi młodych.
Jak wynika z raportu "Nastolatki 3.0" opublikowanego przez NASK, co patostreamy regularnie ogląda co czwarty polski nastolatek. Co gorsza, wielu z nich uważa, iż pokazywane w tych filmikach czy live'ach agresywne, brutalne, przemocowe zachowania są szkodliwe. Po prostu traktują to jak rozrywkę, coś w rodzaju reality show.
Dlaczego kilkunastoletnie dzieci oglądają popisy różnej maści Magicali? Wyjaśnienie jest proste – bo mogą. Nikt się specjalnie nie interesuje tym, co oni oglądają w sieci, na jakie strony wchodzą i czego szukają. Większość rodziców wie, iż ich dziecko ogląda coś na YouTube. Ale co ogląda, w to już mało kto wnika. Dlatego niewielu rodziców wie, iż ich dziecko jest fanem patostremingu.
Dowód? Proszę bardzo. Gdy autorzy badania "Nastolatki 3.0" w ankietach pytanie: „Czy według Pana/Pani wiedzy Pana/Pani dziecko ogląda tzw. patostreamy?, twierdząco odpowiedziało tylko 12,9 proc. rodziców. Czyli ogląda co czwarty nastolatek, a wie o tym zaledwie co dziesiąty rodzic.
Wszystko w rękach rodziców
I to jest najważniejszy problem, bo jeżeli ktoś mógłby skutecznie powstrzymać powódź patostreamów, to właśnie rodzice. Sami twórcy takich filmów ze swojej działalności nie zrezygnują, bo zyskują dzięki niej popularność i pieniądze.
Patostreamów nie zablokują też administratorzy platform społecznościowych, bo dla nich to też złoty interes. Dlatego wiele z nich często wręcz promuje patologiczne nagrania. "Jeśli rejestrując się na TikToku wskażemy, iż jesteśmy w wieku nastoletnim, to już po około czterech minutach algorytmy platformy podsuną nam materiały tego typu" - stwierdził w podsumowaniu raportu ekspert NASK Arkadiusz Michałowski.
Można oczywiście liczyć na to, iż właściciele serwisów społecznościowych, przestraszą się kar nakładanych przez rządy kolejnych państw i zmienią zasady działania swoich algorytmów. Można też liczyć na to, iż niektórzy patostreamerzy swoją karierę zakończą w więzieniu, bo parę wyroków już zapadło. Ale znacznie lepiej jest działać zamiast czekać. I po prostu zainteresować się tym, czy dziecko nie śledzi w sieci przygód jakiejś Marlenki czy innej patogwiazdy.
Zwłaszcza iż skutki oglądania tego szlamu są tragiczne. Jak dowodzi zrealizowane pięć lat temu badanie „Patotreści w internecie”, dzieci, które regularnie oglądały takie materiały były bardziej podatne na depresję i stany lękowe, a do tego miały skłonność do zachowań szkodliwych dla zdrowia, jak na przykład upijanie się czy zażywanie narkotyków. Wybór jest więc dramatycznie prosty - jeżeli my, rodzice, nie odetniemy naszych dzieciaków od internetowej patologii, to ta patologia prędzej czy później odetnie dzieci od szczęśliwego życia.