Przeszło dwa tysiące lat temu w kraju oliwek, fig i winorośli na świat przyszło Dziecko.
Nie było to zwykłe Dziecko, i choć każde dziecko jest niezwykłe, ten maleńki Chłopczyk był absolutnie, niezwykle wręcz niezwykły. Jego przyjście na świat przepowiadali prorocy, a niedługo po urodzeniu hołd i szczególne dary złożyli Mu trzej Mędrcy z dalekiego Wschodu, przyprowadzeni przed Jego maleńkie Oblicze, przez szczególną Gwiazdę.
Lata płynęły, Dziecko rosło. Zadziwiało, zdumiewało i budziło podziw… Chłopiec dorastał…Zbliżał się czas, w którym wypełnić się miało Jego przeznaczenie.
Mając lat 30 rozpoczął swą publiczną działalność. Był charyzmatyczny, pełen pasji, wiedzy ale także – niebywałej pokory. Uzdrawiał i nauczał. Gromadził tłumy i czynił cuda, potrafił też wskrzeszać zmarłych. Ludzie zwali go Mesjaszem. On, choć nie przeczył, nigdy sam tak o sobie nie mówił. Był po prostu Nauczycielem, Jezusem z Nazaretu. Człowiekiem, który według Boskiego Planu miał uratować całą ludzkość. Także tę, która pojawiła się na tym świecie przeszło dwa tysiące lat po czasie, w którym On sam go opuścił.
A opuścił go w sposób, jaki trudno sobie choćby wyobrazić. Udręczony, umęczony fizycznie i psychicznie. Samotny do samego końca. Z wysokości krzyża, na którym wedle rzymskiej mody uśmiercania zawisł ten najbardziej Niewinny z niewinnych, padły Jego ostatnie słowa. Słowa pełne skargi i bezradności: „Eli, Eli, lama sabachthani… Boże, Boże, czemuś mnie opuścił?”
O tym, iż Istniał, iż Działał, i iż Był niezwykły, świadczą liczne przekazy historyczne. Życie i śmierć Jezusa z Nazaretu, który w imię miłości do ludzi poświęcił wszystko, co miał, to nie mit jak o Dedalu i Ikarze, czy ten Syzyfie. To fakt.
Dla chrześcijan źródła historyczne mają trochę drugorzędne znaczenie. Przekazywana z ust do ust, z pokolenia na pokolenie historia Jezusa, Wielkiego Człowieka, który był Bogiem do dziś inspiruje, napędza i pomaga żyć. Modlimy się do Niego, prosimy o pomoc, wzywamy w chwili cierpienia i wielkiej euforii a także – wierzymy. Staramy się, na pamiątkę Jego życia, tak inspirującego całe pokolenia, uroczyście obchodzić czas, który stał się symbolem tego, w czym wiele i wielu z nas wzrastało. Czas Wielkanocy.
Nie mogliśmy uczestniczyć w tej pierwszej, najprawdziwszej i najbardziej przerażającej Drodze Krzyżowej. Nie mogliśmy otrzeć Jego twarzy, jak Weronika. Nie mogliśmy podtrzymać krzyża, jak Szymon. Nie mogliśmy zostać z Nim na Wzgórzu Czaszki do samego końca, jak Jego Matka i Jan.
Dlatego rok w rok, staramy się choć duchowo być tam, w Ogrodzie Getsemani, gdzie zasnął choćby najwierniejszy uczeń, zostawiając Go samego, ze straszną świadomością tego, co zdarzy się za kilka godzin. Chcemy choć symbolicznie iść z Nim w drodze krzyżowej i być na wzgórzu Golgoty, gdzie wraz z Nim dokonywała żywota także Wielka Miłość. Wzgardzona, niezrozumiana i wyszydzona. Wreszcie, szczerze i barwnie, chcemy też celebrować Jego zwycięstwo.
Z szacunku i potrzeby serca wielu z nas obchodzi dzień Jego Narodzin, narodzin do Nowego Życia. Jezus, męczennik za sprawę ludzką, zmarł w piątek, by już w niedzielę – Wielką Niedzielę zrzucić pęta śmierci i stanąć w chwale, jako jej Zwycięzca.
Do dziś Wielkanoc oznacza dla wielu ludzi wielką nadzieję. Jezus narodził się naprawdę i naprawdę umarł. Nie po to jednak, by zniknąć, jak wiele ważnych ale zapomnianych z czasem postaci historycznych. On trwa a wraz z Nim nadzieja dla wszystkich, którzy wierzą, iż kiedyś, gdy nadejdzie czas i oni nie umrą, ale jak On, będą żyć wiecznie.
Święta Wielkanocy to najstarsze święta obchodzone przez chrześcijan. Na pamiątkę wielkich czynów, jakich dokonał Jezus, w Wielki Piątek gromadzimy się w świątyniach przeżywając Jego mękę i śmierć. Czuwamy przy Jego symbolicznym grobie w Wielką Sobotę i świętujemy zmartwychwstanie, którego obchody rozpoczyna radosne bicie w dzwon podczas Mszy Rezurekcyjnej w Wielkanocną Niedzielę.
Jest wiele tradycji związanych z tym czasem. Sprzątamy serca i domy. Malujemy jajka – tworząc cudne pisanki. Dlaczego jajka? Bo to symbol dobrobytu i nowego życia. Owszem najcenniejsze zdobione jajka znane światu, to jaja Faberge, inkrustowane i wykonywane na rozkaz cara z masy perłowej, kości słoniowej, srebra i złota, ale my, zwykli ludzie do koszyczka, od zawsze, wkładamy te normalne, kurze lub czasami czekoladowe – bo chodzi o to, by można było się nimi podzielić podczas wielkanocnego śniadania, a jajka Faberge, choć cudne i na pewno wspaniale ozdobione, do tego celu się zwyczajnie nie nadawały.
W wielkanocnych koszyczkach, które święcimy w Wielką Sobotę oprócz jaj, nie powinno zabraknąć 6 innych symbolicznych produktów: chleba, soli, wędliny, masła, chrzanu oraz kawałka ciasta.
Każda z tych rzeczy ma swą ukrytą supermoc. Chleb to symboliczne Ciało Zbawiciela, sól znamionuje prawdę, chrzan dodaje sił fizycznych, masło i babka symbolizują dostatek i dobro, które powinno mnożyć się i rosnąć, jak drożdże w zaczynie na wielkanocną babę. Wędlina z kolei to symbol zdrowia i, o ile cała reszta komponuje się harmonijnie, o tyle przy tym ostatnim symbolu warto zachować ostrożność i umiar
Święta wielkanocne prócz duchowych, wręcz metafizycznych często aspektów, to także czas pełen dobrych emocji przy świątecznym stole. To nieśmiałe ale coraz cieplejsze wiosenne promienie ozłacające pierwszą zieloną trawkę, wspaniałe tulipany i kwitnące forsycje. To także nadzieja, iż to wszystko, co zdarzyło się przeszło dwa tysiące lat temu, ma głęboki sens i warto to celebrować, ciesząc się życiem, takim, jakie jest. Bo tak naprawdę, patrząc obiektywnie, może nie jest ono takie naprawdę najgorsze.
Wielkanoc to czas, gdy nie musimy pracować. To wielkie, ważne religijne święto wszystkich chrześcijan, które skutkuje dniami wolnymi od pracy. Dla wszystkich, nie tylko dla tych, którzy świętują.
I owszem, gdzie nie spojrzeć tam króliczki, kurczaczki, bazie i malowane jajka. W sklepach, centrach handlowych, bibliotekach, szkołach, ogrodach i w wielu domach. Ale to nie tak, iż Ci którzy wierzą w Cud Wielkiej Nocy, na siłę chcą swoimi przekonaniami zarazić tych sceptycznych, tych na rozdrożu, lub tych podążających zupełnie inną życiową filozofią.
Cud tej Wielkiej Nocy znów stanie się wtedy, gdy każdy będzie żył tak, jak umie najlepiej. Nie krzywdząc, nie niszcząc, nie poniżając, nie różnicując i nie oceniając, a jednocześnie dając przykład zwykłym życiem, iż miłość i dobro istnieją, bez względu na to, w co kto wierzy, lub – czy wierzy w ogóle.
Ludzka przyzwoitość nie ma płci, kolorów politycznych, przekonań i wieku. Jezus z Nazaretu udowadniał to siadając do wieczerzy z celnikami, przywracając na łono społeczeństwa parającą się najstarszym zawodem świata kobietę i wreszcie, przebaczając swoim mordercom.
Bo bez względu na to, czy ktoś celebruje Święta Wielkanocy, czy nie, faktem jest, iż przeszło dwa tysiące lat temu narodził się Człowiek, który na zawsze zmienił definicję słów:
„miłości bliźniego” – bo kochał ludzi bez względu na wyznanie, przekonania czy zasobność portfela,
„poświęcenie” – bo umarł za wszystkich, nie tylko za wybranych,
„tolerancja” – bo nikogo nie odtrącał – jadał z celnikami, za wzór troski postawił Samarytanina, Łotrowi obiecał raj, a Marii Magdalenie – przebaczenie i spokój ducha.
W te Wielkanocne Święta życzymy Wam, drodzy Czytelnicy, tylko tego, co najlepsze.
Wszystkim, którzy wierzą z całych sił i tym, którzy dziś są na rozdrożu, życzymy Światła, które rozprasza ciemność beznadziei i smutku, Miłości, która ogrzewa najbardziej skostniałe, samotne serca i Wielkiej Nadziei, iż i my obudzimy się szczęśliwie z każdego złego snu.
Dobrego, radosnego, spokojnego Świętowania. Wszystkim i wszędzie.
Tekst i zdjęcia Iza Janaczek