Trafiła do szpitala z grypą: Do tragicznego zdarzenia doszło w grudniu w Szpitalu Specjalistycznym Rydygiera w Krakowie. Pani Krystyna trafiła do placówki, ponieważ źle się czuła. Tam postawiono diagnozę: grypa typu A. Po kilku godzinach kobieta poczuła się lepiej, jednak zdecydowano, iż profilaktycznie zostanie jeszcze w szpitalu. Później pani Krystyna poinformowała rodzinę, iż podane zostały jej leki przeznaczone dla innego pacjenta. Zorientowała się, dopiero kiedy je połknęła. Było to siedem tabletek - podaje "Uwaga" TVN.
REKLAMA
Zapewnienia pielęgniarki: Kiedy dowiedział się o tym syn kobiety, próbował dodzwonić się szpitala. W końcu udało mu się porozmawiać z Katarzyną S. - To była młoda dziewczyna, miły głos. Mówi: "Ja bardzo pana przepraszam, faktycznie doszło do pomyłki. Podałam złe leki, inne, niż miałam podać" - opowiedział mężczyzna. Kobieta jednak twierdziła, iż te leki nie stanowią zagrożenia dla pani Krystyny, iż to magnez, potas i jeden lek nasenny. Mężczyzna zaufał pielęgniarce, poprosił jednak o szczególne monitorowanie stanu matki.
Zobacz wideo Jak ochronić dzieci przed zakażeniem wirusem RSV i grypy?
Śmierć: Tego samego dnia wieczorem rodzina odwiedziła panią Krystynę. Kobieta była bardzo senna i trudno było ją dobudzić. Okazało się, iż obecna na dyżurze lekarka nic nie wiedziała na temat pomylonych leków. - Pytam, co będzie z mamą, bo nie mogę jej dobudzić. Usłyszałem: "Prześpi się i rano będzie w porządku". Lekarka była całkowicie spokojna - powiedział mężczyzna. Ok. godz. 23:00 doszło jednak do zatrzymania akcji serca pani Krystyny. Mimo reanimacji nie udało się jej uratować.
Co na to szpital? Okazało się, iż kobiecie podano leki pacjenta, który zażywał mocne leki psychotropowe oraz bardzo mocny lek nasenny - podaje "Uwaga". Prezes szpitala początkowo zapewniał o woli współpracy, jednak kilka dni po rozmowie z dziennikarzami TVN wycofał swoją zgodę na jej publikację. Również Katarzyna S. nie odpowiedziała na wiadomość reporterów.
Czytaj także: "Narkotyk zombie" w pudełkach po słodyczach. Akcja policji w Warszawie.Źródło: "Uwaga" TVN