Porodówki się zamykają

termedia.pl 6 godzin temu
Zdjęcie: 123RF


Sześć oddziałów położniczych zostało zamkniętych na stałe w zeszłym roku, w bieżącym już trzy kolejne. Choć szefostwo resortu zdrowia już nie chce likwidować porodówek, te zawieszają się bez nakazu.



Kierownictwo Ministerstwa Zdrowia zapewnia, iż nie będzie domagało się zamykania oddziałów położniczych, w których odbywa się mniej niż 400 porodów rocznie [tak pierwotnie zapisano w projekt ustawy o restrukturyzacji szpitali – red.], znika ich coraz więcej.

„Dziennik Gazeta Prawna” podaje, iż tylko w 2024 r. roku co najmniej sześć porodówek zamknięto na stałe, a w przypadku kilku na miesiąc lub więcej wstrzymano funkcjonowanie:

  • w lutym 2024 r. zamknięto oddział położniczy w Proszowicach w Małopolsce,
  • w lipcu w Nowym Mieście Lubawskim w województwie warmińsko-mazurskim,
  • w sierpniu w Lubaczowie na Podkarpaciu,
  • we wrześniu w Iłży na Mazowszu,
  • w grudniu w Pyskowicach na Śląsku i w Międzyrzeczu w województwie lubuskim.
  • od stycznia 2025 r. nie działa porodówka w Nisku na Podkarpaciu, w Miejskim Szpitalu Zespolonym w Częstochowie, a od lutego w kolejnym śląskim mieście – Lublińcu.

Przyczyną takiego zjawiska jest nie tylko demografia.

– Liczba porodów zmniejsza się i podczas gdy w 2017 r. wyniosła 393 tys., ze wstępnych szacunków wynika, iż w 2024 r. zarejestrowano ok. 252 tys. żywych urodzeń, o ponad 10 tys. mniej niż rok wcześniej (266 tys.). Zgodnie z informacjami Ministerstwa Zdrowia ubyło też oddziałów położniczych przyjmujących więcej niż 400 porodów rocznie. W 2017 r. było ich 320, a w ubiegłym roku już tylko 221 – wylicza „Dziennik Gazeta Prawna”.

Poza demografią chodzi też o brak lekarzy i opłacalność.

– jeżeli zatrudniamy trzech położników i jeden zachoruje, a drugi pójdzie na urlop, oddział przestaje działać. Jeszcze gorzej, gdy któryś z tych trzech lekarzy odejdzie, a w okolicy nie ma chętnych do pracy. Ktoś powie, iż wszystko jest kwestią ceny, ale szpitali powiatowych nie stać na stawki dyktowane przez gotowych do nas dojeżdżać. Kilkuset złotych za godzinę dyżuru nie udźwignie żaden szpital – tłumaczy w „Dzienniku Gazecie Prawnej” ekspert Związku Miast Polskich Marek Wójcik.

Co do opłacalności, część komentatorów likwidacji porodówek upatruje w niskich wycenach procedur położniczych –za cesarskie cięcie, podobnie jak za poród siłami natury, szpitale dostają ok. 4,2 tys. zł, co pokrywa tylko ułamek rzeczywistych kosztów.

Zlikwidował porodówkę, by ratować szpital

O likwidacji porodówki w „Menedżerze Zdrowia” opowiadał dyrektor Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Proszowicach Zbigniew Torbus.

– Zacząłem pracę na stanowisku dyrektora w styczniu 2023 r. Pierwsze, co zrobiłem, to rzetelna analiza ekonomiczna wszystkich oddziałów i możliwości ich dalszej działalności – czyli to, co powinno być przedmiotem map potrzeb zdrowotnych, a niestety nie jest. Co wyszło? Że na oddziale ginekologiczno-położniczym odbieranych jest coraz mniej porodów, a zwiększenie ich liczby było niemożliwe – i ze względu na demografię, i na to, iż coraz więcej kobiet decydowało się rodzić w oddalonym o 30 km Krakowie, i fakt, iż byliśmy szpitalem pierwszego stopnia referencyjności, co oznaczało, iż większej liczby bardziej skomplikowanych porodów nie mogliśmy przyjmować. Było to około 30 porodów miesięcznie, a koszty funkcjonowania oddziału i pracowników były zbyt wysokie. Oddział generował roczne straty w wysokości od 1 mln do 4 mln zł – wyliczyłem, iż w 2022 r. było to około 4 mln zł. W 2023 r. zamknąłem go – mówi dyrektor w rozmowie opublikowanej w lutym 2024 r.

Wypowiedzi dyrektora Torbusa pochodzą z wywiadu: „Zlikwidował porodówkę, by ratować szpital”.

Idź do oryginalnego materiału