Klaudia Kolasa, Gazeta.pl: Z badań Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) wynika, iż na jednego mieszkańca Polski rocznie przypada średnio 11,7 litra czystego alkoholu. Dlaczego alkohol pojawia się w polskich domach tak często?
Anna Prokop, psychoterapetka: Historycznie społeczeństwo było rozpijane od XVI wieku. Polski pan rozpijał chłopów. Pół-żartem, pół-serio, ale niestety ta kultura ma swoją historię i swój posag w przeszłości. Ponadto przyczyn należy upatrywać w kulturze, środowisku i polityce.
REKLAMA
Prawo nie jest stosowane konsekwentnie wobec reklam, wobec dostępności alkoholu, wobec wreszcie wychowania w trzeźwości. Nie bez znaczenia są też czasy, w których żyjemy i moda kreowana przez media i media społecznościowe, oraz koncerny alkoholowe. Te wszystkie czynniki, a do tego ubogość umiejętności regulowania emocji w inny sposób niż alkoholem, działają na niekorzyść abstynencji.
Zobacz wideo Caroline Derpieński o imprezach, alkoholu i używkach. "Śmierdzą"
Jak piją Polacy?
Około 10-15 lat temu były spadki, jeżeli chodzi o ilość spożywanego przez Polaków alkoholu. Pandemia przyczyniła się do zwrotu akcji ku piciu nadmiernemu. Siedzenie w domu, brak interakcji, piętrzące się problemy emocjonalne, ale też anonimowość pozostawania za szklanym ekranem, sprzyjały niestety piciu.
Kiedyś z piciem każdego dnia kojarzył się stereotypowy pan Kowalski, który od czasu do czasu trochę popracował, to tu, to tam, a resztę czasu spędzał pod budką z piwem, albo za monopolowym. Teraz wśród osób wysoko funkcjonujących, wykształconych, także rozwinęła się kultura codziennego spożywania alkoholu. Zmieniło się też to, jakie alkohole wybieramy. W PRL-u piło się głównie mocne alkohole tj. wódkę. Teraz to przeważnie prosecco, "winko", "lekkie piwko". Przy czym traktowane są jak zwykłe napoje. Zapomina się, iż to alkohol. Traktuje się to jako dodatek, niezbędnik w środku dnia. W czasie lunchu, spotkań przyjacielskich, biznesowych. Rano joga, a wieczorem lampka wina.
Niekoniecznie pijemy do upicia się, ale do podtrzymania pewnej, oczekiwanej wersji siebie, która jest znośna, a wręcz pożądana. Można się wyrabiać w takim wydaniu latami w tych trybikach, które daliśmy sobie narzucić jako społeczeństwo, jeżeli chodzi o dziki kapitalizm i konsumpcjonizm. Wszystkiego ma być więcej, szybciej i mocniej. Zatracamy się i wypełniamy teorię Fromma z dzieła "Mieć czy być". Toniemy w "mieć" i to też sprzyja nadmiernemu piciu.
Zobacz także: "15 lat razem, a jakby tego nie było. Po rozwodzie wysłał mi rzeczy kurierem"
W jakich przypadkach możemy mówić o ryzykownym piciu alkoholu?
To picie, które niekoniecznie już musi być uzależnieniem i też niekoniecznie musi prowadzić do uzależnienia - choć niestety może. Czyli takie, które spełnia kryteria ilościowe i okazjonalne. Sprzyjają temu momenty niektóre życiowe tj. studia, studenckie, szalone życie, pierwsza praca, nowa grupa społeczna, ale też nierozwiązany problem: żal po stracie bliskiego, czy kryzys życiowy. jeżeli człowiek ma za mało zasobów, by sobie z tym poradzić, to niestety jest ryzyko wystąpienia picia ryzykownego, czyli nadmiernego, zbyt częstego.
A konkretnie? Przy jakiej ilości alkoholu mówimy o piciu ryzykownym?
Mówi się, iż picie ryzykowne to 14 standardowych jednostek alkoholu tygodniowo dla mężczyzn i 7 dla kobiet. To takie picie, które niesie za sobą negatywne konsekwencje społeczne, zdrowotne i prawne. o ile dana osoba przeciągnie to picie ryzykowne, lub będzie powtarzała ryzykowny styl picia, to w końcu się uzależni i psychicznie i fizycznie.
169361465 Mita Stock Images / Shutterstock
Czy są jakieś sygnały, które pokazuję, iż granica została przekroczona? Jak rozpoznać uzależnienie?
Najwyraźniej widzą to osoby postronne. Oczywiście szybciej zobaczą to osoby z zewnątrz niż sama osoba uzależniona, bo osoba uzależniona nie jest zainteresowana odstawieniem alkoholu, tylko piciem. Powtarzanie spożywania danej substancji ma jakąś funkcję i ta funkcja jest raczej pozytywna dla danej osoby. Możemy się na to obrażać i może to być niepopularne politycznie, ale trzeba przyznać, iż osoba pije, bo w początkowym okresie przynosi jej to pozytywne efekty.
Sztampowe znaki flagowe to: zwiększenie tolerancji na alkohol, czyli potrzeba większej ilości, by osiągnąć ten sam efekt. Zmienia się nasze podejście do kosztów nadużywania alkoholu. Przykładowo, kiedyś przejmowaliśmy się tym, co zrobiliśmy poprzedniego wieczoru, a teraz myślimy o tym z lekkością. Poszerza się tolerancja na niepożądane zachowania i tracimy kontrolę. Widzimy coraz mniej czerwonych flag. Im więcej przeżywamy krytycznych momentów związanych z piciem ryzykownym, tym na więcej sobie pozwalamy i to jest koło zamknięte. Pojawiają się objawy odstawienia. Kac jest coraz częstszy i coraz bardziej dolegliwy. Może to wskazywać na to, iż przejdzie w stan zespołu abstynencyjnego, czyli do fizycznego uzależnienia od przepływu alkoholu we krwi, żyłach i ośrodkowym układzie nerwowym. Przy odstawieniu będzie pojawiało się drżenie, lęki, nudności i drgawki.
Niepokojącym sygnałem może być też czas, jaki poświęcamy alkoholowi. To, jakich znajomych wybieramy, w jakich środowiskach się znajdujemy. Jak pracuję z pacjentami, którzy chcą zmienić styl życia, to okazuje się, iż w ostatnich miesiącach czy latach, spędzanie czasu ze znajomymi ograniczało się do wspólnego picia.
W Polsce często osoby, które w towarzystwie odmawiają alkoholu, muszą się z tego tłumaczyć. Kiedy ktoś proponuje nam ciastko, ale za nie dziękujemy, nikt nie pyta, czy jesteśmy chorzy. Natomiast przeważnie, gdy odmawiamy alkoholu, pojawiają się pytania.
To niestety jest typowo polskie, iż "kto nie pije, ten kapuje". Ja nazywam to bardzo dużym zacofaniem. Na grupie terapeutycznej DDA jeden z panów, który pochodził z Ukrainy, przy okazji jakiegoś tematu opowiedział: "Wiecie, bo u nas jest takie przysłowie, iż jak sąsiadowi za miedzą się źle dzieje, to wszyscy paradoksalnie się cieszą". Ja mu mówię: "Nie, nie. To nie tylko u was. U nas też tak jest". Właśnie związane jest z tym takie zjawisko, iż człowiek ma taką naturę - a Polak już bardzo - iż nie lubi pogrążać się sam. Jak czuje i widzi, iż jego sposób spędzania czasu jest ryzykowny, to chce, żeby wszyscy też tak mieli. Niestety. Jest tendencja do ściągania w destrukcję też innych. Pojawia się ostracyzm do osób, które rokują, iż mogą mnie przeskoczyć.
W Gdańsku otworzył się teraz pierwszy bezalkoholowy koktajl bar w Polsce. Co pani o tym myśli?
Z punktu widzenia tej części negatywnej, czyli dilerów alkoholu czy innych niezdrowych używek, mamy obowiązek nadążać. Myślę, iż nie można poprzestawać tylko na krzyczeniu w internecie i oskarżaniu, bo ktoś się pojawił z kieliszkiem w ręku. Notabene może kombuchą, a nie alkoholem. Trzeba próbować różnych metod docierania do ludzi z innym niż niezdrowy styl życia. To jest dopiero początek i trzeba się temu przyjrzeć.
Nie możemy zakładać, iż wszyscy pijący czy wszyscy, którzy mają problem z regulowaniem emocji, są uzależnieni i mają złą wolę, o ile chodzi o zmianę stylu życia. Ja znam ludzi, którzy próbują takich wynalazków jak wino bezalkoholowe i sobie chwalą. Moim zdaniem to dobry kierunek, iż próbujemy w inny sposób ominąć alkohol, a zachować sobie kulturowe przyzwyczajenie i historię.
A co z osobami niepełnoletnimi, które przychodzą do takiego miejsca?
Oczywiście trzeba uważać na modelowanie młodzieży i może uregulować w jakiś sposób zasady korzystania z takich miejsc w przypadku niepełnoletnich. Z drugiej strony musimy pamiętać, iż uzależnienie nie jest w substancji, tylko jest w człowieku. Ma znaczenie to, z jakim backgroundem młoda osoba wchodzi do takiego baru.
Jak pomóc osobie uzależnionej?
Na pewno nie pomoże gderanie, czepianie się, obrażanie i "dowalanie". Po pierwsze nasze zachowanie powinno być konsekwentne. Ważne jest stawianie granic, używanie komunikatów FUKO, czyli najbardziej asertywnych, trafiających do drugiej osoby. Skupianie się na faktach, uczuciach, konsekwencjach i oczekiwaniach. jeżeli już rozmawiamy na dany temat, to z poziomu miłości i troski. Oddzielamy osobę od zachowania i nic nie wymuszamy. Sygnalizujemy, mówimy. Podajemy fakty. Traktujemy rozmówcę jak dorosłego człowieka. Nie poruszamy tematu jak jest na kacu, albo pod wpływem alkoholu. Przygotowujemy się do tej rozmowy i prowadzimy ją bez podniesionych emocji. Poza tym ważne jest przede wszystkim zadbanie o siebie, żeby nie utonąć we współuzależnieniu, czyli przedkładaniu dobra drugiej osoby nad siebie, bo wtedy możemy razem pójść na dno.