Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę frazę "muchomor czerwony suszony" i wyskakuje kilka adresów internetowych sklepów, które oferują ten produkt. W niektórych można kupić tylko ususzone kapelusze, inne mają znacznie bogatszy asortyment – od całych grzybów, przez kapsułki z proszkiem z muchomorów, aż po kremy, maści i mazidła.
Muchomory dla haju
Najwięcej jest jednak tych ususzonych, bo to na nie jest największy popyt. I to mimo zawrotnych cen. W jednym ze sklepów za 20 gramów suszonych kapeluszy muchomora czerwonego trzeba zapłacić 65 złotych. W innym większe opakowanie (100 gramów) kosztuje aż 200 zł. Po co kupować grzyby, które są uznawane za trujące? Odpowiedź jest prosta – bo mają adekwatności halucynogenne.
O tym, iż muchomor czerwony ma działanie psychoaktywne, wiadomo od wieków. Od wieków też ludzie w różnych rejonach świata spożywali te grzyby, by wprowadzić się w trans. Robili to szamani w plemionach zamieszkujących Syberię, wywary z muchomorów pili też Indianie i Persowie. I to właśnie ta "moc odurzająca" sprawia, iż od kilku lat muchomor czerwony staje się coraz popularniejszy w Europie, w tym u nas. Świadczy o tym rosnąca liczba sklepów, które specjalizują się w handlu tym towarem.
Trujące, ale lecznicze
Sprzedawcy suszonych czy sproszkowanych muchomorów są sprytni. Nie nakłaniają do odurzania się tymi grzybami. Przeciwnie, informują, iż trzeba uważać, bo mają adekwatności halucynogenne. A sprzedają je w celach... leczniczych.
"Odnotowano leczenie skutków z powodu wielu chorób nerwowych, bólów jelitowych i chorób układu moczowego" – czytamy na stronie jednego ze sklepów. Obok jest też informacja, iż "muchomor czerwony doskonale sprawdza się w kwestiach przywracania witalności energetycznej". Właściciel sklepu nie podaje jednak żadnych badań naukowych, które by to potwierdzały.
O tym, iż nie chodzi o żadne adekwatności lecznicze, ale o działanie halucynogenne, przekonany jest szef Głównego Inspektoratu Sanitarnego, dr Paweł Grzesiowski. Poproszony przez redakcję portalu o2.pl o komentarz w sprawie wysypu ofert sprzedaży muchomorów, stwierdził wprost, iż to są "nowe dopalacze".
– Grzyby te są uznane za niejadalne, w związku z tym nie są dopuszczone do obrotu jako żywność – stwierdził. I dodał, iż niedopuszczalne jest też tłumaczenie, iż są to produkty lecznicze. Gdyby tak było, byłyby zarejestrowane. – jeżeli substancje w nich zawarte mają jakieś działanie lecznicze, to powinny przejść badania i określoną procedurę kontrolną, a następnie po dopuszczeniu do obrotu mogłyby być dostępne na receptę, np. na wzór marihuany leczniczej – wyjaśnił.
Muchomory na liście dopalaczy?
Problem polega jednak na tym, co w rozmowie z o2.pl przyznał szef GIS, iż dziś handel muchomorami czerwonymi i produktami z nich wytwarzanymi nie jest w żaden sposób kontrolowany. Dlatego choć jest jasne, do czego te grzyby służą, to adekwatnie nic się nie da z tym zrobić. To może się jednak zmienić, bo dr Grzesiowski zapowiedział, iż Główny Inspektorat Sanitarny w najbliższych tygodniach będzie monitorował rynek handlu muchomorami czerwonymi. jeżeli się okaże, iż skala tego procederu jest niebezpieczna, to produkty zawierające te grzyby zostaną wpisane na listę dopalaczy. A to będzie równoznaczne z zakazem sprzedaży.
Kiedy to nastąpi, trudno powiedzieć, bo GIS na razie będzie się tylko przyglądał, więc muchomory czerwone, w różnych postaciach, będzie można kupić bez żadnych przeszkód. Pozostaje więc mieć nadzieję, iż rosnąca popularność tych używek nie doprowadzi do tragedii.